wtorek, 31 marca 2015

MAGDALENA KOZAK "Łzy diabła"


Co mają wspólnego tytułowe "łzy diabła" z królem, albo z pastuszkiem? Jak ważny w życiu jest honor i jak boli strata? Do czego można posunąć się chcąc zaznać władzy i zaszczytów? Tego wszystkiego dowiedzieć się można sięgając po książkę Magdaleny Kozak.

Farja ginie, a syn panującego króla Szamara, Izaat, musi zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. Jedyną nadzieją na ratowanie królestwa jest nowy szlak, którym będzie można bezpiecznie przewozić czars, surowiec niezbędny do produkcji Łez Diabła, narkotyku, który zawładnął mieszkańcami Ziemii. Nowy szlak oznacza jednak wojnę z Wysokimi, którzy do tej pory pozostawali niepokonani. Młody Izaat zostanie postawiony przed bardzo trudnym zadaniem i to od niego będą zależały przyszłe losy Królestwa.

Znajda, chłopak znaleziony w rzece, połamany i z zanikiem pamięci, trafia na próg Hrabiego Cienia i wkrótce zostaje wcielony do oddziału Skorpionów. Formacja ta jest jedną z najlepszych jeśli chodzi o działalność terrorystyczną, choć sami o sobie mówią, że działają dla dobra Sprawy. Znajda nie wie kim był kiedyś, ale szybko się uczy i już wkrótce w całym kraju mówi się o nim jako o Mścicielu z Pól, niepokonanym wojowniku, przed którym z bezsilności drży sam Król.

Książki o wojnie mają w sobie coś, co niezmiennie mnie przyciąga. Nie chodzi nawet o samą akcję, czy poczucie bycia w niebezpieczeństwie, które jest w nich obecne. To przede wszystkim ich bohaterowie, którzy nie wahają się oddać życia za swoje przekonania. Takie opowieści mówią o ludziach o silnych ciałach, wielkiej inteligencji i ogromnej determinacji. O przyjaźniach, które mogą szybko zamienić się we wzajemną nienawiść. O miłości do drugiej osoby, ale też do ojczyzny, za którą się walczy. Taka też jest książka Magdaleny Kozak.

Co jednak ze łzami diabła? Tytuł jest niejednoznaczny i tak też można go odczytywać. Łzy diabła, to narkotyk, od którego uzależnieni są Obcy (mieszkańcy Ziemii). Łzy powodują stan permanentnego szczęścia i zadowolenia z życia, do tego stopnia, że pozbawiają człowieka rozumu. Ich przyjmowanie daje poczucie sielanki, lecz odstawienie powoduje szybką śmierć. Mnie osobiście tytuł bardziej kojarzył się z działaniami wojennymi opisywanymi w powieści. Mimo wszystko zawsze dobro chociaż trochę dominowało nad złem, zawsze istniała nadzieja, jakaś wola walki, pomimo poczucia nadchodzącej klęski, czy beznadziejności zadania, które trzeba było wykonać.

Najważniejsi są oczywiście dwaj główni bohaterowie. Rozdziały pisane są na przemian, więc cały czas mamy możliwość oglądania ich losów na bieżąco. Oboje mają ze sobą wiele wspólnego, łączy ich determinacja, siła, inteligencja. Oboje nie poddają się nigdy i wciąż stawiają przed sobą nowe cele. Kluczowym momentem, było rozwiązanie akcji, które dla mnie było zaskoczeniem. Miałam inne typy jeśli chodzi o Znajdę, więc miło było się mylić. Samo zakończenie wypadło tutaj dosyć przewidywalnie, ale jestem skłonna to autorce wybaczyć.

Podsumowując, "Łzy diabła" to powieść przede wszystkim o żołnierzach i o wszystkim, co wiąże się z tą funkcją. Ale to również książka o wielkiej przyjaźni, miłości, odwadze i honorze. Warto ją przeczytać.


niedziela, 22 marca 2015

SARA CONNELL "Surogatka. Jak moja mama urodziła mi syna"


W pewnym okresie życia, każdy człowiek zaczyna myśleć o powiększeniu rodziny. Bywa też tak, że dziecko pojawia się nagle, nieoczekiwanie i nie jest przedmiotem szczególnej radości. Czasem zdarzają się również przypadki, kiedy małżeństwo bardzo pragnie dziecka, a okazuje się, że coś stoi na przeszkodzie.

Taką właśnie parą byli Sara i Bill. Przez sześć długich lat próbowali wielu metod by zajść w ciążę. Setki badań, zastrzyków, planowany seks, w końcu kilka cykli in vitro. Gdy już myśleli, że szczęście się do nich uśmiechnie i na świat przyjdą ich dwaj długo wyczekiwani synowie, Sara nie donosiła ciąży i chłopcy urodzili się długo przed czasem martwi. Kolejne próby i coraz mniej nadziei. Aż w końcu genialny, acz brzmiący niemal absurdalnie pomysł. Mama Sary decyduje się, by zostać ich surogatką. Czy sześćdziesięciojedno letnia kobieta może urodzić dziecko? Okazuje się, że tak.

Historia Sary jest jedną z tych trudnych, kiedy po głowie błąka się pytanie "dlaczego?". Dwoje ludzi, których marzeniem jest nowy członek rodziny, którzy mają wszystko i jeszcze więcej, by zapewnić mu szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Dlaczego nastolatki rodzą dzieci, dlaczego narkomani potrafią donosić zdrową ciążę, dlaczego ludzie wyrzucają noworodki na śmietnik, a inni, którzy pragną tylko tego, nie mogą mieć potomstwa? To bardzo traumatyczne doświadczenie, ale właściwie nie o tym jest ta książka. 

"Surogatka", to opowieść o nadziei, o ciągłej walce, o miłości i wzajemnym wsparciu. To historia rodziny, która może wszystko, mamy i córki, które niesamowicie się do siebie zbliżyły. To wręcz coś niesamowitego, swego rodzaju cud. Z pewnością bardzo wiele można z tej książki wynieść, chociażby samo nastawienie do życia, sposób na wyciszenie się i współpracę z drugą osobą. Na pewno było wiele par przed Sarą i Billem, i pewnie będzie ich jeszcze bardzo dużo w podobnej sytuacji. I jestem niemal pewna, że sporo z nich nie poradziło sobie z tą sytuacją. A oni wytrwali i jeszcze mocniej się ze sobą złączyli. To od takich ludzi trzeba się uczyć życia ze sobą.

Kończąc czytać tę książkę byłam niesamowicie szczęśliwa, że historia Sary i Billa miała pozytywne zakończenie. Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem, a rodzina Connellów jest doskonałym przykładem na to, że upór i gorliwa wiara w cel mogą przenosić góry.


czwartek, 5 marca 2015

DOROTA PONIŃSKA "Podróż po miłość. Emilia"


"Podróż po miłość" brzmi jak zapowiedź romansu, choć autorka powiedziała mi, że w zamyśle miała to być powieść historyczna. W istocie była i tym, i tym, a może nawet czymś więcej.

Emilia po śmierci matki trafia do klasztoru, gdzie żyje spokojnie i skromnie. Szczytem jej marzeń jest zostać przełożoną, co wkrótce może się ziścić. Pewnego dnia w klasztornych murach zjawia się Selim, człowiek, który ma wieści o zaginionym wiele lat temu podczas powstania listopadowego, ojcu Emilii. Cały jej poukładany świat wywraca się do góry nogami. Wraz z mężczyzną wyrusza w odległą podróż do Turcji, by wykupić ojca z niewoli. Czy jednak zdąży na czas? Po drodze kobieta odkrywa świat na nowo, widzi co ją ominęło i czego jeszcze może w życiu doświadczyć. Poznaje też Zakira, wojownika i miłośnika poezji, który już wkrótce całkowicie zmieni jej życie.

Bliski Wschód, to świat muzułmanów, haremów, meczetów i bogactwa kolorów. To świat, którego do końca nie rozumiemy i który traktujemy stereotypowo. Dorota Ponińska pokazuje czytelnikowi piękno tej obcej kultury, sposób myślenia, ale też religię. A wszystko to z perspektywy kobiety, która jeszcze do niedawna była zamknięta w klasztorze o twardych regułach, w którym ciało postrzegane było jako źródło grzechu.

Nie wszystko w tej powieści jest idealne. Niektóre wątki wydają się naciągane, albo zrobione trochę na siłę, jednak czyta się przyjemnie i lekko. Na uwagę zasługują zdecydowanie rozdziały poświęcone perskiemu poecie Rumiemu, które w piękny, ale równie bolesny sposób pokazują, jak wygląda głęboka miłość i jaką pustkę pozostawia, gdy już odejdzie.

Bohaterowie wykreowani zostali starannie, ale to raczej z ich charakterów, nie z wyglądu, dowiadujemy się o nich najwięcej. Jest oczywiście postać jednoznacznie zła, która zwykle komplikuje sytuację, ale jest też kilka, które kojarzą się jedynie z ciepłem. Momentami brakowało mi stanowczego działania bohaterów, którzy konflikty rozwiązywali po najmniejszej linii oporu. Za mało w nich było wiary w swoje możliwości i uporu w dążeniu do prawdy, zadowalali się półśrodkami.

Ostatecznie jestem zadowolona z lektury, szczególnie zaś spodobały mi się opisy Bliskiego Wschodu i życia w tureckim haremie. Choć to powieść, wytłumaczyła mi kilka kwestii, o których nie myślałam inaczej niż przez pryzmat stereotypu.


Za książkę serdecznie dziękuję Pani Dorocie Ponińskiej :)

niedziela, 1 marca 2015

WM. PAUL YOUNG "Chata"



Jakiś czas temu (czyt. milion lat temu) recenzowałam "Rozdroża" Younga i byłam zachwycona tym, w jaki sposób autor postanowił przedstawić obraz nieba. "Chata" była pierwszą książką pisarza, jego bardzo dużym sukcesem, nie mogłam więc przejść obok niej obojętnie.

Podczas rodzinnego pikniku zostaje porwana najmłodsza córka Macka. Wszystkie poszlaki wskazują na nieuchwytnego dotąd mordercę dzieci. Główny bohater przez bardzo długi czas obwinia się o śmierć córeczki, co negatywnie wpływa na jego rodzinę. Pewnego dnia Mack dostaje wiadomość by udał się do chaty, w której znaleziono zakrwawioną sukienkę jego małej Missy. Zaprasza go tam Tata, czyli nazywany tak przez jego żonę... Bóg.

Po lekturze "Rozdroży" wiedziałam już czego mniej więcej się spodziewać, nie zdziwił mnie zatem obraz Boga, jako czarnoskórej kobiety oraz Ducha Świętego w postaci małej Chinki. Sama forma książki również jest podobna, bohater wybiera się na spotkanie z Bogiem by wyjaśnić kilka kwestii i mówiąc kolokwialnie "ulżyć sobie".

Powieść jest dobrze przemyślana i głęboko trafia do czytelnika. Autor poruszył tu problemy, z którymi każdy z nas boryka się na co dzień i starał się pokazać je z perspektywy Boga. Śmiały krok, w moim odczuciu bardzo udany.

Coś mnie jednak miejscami w tej książce drażniło. Może sama postawa Macka, słuszna, ale wyglądająca naiwnie ufność. Zdarzało się, że niektórych dialogów nie umiałam strawić, tak bardzo były wypełnione nadzieją i miłością. Za dużo tego dobrego, mimo wszystko, poczułam przesyt słodyczy.

Nic nie zmieni jednak faktu, że "Chata", to bardzo dobrze napisana powieść, która w prosty sposób pokazuje złożone relacje, jakie zachodzą pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Jest to próba wytłumaczenia pewnych mechanizmów rządzących światem, próba zreferowania ich z drugiej strony. Taka książka nie jest dla wszystkich, ateiści pewnie by ją zdyskredytowali, ale mnie się spodobała.