niedziela, 26 lutego 2012

ANDROMEDA ROMANO-LAX "Hiszpański smyczek"


„Hiszpański smyczek” jest porównywany z książką, którą bardzo lubię – „Cieniem wiatru” Zafóna. Na pewno jest to prawdą, jeśli chodzi o objętość (ponad 500 stron), częściowo również klimat powieści, która przenosi nas w wiele pięknych miejsc. Fabuła jednak, różni się zdecydowanie, stąd moje spostrzeżenie, że porównanie nie jest do końca trafne.

Zaczyna się ciekawie. W Campo Seco rodzi się chłopczyk, którego imię zostaje błędnie wpisane na jego akcie zgonu. Taaak, dobrze widzicie, akcie zgonu. Gdy okazuje się, że dziecko żyje, imienia nie można już zmienić. I tak poznajemy Feliu (w pierwotnej wersji Feliza, co oznacza szczęście) Delagro, nieszczęśliwca z chromym biodrem. Jego życie zmienia się, gdy w spadku po ojcu otrzymuje smyczek. Początkowo gra na skrzypcach, prawdziwy przełom następuje, kiedy pierwszy raz słyszy dźwięki wiolonczeli na koncercie tria ze sławnym pianistą El Nene.

Życie Feliu śledzimy od jego nie całkiem szczęśliwego początku, do melancholijnego końca. W tym czasie zwiedzamy wiele pięknych miejsc – Hiszpanię, Barcelonę, Paryż. Wraz z nim mieszkamy na królewskim dworze, później przenosimy się z miasta do miasta pociągiem. Jesteśmy świadkami sukcesów, ale i porażek. Poznajemy również kilka znakomitych osobistości jak sam Picasso.

Historycznie patrząc, jest to okres, gdy do władzy dochodzi Hitler oraz generał Franco w związku z czym pojawiają się wzmianki o eksterminacji Żydów, o lęku przed śmiercią oraz o ciężkich czasach, które nastają wszędzie.

Początkowo trudno mi się było wciągnąć, nie znajdziemy, bowiem w „Hiszpańskim smyczku” dynamicznej akcji, czy szybkich jej zwrotów. Po prostu nie da się jej przeczytać na raz, trzeba ją sobie odpowiednio dawkować. Na pewno jest to lektura obowiązkowa dla fanów muzyki klasycznej, dla tych, którzy uwielbiają brzmienie wiolonczeli, pianina i skrzypiec.

Historia mi się podobała, choć męczyłam ją i męczyłam dość długi czas. Czasem lubię sięgnąć po coś takiego zwyczajnie dla odmiany, bo nie jest to opowiastka na jeden wieczór, a historia całego życia ze wszystkimi jego obliczami.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Dziękuję!
www.nk.com.pl

sobota, 25 lutego 2012

GAYLE FORMAN "Jeśli zostanę"


Na początku, gdy usłyszałam o tej książce nie bardzo miałam ochotę ją czytać. Pomimo to, gdy dorwałam ją w bibliotece, zdecydowałam, że może jednak warto. Dodam, że przeczytałam w dwie godziny.

W dniu, gdy spada pierwszy śnieg, a lekcje zostają odwołane, rodzina Mii postanawia wybrać się w odwiedziny do kilku osób. W czasie podróży zdarza się jednak tragiczny wypadek, w którym giną wszyscy prócz dziewczyny. Ta zaś, opuszcza swoje ciało by obserwować siebie samą i jej bliskich, czekających na cud. Mia musi dokonać wyboru, czy odejść jak reszta rodziny, czy zostać dla tych, którzy wciąż na nią czekają.

Książka, to tylko 24 godziny z życia głównej bohaterki. W trakcie tych dwudziestu czterech godzin poznajemy jej życie, pasję grania na wiolonczeli, chłopaka Adama, ogromną więź z rodzicami, których nie dane jej będzie zobaczyć nigdy więcej, jeśli zdecyduje się zostać. Mia musi dokonać bardzo trudnego wyboru, pomiędzy chęcią połączenia się z rodziną, a miłością do chłopaka, dziadków i przyjaciółki.

Sama nie wiem, co zrobiłabym na miejscu dziewczyny, czy miałabym siłę pogodzić się ze stratą, czy umiałabym z dnia na dzień zmienić swoje życie, dostosować się do niego. Mia ma na to tylko jeden dzień i do samego końca trzyma czytelnika w niepewności.
Książka napisana jest lekkim językiem, dotyczy trudnej decyzji, ale poprzez wspomnienia Mii, mamy szansę również się uśmiechnąć. Nie jest to jakieś wybitne dzieło sztuki, ale wcale nie musi nim być, gdyż sytuacja jest przedstawiona w sposób idealny i dostosowany do wieku głównej bohaterki.

Zdecydowanie polecam, myślę, że nie zmarnujecie na niej swojego czasu, a może troszkę zastanowicie się nad swoim życiem, pomyślicie, co by było gdyby.

poniedziałek, 13 lutego 2012

CARLOS RUIZ ZAFÓN "Cień wiatru"


Zafóna pokochałam ze względu na „Grę anioła”, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Na „Cień wiatru” czekałam długo i jak zwykle długo się do niego zabierałam. Na szczęście w końcu mi się udało i muszę przyznać, że autor po raz kolejny mnie oczarował.

Głównym bohaterem jest Daniel Sempre, którego troszeczkę mogliśmy już poznać w „Grze anioła”. Daniel, zgodnie z rodzinną tradycją udaje się z ojcem na Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie ma sobie wybrać jedną z nich, by zostać jej opiekunem. Pozycja, którą wybiera nosi tytuł „Cień wiatru”, a napisał ją niejaki Julian Carax. Po jej przeczytaniu chłopak postanawia znaleźć cokolwiek o pisarzu, który zawładnął nim poprzez swoją książkę. Przypadkowo Daniel wplątuje się w sprawę człowieka, który niszczy wszelki ślad po Julianie Caraxie, sprawę, która może zagrażać również jemu.

Czytając, znów miałam okazję przenieść się do świata, którego specyficzność cechuje Zafóna. A trzeba przyznać, że jest to świat, który wciąga bez reszty z każdą przeczytaną stroną. Historia Daniela bardzo mi się spodobała, szczególnie zaś fragment opowieści Nurii Monfort. Jedyne, co mnie raziło, to przekleństwa, które do języka powieści w ogóle nie pasują. Zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi, po prostu sobie są i w niczym mi nie wadzą, tutaj, choć występowały stosunkowo rzadko, świeciły po oczach jak neony.

Co do miejsca akcji, przenosimy się, jak chyba w każdej książce Zafóna, do przepięknej Barcelony. Miasto zawsze przedstawione jest dosyć szczegółowo, możemy zobaczyć jego piękno, ale również i tą ciemną stronę, która nieodmiennie interesuje i intryguje.  
Ulubioną postacią stał się dla mnie Fermin Romero de Torres, którego humor (przede wszystkim) i odwaga nie rzadko wprawiały mnie w zdumienie.

Cóż, książkę mogę polecić każdemu molowi książkowemu, gdyż cała akcja właśnie na książce się skupia, zatem myślę, że trafi również do waszych serc.

czwartek, 9 lutego 2012

ALICE SEBOLD "Córeczka"


Pani Seboldt jest osobą o bardzo ciekawym życiorysie. Studiowała aż na trzech uczelniach, a pierwszą książkę opublikowała dopiero w wieku 36 lat. Większość zapewne kojarzy ją, jako autorkę bestselleru „Nostalgia anioła”

„Córeczkę” chciałam przeczytać, bo jakiś czas temu pojawiały się na jej temat same pochlebne recenzje. Stwierdziłam, że może to być dobry początek na poznanie twórczości autorki. Cóż, tym razem niestety się myliłam.

„Córeczka” zaczyna się w momencie, gdy Helen Knightly zabija swoją chorą matkę, z którą nie potrafi wytrzymać już ani chwili dłużej. Dalsza część książki jest jej ucieczką od tego, co zrobiła oraz wspomnieniami z okresu dzieciństwa. Akcja opiewa na mniej więcej 2 lub 3 dni poprzetykane historiami, które przypominają się Helen w najmniej prawdopodobnych momentach. Są to wspomnienia pełne bólu i tajonego żalu do matki za to, jaka była.
Niestety ja tego nie kupuję. Męczyłam się niesamowicie czytając tę książkę, działania kobiety były dla mnie kompletnie nieracjonalne, retrospekcje przebiegały chaotycznie. Może zwyczajnie nie lubię książek, w których mało się dzieje… nie było tu dla mnie nic fascynującego.

Do autorki bynajmniej się nie zniechęcam, mam zamiar przeczytać jeszcze przynajmniej „Nostalgię anioła”. Wierzę, że zrehabilituję nią sobie początkowe rozczarowanie Alice Sebold. Co do „Córeczki”, decyzję pozostawiam wam.

___

Z ogłoszeń parafialnych:
Moja siostra bierze udział w konkursie na modelkę. Bardzo chciałabym pomóc jej wygrać, w związku z czym proszę was o oddanie na nią głosu. Głosować można tylko raz, także każdy głos jest na wagę złota. Z góry bardzo dziękuję za pomoc.

piątek, 3 lutego 2012

ZBIGNIEW MACHOWSKI "Chciwość jest dobra"


Zbigniew Machowski jest dziennikarzem, redaktorem i sekretarzem redakcji „Gazety Wyborczej”. Jest również związany z rynkiem kapitałowym, co niewątpliwie wpłynęło na kształt jego książki. A ta, jak sam tytuł wskazuje, jest o chciwości, która nieźle sobie radzi w dzisiejszych czasach i zawsze znajduje się na górnej półce.

W Moskwie rozpoczyna się super tajna operacja – światowy kryzys zagraża potędze Rosji, a Polska ma duże zasoby gazu łupkowego, który może mocarstwo doprowadzić do upadku. Cóż z tym fantem zrobić? Przejąć złoża z Polski, oczywiście. Pułkownik Blazow opracowuje dokładnie plan, który początkowo działa bez zarzutu, ale później, zaczyna wymykać się spod kontroli. W sprawę wmieszane jest dużo osób postronnych, hakerzy oraz Bank Stern&Sons, który tylko pozornie sprawą się nie interesuje.

Trudno mi o tej książce pisać w sposób ciekawy i jednocześnie nie zdradzić za wiele. Sama często nie sięgam po tego typu pozycje, a chyba powinnam zacząć, gdyż kolejny raz zostałam miło zaskoczona. Z tyłu okładki możemy przeczytać, iż jest to thriller… ja chyba bym się z tym nie zgodziła, chociaż może zwyczajnie ogólna koncepcja książki nie pasuje mi do tego gatunku.

Cała fabuła opiera się na aferze na wielką skalę, w którą wmieszane jest wiele osób zupełnie z nią niezwiązanych, przez co narażonych na niebezpieczeństwo. Poznajemy sprawę z kilku perspektyw – Blazowa, prezesa oraz pracowników banku Stern&Sons oraz polskiego hakera Maksa i dziennikarki Joanny.

W krótkim czasie dzieje się bardzo dużo, akcja jest dynamiczna, szybka i wielowątkowa. Bohaterowie nie całkiem czarni, ale też nie do końca biali, wszystkiego się po nich można spodziewać. Na pierwszym planie, zdecydowanie jest chciwość, która zaślepia człowieka, wyciąga po niego szpony i zakleszcza w nich, tak, że staje się on maszynką do zarabiania pieniędzy. Chciwość jest dobra, bo pozwala nam wspiąć się na wyżyny luksusu, być panem i władcą. Niestety ceną, jaką należy za to zapłacić, są ludzkie odruchy, współczucie i trzeźwe myślenie, bez przeliczania każdego interesu na grube miliony.

Polecam, świetna pozycja.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Nowy Świat. Dziękuję!
www.nowy-swiat.pl