wtorek, 24 stycznia 2012

HANNA MARIA JANINA KASPERSKA "Miłość wśród nas"


Aby przybliżyć wam troszeczkę autorkę, przytoczę jej słowa, które umieszczone zostały na skrzydełku okładki książki: „Brnęłam przez życie jak przez śnieżne zaspy. Pokonując codzienne trudności, pisałam dla siebie i innych”.

„Miłość wśród nas”, to zbiór nowel dotyczących różnego rodzaju miłości. Tej młodzieńczej, takiej, której nie pokona czas ani odległość, pełnej namiętności, pragnienia i pożądania, ale również tej platonicznej, zazdrosnej, zaborczej, chorej i powoli niszczącej jedną ze stron związku.

Każda nowelka zaczyna się lub kończy cytatem lub wierszem. Niektóre z nich bardzo mnie ujęły, jak ulał pasowały do poruszanego tematu. A tematów mamy sporo, jeśli już o tym mowa – mąż schizofrenik, mężczyzna, któremu zależy wyłącznie na zaspokojeniu swoich seksualnych pragnień, gwałt, ale również miłość piękna, rodząca się z codziennych spacerów i ukrywanych niedbale, zalotnych spojrzeń.

Co do całości, mam mieszane uczucia. Może zwyczajnie za wiele od tej książki oczekiwałam, myślałam, że będzie to coś w rodzaju „Odette i innych historii miłosnych” Schmitta, które bardzo mi się podobały i miło wspominam. Okazało się, że niestety nie do końca tak jest. Miłość, którą opisuje Pani Kasperska, na pewno ma w sobie głębię, ale ja nie do końca ją dostrzegam. Wydaje mi się taka sucha i mało ciekawa. Książka nie porwała mnie, nie wzbudziła żadnych głębszych uczuć czy emocji, jakie odczuwam np. przy lekturze Schmitta czy Sparksa.

Spodobała mi się za to okładka, która urzeka prostotą, jest taka… poważna i dystyngowana, jak nowele zawarte w środku zresztą. Troszeczkę się rozczarowałam mimo wszystko. Do lektury zapraszam, myślę, że jeśli nie będziecie mieć tak wysokich oczekiwań jak ja, to wam się spodoba.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję!
www.novaeres.pl


Zapraszam wszystkich do zakładki Wymienię/Sprzedam :)

niedziela, 22 stycznia 2012

STIEG LARSSON "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"


Swego czasu o Panu Larssonie było głośno. Przede wszystkim działo się tak za sprawą jego trylogii Millenium, ale również dlatego, że autor zmarł tuż przed ukazaniem się książek na rynku. Szkoda, pisarz miał przed sobą niesamowitą karierę, co z czystym sumieniem powiedzieć może każdy, kto z Millenium się zetknął. A kto się nie zetknął, niech szybciutko nadrabia zaległości!

„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, to przede wszystkim znakomity kryminał, który wywołał sporo szumu, gdyż nie jest napisany utartym schematem, jest to w pewnym sensie świeże spojrzenie na temat. Mamy tu kilka wątków, jeden, dotyczący Lisbeth Salander, młodej kobiety o dosyć niecodziennym wyglądzie, a zarazem niezwykle utalentowanej reesercherce, drugi, jest historią dziennikarza Mikaela Blomkvista, którego poznajemy, gdy zostaje na niego wydany wyrok za zniesławienie finansisty Hansa-Erica Wemerstroma.

Drogi tej dwójki krzyżują się, kiedy do Mikael potrzebuje pomocy w rozwiązaniu zagadki morderstwa wnuczki Henrika Langera, Harriet. Sprawa przybiera nagle szalonego tempa , a na światło dzienne wychodzą sadystyczne morderstwa kobiet sprzed wielu lat.

Cóż, wiele mogłabym mówić o tej książce. Jak wiele osób, jestem nią wręcz oczarowana, czytałam jak w transie, głodna wrażeń.
Lektura jest tak niewiarygodna, że nawet zakończenie nie występuje po rozwiązaniu zagadki. Mamy tu więc kryminał, aferę światową, znęcanie się nad kobietami, podupadającą gazetę i zagadkową dziewczynę w jednym. 

W okładkowym napisie „światowy bestseller” nie ma ani grama przesady i mogę się z nim śmiało zgodzić. Teraz pozostaje mi tylko polowanie na kolejne tomy, obym dopadła je szybko.

wtorek, 17 stycznia 2012

NICHOLAS SPARKS "Na zakręcie"


Sparks jest niewątpliwie wielkim szczęściarzem. Sądzę tak, bo chyba nie tylko ja jestem zakochana w tym, co tworzy. Jak dla mnie, Stephen King jest mistrzem grozy, a Nicholas Sparks mistrzem romansu. I chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

„Na zakręcie”, to opowieść o dwóch zagubionych osobach, które mają szansę się odnaleźć, ale niekoniecznie się im to uda. Miles Ryan zaczyna powracać do normalnego życia po stracie swojej ukochanej żony Missy. Pewnego dnia poznaje Sarę, nauczycielkę swojego syna Jonaha, który ma w szkole kłopoty. Sara, która niedawno przeniosła się do New Bern jest zaniepokojona wynikami w nauce chłopca – nie nadaje się on do drugiej klasy, gdyż tak ogromne ma zaległości. Postanawia mu pomóc i wtedy zaczyna się również rozwijać jej znajomość z szeryfem.

Autor po raz kolejny zabrał mnie w cudowną podróż po ludzkich umysłach. Rozkoszowałam się charakterami bohaterów, ich losami, doskonałą kreacją. Wiem, że słodzę, ale nic nie mogę na to poradzić, uwielbiam Sparksa. Nieodmiennie mnie zaskakuje, aż nie chce mi się wierzyć, że ma tyle pomysłów na historie miłosne i nigdy nie powstaje z tego harlequin. To mi się u niego podoba, miłość we wszystkich możliwych odsłonach, napięcie do samego końca, zastanawianie się, czy bohaterom się uda, czy wręcz przeciwnie (bo nie zawsze się udaje, uff!). No i zakończenia, które albo doprowadzają mnie do łez, albo do śmiechu. Oba stany lubię jednakowo. Nigdy nie jest tak, żeby akcja gnała w z góry zamierzonym kierunku, musi się pokomplikować, żeby istniała szansa na wyprostowanie sytuacji. Nie wyobrażam sobie książek tego autora bez takiego zabiegu, właśnie dla niego czytam je regularnie.

Sparksa nieodmiennie polecam, tak jest również w tym przypadku. Myślę, że każda kobietka lubiąca czasem się wzruszyć powinna chociaż spróbować się z nim zapoznać.

wtorek, 10 stycznia 2012

AGNIESZKA MONIKA POLAK "Mimo wszystko"


„Mimo wszystko” wzięłam do rąk ze względu na przykuwający uwagę opis, jakoby była to książka idealna dla osób z masą kompleksów, czyli tak właściwie dla mnie.

Główną bohaterką jest Ewa, która jest osobą niepełnosprawną i chce się z nami podzielić historią swojego życia (bo zaznaczyć należy, że jest to historia prawdziwa). Ową opowieść przedstawia nam jej przyjaciółka Monika, która odczuwa potrzebę zaprezentowania nam tej wspaniałej kobiety. A opowiadać jest co, bowiem Ewa każdego z nas może uczyć pokory, miłości bliźniego i optymistycznego patrzenia w przyszłość, nawet jak jest bardzo źle. Przeszła kilka operacji chorej nogi, miała torbiel nowotworową, borykała się z brakiem wsparcia rodziny i kłopotami finansowymi, a przy tym nigdy się nie poddawała, zawsze wyglądała pięknie i elegancko, i pomimo swojej niepełnosprawności każdemu, kto ją poprosił potrafiła udzielić pomocy.

Książka jest wspaniała w swoim przesłaniu, pokazuje, że często mamy bardzo wiele, ale nie potrafimy tego docenić, ciągle nam mało, ciągle narzekamy. Ewa niejednokrotnie była na skraju załamania, na skraju bankructwa, a pomimo tego zawsze głęboko wierzyła, że będzie dobrze, że wyjdzie na prostą i „nie ma że boli!” (choć często bolało bardzo).

Co do strony technicznej, książka jest napisana w lekki i przystępny sposób, mocno w niej czuć ten specyficzny, polski styl. Odnoszę wrażenie, że bardziej trafi do troszkę dojrzalszego odbiorcy, właśnie ze względu na owy styl. Oczywiście mogę się mylić, nikogo nie zniechęcam. Czasem zdarzyła się jakaś literówka, nie było to jednak zjawisko nagminne i zanadto nie rzucało się w oczy.

Życie Ewy opisywane jest niemal na bieżąco, a to, gdy Monika przyjeżdża w odwiedziny, a to, gdy rozmawiają przez telefon, a to, gdy narratorka wspomina minione dzieje.
Lekturę polecam, uważam, że historię tej niepełnosprawnej, tylko z tytułu kobiety warto znać, warto też brać z niej przykład i podziwiać, wszak mało już takich ludzi zostało na świecie.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję!
www.novaeres.pl

niedziela, 8 stycznia 2012

SŁAWOMIR MROŻEK "Tango"

Gdybym miała powiedzieć coś od siebie o Mrożku, to powiedziałabym, że jest osobą o bardzo bujnej wyobraźni, pełnej nieprawdopodobnych pomysłów.


"Tango", to książka o wprowadzeniu zasad i norm do świata, w którym już dawno przestały obowiązywać. Poznajemy rodzinę Stomilów - babcię Eugenię, jej brata Eugeniusza, mamę Eleonorę, tatę Stomila, syna Artura, kuzynkę Alę i Edka - kochanka Eleonory. Akcja rozgrywa się w ich mieszkaniu na przestrzeni trzech aktów. Artur cały czas z daremnym skutkiem stara się przywrócić w domu utracone zasady i jest zdegustowany zachowaniem swojej rodziny, której nic już nie razi.


Nie bardzo lubię czytać dramaty, ale tym razem poszło mi zadziwiająco szybko. Książka jest śmieszna, pomysły Artura nieprawdopodobne, a całe jego działanie z góry skazane na porażkę.
Mamy tutaj pokazane przewartościowanie świata, sytuację, w której nic nie ma znaczenia, panuje totalna anarchia. Żona mieszka z mężem i kochankiem, mąż jakby w ogóle tego faktu nie zauważa. Babcia przygotowuje sobie trumnę, katafalk stoi na środku pokoju i nikomu to nie przeszkadza, ot kolej rzeczy. Osoba Artura, która powinna być zbuntowana, zachowuje się jak dorosły, próbuje zmienić coś w pasożytniczym życiu swojej rodziny.
Osobiście nie wyobrażam sobie życia w takim świecie, musiałabym chyba zwariować, żeby się do tego przystosować, nie mówiąc o zachowywaniu się w podobny do Stomilów sposób.


Język przystępny, tym razem nie mamy do czynienia z lekturą trudną w odbiorze. Jest również krótka, co zaliczam na plus, wszakże to lektura obowiązkowa. Myślę, że życie jak z "Tanga" nam póki co nie grozi, ale warto to sobie zwizualizować.

piątek, 6 stycznia 2012

DOROTA TERAKOWSKA "Ono"


Pani Terakowska jest jedną z polskich autorek, które lubi się za to, co robią. Osobiście przeczytałam już cztery jej książki i w każdej znalazłam coś dla siebie.

Ono, to nienarodzone dziecko, poczęte w zielonym Renault w Sylwester nowego tysiąclecia. Ono, jest wpadką zrodzoną z gwałtu, niechcianym produktem, niechcianego stosunku. Pomimo tego, główna bohaterka Ewa, nie chce się go pozbyć, bo wreszcie zauważa, że ma coś dla siebie, czym nie musi się z nikim dzielić, ale z kim może dzielić każdy dzień i noc.

Jestem pełna podziwu dla Ewy, która mieszka w pipidówce, jej rodzina dawno przestała być normalna, a ona sama nie ma matury i zarabia grosze. Ojciec od dawna zasłuchuje się w Bachu, a matka i siostra żyją dla Big Brothera.
Książka podobała mi się właśnie dzięki głównej bohaterce, która radziła sobie, pomimo wszystko, bo chciała Ono przygotować na to, co zastanie na tym świecie. Pragnęła mu powiedzieć, że nie musi się bać, bo ona jest przy nim i jakoś dadzą sobie radę.

Jeśli więc chcecie przeczytać cukierkowe love story z happy Endem, to ta książka zdecydowanie nie jest dla was, bo nawet zakończenie jest tam nieprawdopodobne i daje do myślenia. I uważam, że dzięki temu, że książka przedstawia tak parszywy obraz życia, jest warta uwagi i chwili zastanowienia.
Czy polecam? Według uznania, mi się podobała i myślę, że wielu innym również przypadnie do gustu.

___

Dziękuję bardzo za adresy stron z szablonami. W tym zakochałam się od pierwszego wejrzenia, mam nadzieję, że wam też się podoba :)

wtorek, 3 stycznia 2012

WITOLD GOMBROWICZ "Trans-Atlantyk"

Witam was Kochani w Nowym Roku. Nie będę robiła jakichś szczególnych postanowień, bo postanowienia noworoczne mają to do siebie, że bardzo rzadko się je wypełnia :). Jedynym takim celem, który chciałabym bardzo osiągnąć, jest powiększenie liczby przeczytanych książek. Cel szczytny, zakładając, że w roku ubiegłym były to 102 książki. Może teraz 150? :)


Do stylu pisania Gombrowicza zdecydowanie trzeba się przyzwyczaić. To nie pierwsza jego książka, którą czytałam i niestety muszę przyznać, że nadal było ciężko. Jego powieści na pewno nie są łatwe do czytania, cóż dopiero, gdy chcemy je zrozumieć. Mnie z pomocą musiało przyjść opracowanie.


W "Trans-Atlantyku" np. Gombrowicz często "Chodzi". Cała strona poświęcona jest temu jak chodzi i chodzi. Można dostać oczopląsu. Nasz pisarz jest tam głównym bohaterem, ale nie jest to powieść biograficzna (takie troszkę masło maślane). 


"Trans-Atlantyk", to prześmiewcze ukazanie polskości w Argentynie, gdzie autor emigruje (zarówno w powieści jak i w rzeczywistości). Argentyńska Polonia żyje tam w czasie, gdy w Polsce wybucha II Wojna Światowa. Zachowują się tam, co najmniej dziwnie. Organizuję kuligi, polowania i pojedynki, myślą, że są wyrwanymi w czasie sarmatami. Dołóżmy do tego geja Gonzalo, który próbuje poderwać syna wojskowego z Polski i mamy farsę doskonałą.


Czyta się w miarę szybko, ale nie jest to książka łatwa i przyjemna w odbiorze, więc często trzeba wracać do niektórych fragmentów. Mi osobiście nie bardzo przypadła do gustu, chyba już nigdy nie przekonam się do Gombrowicza i nic na to nie poradzę. Jedno jednak trzeba autorowi przyznać - karykaturalny obraz Polski na emigracji, wyszedł mu znakomicie.


___


Czy ktoś mógłby mi pomóc w znalezieniu jakiegoś cudownego, książkowego szablonu i ewentualnie dopasowaniu go do Blogspota? Byłabym baaardzo wdzięczna :).