niedziela, 5 kwietnia 2015

MICHELLE MORAN "Madame Tussaud"


To już moje trzecie spotkanie z Michelle Moran. Zaczęło się od "Nefertiti", do której swoją drogą robiłam milion podejść w bibliotece, ale nie spieszyło mi się z wypożyczeniem. Później przeczytałam "Córkę Kleopatry". A tym razem, wraz z autorką przeniosłam się w całkowicie odmienny klimat, mianowicie do Francji, gdzie poznałam Marie Grosholtz, którą kojarzymy raczej jako Madame Tussaud.

Marie ma 28 lat, jest panną, a jej największa pasja to robienie figur z wosku. Rodzina Marie utrzymuje się dzięki Salon de Cire, wystawie figur woskowych, gdzie za 12 son można obejrzeć z bliska rodzinę królewską czy największych złoczyńców Francji.
Lata o których pisze Michelle Moran, to czasy Rewolucji Francuskiej, anarchii panującej w państwie, braku chleba i bratobójczej walki. Cała rodzina Marie żyje z dnia na dzień, bojąc się oskarżenia o zdradę. Bardzo często zdarza się, że życie ratują im niepozorne woskowe figury i ogromny talent dziewczyny. 

Michelle Moran stworzyła bardzo wiarygodny i obrazowy opis rewolucji, która była krwawa i w gruncie rzeczy niepotrzebna. W swojej powieści skupiła się głównie na historii, natomiast losy Marie, to ukazanie sytuacji społecznej z perspektywy zwykłego mieszkańca miasta, bardzo mocno zaangażowanego w sprawę. 
Dom Marie był centrum spotkań osób tworzących dalsze losy monarchii, a ona sama stała po obu stronach - znając buntowników i przebywając w sprawach służbowych w Wersalu. Dzięki takiemu przebiegowi fabuły, czytelnik ma możliwość zobaczyć rewolucję z wielu perspektyw, co jednoznacznie wskazuje na bezsensowność rozruchów i zwyczajnie, ludzką głupotę. 

"Madame Tussaud" to kolejna bardzo dobra książka pisarki, którą lubię za jej umiejętność wciągania czytelnika w czyjś świat, jakby był niemalże jego własnym. Jedyne, co mogę jej zarzucić, to pewna specyficzność w wyrażaniu emocji i uczuć bohaterów. Choć powieść oceniam na duży plus, to czasem brakowało mi jakiejś większej ekspresji u postaci. 

Lektura wciągająca, a dzięki króciutkim rozdziałom również trzymająca w napięciu. A skąd właściwie Madame Tussaud? To polecam odkryć każdemu indywidualnie i zapraszam do lektury.



Kochani, z okazji Świąt Wielkanocnych chciałam wam życzyć wszystkiego, co najlepsze. Dużo książek na półkach, zapału, zapachu wiosny w powietrzu i żeby brzuch nie bolał po nadmiarze pysznych dań :).

5 komentarzy:

  1. Nigdy nie słyszałam o tej powieści, ale idealnie wpasowuje się w mój gust! Tytuł zanotowany :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie Michelle Moran należy do grona moich ulubionych autorek powieści historycznych. "Nefertiti" wciąż przede mną, ale "Córka Kleopatry" była znakomita. Podobnie jak "Madame Tussaud" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałem, ale coraz bardziej się zastanawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę książkę na półce chyba od premiery i ciągle się tylko przymierzam. :D

    OdpowiedzUsuń