czwartek, 28 sierpnia 2014

ANNE RICE "Pokuta"

Anne Rice to pisarka znana przede wszystkim z bestsellerowego "Wywiadu z wampirem". Jej najnowsza książka powstała pod wpływem nawrócenia się pisarki na wiarę katolicką. "Pokuta", to moje pierwsze zetknięcie się z twórczością autorki, wydaje mi się więc, że recenzja będzie obiektywna, nie skalana żadnymi oczekiwaniami.

Lucky'ego czytelnik poznaje gdy ten przygotowuje się do wykonania kolejnego zlecenia Pana Sprawiedliwego - zabójstwa jakiegoś mężczyzny. Dla płatnego mordercy nie ma znaczenia kim jest ofiara, jego jedynym i nadrzędnym celem jest zadanie śmierci w możliwie bezbolesny sposób. Lucky nienawidzi okrucieństwa. Tego dnia, gdy ofiara już nie żyje, do mordercy przychodzi anioł i składa mu propozycję nie do odrzucenia. Jeśli Lucky się zgodzi, wszystkie grzechy zostaną mu odpuszczone i dostąpi zbawienia. 

Powieść Rice podzielić można na trzy części. Pierwsza to morderstwo, druga - spotkanie Malachiasza i historia życia Toby'ego vel. Lucky'ego, a trzecia to misja, którą ten dostał od anioła. Najbardziej spodobała mi się ta dotycząca dzieciństwa mężczyzny. Była krwawa, mocna i wzruszająca. Doskonale tłumaczyła to, kim Toby stał się w przyszłości. Trzecia część, jest od pozostałych mocno oderwana, pisarka przenosi czytelnika do XIII-wiecznej Anglii i tylko główny bohater pozostaje ten sam. Właśnie te przenosiny zupełnie popsuły mi odbiór powieści. Po pierwsze za mocno nawiązywano tam do Boga, a po drugie, akcja, choć dalej była wartka i ciekawa, to nijak się miała do całości. 

Anne Rice stworzyła bardzo nietuzinkowego bohatera - z jednej strony płatnego mordercę, wyrachowanego i działającego z zimną krwią, któremu odbieranie życia sprawia ogromną przyjemność. Z drugiej, uosobienie delikatności, wielbiciela muzyki, który gra na lutni i uwielbia czytać. Jego wygląd jest raczej anielski, acz nierzucający się w oczy. 

Bardzo żałuję, że autorka nie pozostała przy wątku mordercy, a anioła nie wplotła w nieco mniej "fantastyczny" sposób. Całe to przemieszczanie się w czasie, porzucanie dotychczasowego życia dla służby dobru średnio do mnie przemówiło. Książka nie jest zła, chętnie sięgnę po kolejny tom, gdyż jestem ciekawa jak Rice dalej pokieruje losami głównego bohatera, nie jestem jednak zachwycona powieścią. A szkoda.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

DAN BROWN "Zaginiony symbol"

Jakieś trzy lata temu ogarnął mnie dziki szał na powieści Dana Browna. Pamiętam, że przeczytałam wszystkie w bardzo krótkim czasie i nie było takiej, która by mi się nie spodobała. "Zaginiony symbol" dość długo musiał czekać na swoją kolej, ale gdy w końcu się doczekał, lektura poszła mi jak z bicza strzelił. 

Głównym bohaterem jest znany już czytelnikom z "Kodu Leonarda da Vinci" Robert Langdon, profesor z Harvardu. Langdon dostaje telefon od asystenta swojego przyjaciela, Petera Salomona, aby bezzwłocznie przyleciał do Waszyngtonu w celu wygłoszenia odczytu w zastępstwie za nieobecnego wykładowcę. Gdy mężczyzna przybywa na miejsce okazuje się, że odczyt, to tylko pretekst-pułapka. W Rotundzie Kapitolu, ktoś umieścił odciętą dłoń Petera z wytatuowanymi symbolami i masońskim pierścieniem. Robert musi współpracować z porywaczem by uwolnić przyjaciela, nie wie jednak, że sprawa dotyczy bezpieczeństwa narodowego.

Dan Brown jest pisarzem, który nigdy nie zawodzi swoich czytelników. Jego książki są pełne tajemnic do odkrycia, nauki i fascynujących faktów. Tym razem na plan pierwszy wysuwają się Masoni, ich rytuały, obrzędy i tajemna wiedza. Łączy się to również z dziedziną zwaną noetyką, która daje odpowiedź na każde pytanie, jakie tylko odważymy się zadać. 

Pisarz konstruuje swoje powieści w taki sposób, by łączyć ciekawą fabułę i dynamiczną akcję z odkrywaniem i przyswajaniem informacji, którymi normalnie byśmy się nie zainteresowali. Dzięki jego książkom zwykle mam chęć by bliżej poznać tematy, które porusza. Jak zwykle polecam, tymczasem poluję na "Inferno", z którego przeczytaniem zwyczajowo zwlekam już za długo.

sobota, 23 sierpnia 2014

SYLVIA DAY "Żar nocy"

"Żar nocy" to druga część cyklu "Strażnicy snów". Pierwsza część, "Rozkosze nocy", podobała mi się i z przyjemnością rozpoczęłam kolejny tom. Właściwie rozpoczęłam i skończyłam, bo przeczytałam ją bez najmniejszej przerwy.

Tym razem głównymi bohaterami są przyjaciele namiętnej pary z części pierwszej - Aidana Crossa i Lyssy Bates. Do świata rzeczywistego przechodzi Connor - musi ostrzec Aidana i pomóc mu w walce z Koszmarami, które przedostały się na Ziemię ze Zmierzchu. Zamiast przyjaciela, Connor zastaje w domu Lyssy jej koleżankę Stacey i od progu daje jej do zrozumienia, że chętnie zobaczyłby ją w swoim łóżku. Co jednak, gdy okaże się, że Stacey zawładnie nie tylko jego rosnącym pożądaniem, ale również sercem?

Pierwsze co mnie w tej książce zdziwiło, to, bardzo paradoksalnie, rozmiar czcionki. Jest duuuża... nie wiem, może autorce było smutno, że wyszła jej chudsza książka (tom pierwszy był nieco obszerniejszy i miał mniejszą czcionkę). Później już nic mnie nie dziwiło, bo oddałam się lekturze.

W tym tomie Sylvia Day wrzuca trochę na luz - w końcu nie samym seksem żyje człowiek (ha! może tu tkwi powód, dla którego książka jest cieńsza!). Jest więcej czułości, akcji i przez to fabuła zaczyna przypominać w jakimś stopniu rzeczywistość. Bohaterowie są nieco bardziej dojrzali i odpowiedzialni, pewnie dlatego, że Stacey ma dziecko, a jest dobrą matką.

Wyłapałam w książce jedną nieścisłość, której wręcz nie da się przeoczyć - autorka pomyliła w pewnym momencie imiona naszych cudownych mężczyzn. Wyszło komicznie (jakby Aidan rozmawiał z Aidanem), choć bardzo jestem zdziwiona, że nie zostało to wychwycone przy korekcie tekstu.

Przyjemna i odprężająca lektura. Taka przy której można się zrelaksować, pośmiać, ogólnie miło spędzić czas. Czekam zatem na tom kolejny.

czwartek, 21 sierpnia 2014

E. L. JAMES "Ciemniejsza strona Greya"

Jak głosi tekst z okładki: "Ciemniejsza strona Greya" to kilka deko lukru, szczypta pieprzu, kilka kropel perwersji i garść pikanterii. Ja ujęłabym to w nieco innych proporcjach, zdecydowanie przeważałby lukier.

Drugi tom trylogii E. L. James jest bezpośrednią kontynuacją części pierwszej, nie ma zatem możliwości czytania od środka (choć z pewnością uchroni was to przed atakiem "Wewnętrznej Bogini"). W tej książce zimny jak lód Christian Grey postanawia zmienić się dla pierwszej dziewczyny, która zawładnęła jego sercem - Anastasii Steele. Oczywiście na początku dosyć opornie mu to idzie, do tego jest zazdrośnikiem, a że pieniędzy ma w bród, to potrafi nieźle skomplikować swojej dziewczynie życie. O jego ciemniejszej stronie nie wspomnę ani słowem. Wydaje mi się, że nie muszę, każdy pewnie się jej domyśla. 

Trudno ukryć, że fenomenem książki jest seks. Wręcz przeciwnie, wszyscy to podkreślają. Fabuła jest zwyczajna i prosta jak budowa cepa, więc nie zrobiłaby z tej książki bestselleru. Seks pojawia się właściwie na co drugiej stronie i to pewnie te strony tak przyciągają kobiety z całego świata. Do grona wspomnianej już wewnętrznej bogini, Św. Barnaby i przygryzania warg dumnie dołączyła podświadomość. Mam wrażenie, że pierwsza trójka bez bicia ustąpiła jej pola - z jednej strony to dobrze, z drugiej, wrzucamy podświadomość na czarną listę. 

Sumując to wszystko, otrzymujemy dobrą powieść erotyczną, bo wątki erotyczne napisane są z ogromną pieczołowitością. Niestety całość psuje lawina lukru i denerwująca osobowość głównej bohaterki. 

wtorek, 19 sierpnia 2014

SUREN CORMUDIAN "Dziedzictwo przodków"

Nie trudno zauważyć, że bardzo lubię serię Uniwersum Metro 2033. Na pewno nie jestem jedynym takim przypadkiem, o czym świadczyć może chociażby coraz większa kolekcja tych pozycji na polskim rynku wydawniczym.

Suren Cormudian postanowił przenieść czytelników do Moskwy i Kaliningradu. Książkę rozpoczyna prolog, który wprowadza nieco historii faszystów oraz ich tajemnic zakopanych głęboko w tych terenach. Pięcioro przyjaciół schodzi w podziemia Piątego Fortu, by troszkę "pogrzebać" w owych tajemnicach. Jegor, Rusik, Sańka i Lena. Gdyby wiedzieli, że fort będzie niedługo ich jedynym ratunkiem, pewnie te kilka dni pod powierzchnią, spędziliby inaczej.

"Dziedzictwo przodków" różni się znacząco od innych książek z serii Metro. Przede wszystkim nie ma tam żadnego metro, a przynajmniej taka jest wersja oficjalna. Są za to bazy wojskowe, w których mieszkają ocaleni ludzie. Nie ma też zmutowanych potworów (nie licząc krabów wielkości ciężarówki. Kraby się nie liczą). Są za to ludzie, którzy przybyli odebrać "swoje" dziedzictwo przodków. I których trzeba przed tym powstrzymać.

Chyba pierwszy raz muszę powiedzieć, że nie jestem zachwycona lekturą. Rozczarowana również nie jestem. Po prostu nie ma tego "wow", które zwykle mi towarzyszyło. Jest w porządku, czytało mi się lekko, sprawnie i z dreszczykiem emocji.
Suren Cormudian mocno postawił w powieści na historię. Widać, że zna się na rzeczy, pasjonuje go również broń z odległych czasów jak i taktyki wojenne. To wszystko mocno odczuwa się podczas lektury. Może dlatego trochę byłam zawiedziona, że nie jest jak zwykle. Bo Metro uwielbiam przede wszystkim za to, że jest takie odrealnione, postapokaliptyczne. Tu chyba za dużo było wszystkiego, co na co dzień możemy obejrzeć w mediach. Może i wizja prawdopodobna - władza, władza i jeszcze raz władza, ale no, do mnie to jakoś średnio przemówiło. 

Póki co, moimi ulubionymi z serii, pozostaje trylogia Andrieja Diakowa. A kiedy w końcu dorobię się oryginałów (taaaak, nadal nie czytałam), to zobaczymy, może zmienię zdanie. 
Sam Projekt Uniwersum Metro 2033 uważam za bardzo udany i oby było go jak najwięcej.


piątek, 15 sierpnia 2014

KRYSTYNA MONK "Diety oczami naukowców"

Od dłuższego już czasu mocno interesuję się różnego rodzaju dietami i ogólnie zdrowym trybem życia. Okazuje się, że jedzenie ma ogromny wpływ nie tylko na nasz wygląd, ale również samopoczucie oraz zdrowie. 

"Diety oczami naukowców" to solidnie napisany przewodnik, z którego można się dowiedzieć jaki sposób odżywiania jest korzystny dla zdrowia, co odkryto za pomocą badań, jakie diety stosować przy ciąży, menopauzie, wieku dojrzałym, dziecięcym. Krystyna Monk stworzyła kompendium wiedzy o tym, co każdy powinien wiedzieć, chcąc przestawić się na korzystny dla zdrowia tryb życia.

Książka jest napisana z dużą starannością, każda przedstawiona teza poparta została naukowymi badaniami. Autorka zebrała dane z różnych obszarów świata, dzięki czemu jej książka jest wiarygodna i wszechstronna. 

"Diety oczami naukowców" to pozycja dla osób, które interesują się wpływem pożywienia na jakość życia, chcą poszerzyć swoją wiedzę, a pewne informacje również usystematyzować. Ja duży plus muszę przyznać, za informacje dotyczące diety kobiet w ciąży, tego jak wpływa ona na sposób odżywiania ich dzieci po urodzeniu, a także zagrożeń, które jedzenie przyszłej mamy może stwarzać dziecku. Do tej pory nie zetknęłam się z takimi informacjami (ale też nie planuję w najbliższym czasie ciąży, więc specjalnie mnie to nie interesowało), a dowiedziałam się bardzo dużo nowych rzeczy. 

Autorka w swoim poradniku nie faworyzuje żadnej z diet, pokazuje wszelkie możliwe opcje, starając się wskazać tropy jakimi powinniśmy się kierować przy doborze własnej diety. Opisuje również tzw. antydiety, których zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać (Dukan!!!).

Bardzo dobra książka. Biorąc pod uwagę fakt, że to poradnik, mogę powiedzieć, że czytało mi się bardzo sprawnie, lekko i wiele się z niej dowiedziałam.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

TATIANA JACHYRA "Wieczerza"

Czytając opis powieści Tatiany Jachyry można wywindować swoje oczekiwania co do niej, na wysoki, wręcz niebezpieczny poziom. Najbardziej bulwersująca i skandalizująca książka ostatnich lat! Zapowiedź religijnego fanatyzmu, niezdrowych zachowań seksualnych i problemów psychicznych. Brzmi nieźle, czy jednak jest zgodne z tym, co książka w sobie zawiera?

Dawid jest samotnym, mieszkającym w Warszawie ginekologiem. Troszczy się o swoje pacjentki, jest miły i uprzejmy, ale kobiety (przynajmniej z pozoru) wcale go nie interesują. Asia sprowadza się do stolicy wraz ze swoim chłopakiem, ale nie jest tam szczęśliwa. W dodatku okazuje się, że zaszła w ciążę. Chłopak wyjeżdża w delegację, a jego narzeczona zostaje sama... no, może pod opieką doktora Dawida Czestera.
Odsłona druga - Yasmine, najlepsza w mieście tancerka go-go, dziwka manipulująca napalonymi mężczyznami. I Tomasz, jej wierny Tomasz, koszmar z przeszłości, o którym próbowała zapomnieć.

Autorka bardzo starała się by jej książka pełna była symboliki, czasem jakichś niedomówień, tajemnicy. Rozdziały są bardzo krótkie, więc czyta się szybko. Niektóre sceny były szokujące i bulwersujące, ale inne znów, jedynie starały się takie być, wręcz na siłę. Bohaterowie odznaczają się przede wszystkim psychopatycznymi myślami. To się akurat pisarce udało - przedstawiła każdą z osób tak, jak ona sama siebie widzi - jako normalną, w pełni poczytalną. Natomiast to, co rozgrywa się na oczach czytelnika jest absolutnym zaprzeczeniem normalności.

Nie spodobało mi się przede wszystkim całe to nagromadzenie "syfu", usilne próby zszokowania, napisania czegoś, czego jeszcze nikt nie napisał i to tak, żeby na długo zapadło mu w pamięć. Zakończenie książki, które powinno wszystko zwieńczać, dla mnie nic nie wyjaśnia. Jedną sprawę otwiera, zataczając pewien krąg, natomiast drugą zostawia rozbabraną i nie skończoną.

Na plus mogę zaliczyć szybkość z jaką można tę książkę przeczytać, nie wiem tylko czy znalazłby się ktokolwiek, kto chciałby do niej wrócić.

piątek, 8 sierpnia 2014

J. K. ROWLING "Trafny wybór"

Panią Rowling każdy bardzo dobrze zna za sprawą jej  bestsellerowej sagi o Harrym Potterze. "Trafny wybór", to pierwsza książka pisarki skierowana do dorosłego odbiorcy (co nie znaczy, że Harry jest tylko dla dzieci ;)).

Małe miasteczko Pagford, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie... stop, STOP, to nie ta bajka! Po pierwsze, nie każdy żyje tam długo, radny Barry FairBrother umiera na przykład w wieku czterdziestu kilku lat i to w swoją rocznicę ślubu. Całe miasto aż wrze, jak to Barry nie żyje?! Był takim dobrym człowiekiem. Z drugiej strony słychać też głosy satysfakcji, bo skoro Barry nie żyje, zwolniło się miejsce w radzie. Jeśli zasiądzie na nim odpowiednia osoba, mieszkańcy uwolnią się od dzielnicy Fields, która daje schronienie tylko marginesowi społecznemu. W ten oto sposób rozpoczyna się cicha wojna pomiędzy mieszkańcami, kandydatami do rady oraz ich dziećmi. Jedno jest pewne, to całe zamieszanie nie może skończyć się dobrze.

"Trafny wybór" to powieść pełna bohaterów o najróżniejszych charakterach, właściwie znajdziemy tam wszelkiego typ osobowości i wyglądu, jaki tylko możemy sobie wyobrazić - spalona solarium Samantha, agresywny rodzinny bokser Simon, ćpunka Terri i jej córka Krystal, gruby jak wieprz, przewodniczący rady Howard i wielu wielu innych. 

Bardzo dużo w tej opowieści nienawiści i niezdrowej rywalizacji, która jak wiadomo, nie prowadzi nigdy do niczego dobrego. Czytało mi się całkiem dobrze, czasem jedynie przerastały mnie niektóre opisy. Niby zwykła książka, o miasteczku w Centrum Niczego, ale jednak wyjątkowo dobrze napisana, ukazująca wszelkie ludzkie wady. 

niedziela, 3 sierpnia 2014

N. K. JEMISIN "Zabójczy księżyc"

Rzadko czytam książki z dziedziny fantastyki. Właściwie nie mam ulubionej kategorii, bo czytam wszystko, ale mimo to po fantastykę sięgam sporadycznie. Czasem zdarzy się jednak, że sięgnę po tego typu lekturę, i, o dziwo, praktycznie nigdy nie jest to czas stracony.

"Zabójczy księżyc" to pierwsza część cyklu "Sen o krwi". To historia Zbieracza Ehiru, którego wiara we własną misję, wkrótce zostanie poddana poważnej próbie. W jego państwie: Gujaareh, najważniejszy jest spokój, umiera się, co prawda wbrew swojej woli, ale szczęśliwie, a to dzięki Zbieraczom, którzy przenoszą dusze w Ina-Karekh, krainę snów i wiecznego odpoczynku. Od pewnego czasu w mieście dzieją się niepokojące rzeczy. Ludzie giną z wyrazem przerażenia na twarzy, pojawia się pogłoska, że w Gujaarehu panuje Kosiarz. Gdy Ehiru dostaje zlecenie zebrania Sunandi, Kisuańskiej ambasadorki, musi dobrze zastanowić się komu może prawdziwie zaufać.

"Zabójczy księżyc" początkowo czytało mi się opornie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie świata przedstawionego, obce nazwy brzmiały źle i czułam się jakbym zaczęła czytać od środka, a nie od początku. Później jednak, gdy już zapoznałam się z bohaterami i dałam się wciągnąć w postępującą fabułę, lektura bardziej przypadła mi do gustu i szybko dobrnęłam do jej końca.

Autorka stworzyła świat powieści od początku do końca, miała ambicję by samej wymyślić wszelakie nazwy i imiona postaci, co jest rzeczą imponującą, jak i trudną do wykonania (przecież wymyślono już tyle, że ciężko stworzyć coś oryginalnego). Czasami zdarzały się momenty chaosu, a to być może dlatego, że pisarka nie skupiała się na szczegółach, które w pewnych momentach są aż nieodzowne. Ok, niech żyje wyobraźnia, wszystkiego jednak nie da się samemu wymyślić.

Podobna sytuacja jest z bohaterami. Poznajemy ich głównie dzięki cechom charakterystycznym, ale tak na prawdę bardzo mało się o nich dowiadujemy. Czasem jakiś strzępek informacji dotyczący ubrań, czy znaków szczególnych, nic jednak poza tym.

Fabuła książki spodobała mi się, temat jest ciekawy, myślę, że nie eksploatowany i ma w sobie potencjał. Widać, że Jemisin włożyła w napisanie tej książki wiele trudu. Jestem bardzo ciekawa czym zaskoczy nas w kolejnych tomach, bo tutaj większość spraw została rozwiązana.

"Zabójczy księżyc" to powieść dobra do poczytania do poduszki. Albo przy kawce. Nie należy się po niej spodziewać zbyt wiele, ale nie jest też zła. Ja całkiem przyjemnie spędziłam przy niej czas, pewnie sięgnę również po kolejną część.