To pierwsza, lecz na pewno nie ostatnia powieść Kaya, którą przeczytałam. Ostatnio zauważyłam, że przyciągają mnie powieści o dawno minionych czasach, czasach królów, dam, rycerzy, dworskiej miłości, ale też nienawiści. To wszystko znalazłam w "Pieśni dla Arbonne". A może nawet więcej.
Jak to często w świecie bywa, wszystko zaczęło się od kobiety. Kobiety, która była żoną jednego mężczyzny, a która oddała swoje serce i duszę innemu. To uczucie, oraz śmierć damy, zapoczątkowało zajadłą nienawiść pomiędzy surowym Urtem de Miraval i najzdolniejszym z trubadurów księciem Bertainem de Talair.
Tymczasem w rządzonej przez kobietę Arbonne pojawia się Blaise de Barsenc i całe podstawy władzy zaczynają się chwiać. Tym bardziej, że jego ojciec, najwyższy kapłan Corannosa od lat chce zniszczyć Arbonne pełną bogini Rian. Decydujące starcie zbliża się nieuchronnie i może zmienić wszystko.
Kay w swojej powieści rysuje przed czytelnikiem średniowieczną Prowansję, świat pełen trubadurów i pieśni, dwóch rywalizujących ze sobą bogów, pięknych kobiet i odważnych decyzji. Z jednej strony Arbonne, niezwykle piękne miejsce, zakazujące morderstw, słynne z jarmarków i wszechobecnej muzyki. Z drugiej zimne i mroczne Gorhaut, gdzie ludzi pali się na stosach dla wymuszenia posłuszeństwa, a kobiety można zabić za niesubordynację.
Bardzo barwna i wieloaspektowa książka, od której ciężko jest się oderwać. Napisana dokładnie, szczegółowo i precyzyjnie. Z barwnymi bohaterami, pięknymi opisami miejsc. Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po inne książki, które napisał Guy Gavriel Kay. To czysta uczta dla wyobraźni.