czwartek, 31 maja 2012

Zwiastun - "Księga ogni"

Jako iż zbliża się sesja, a ja powinnam się w tej chwili uczyć historii kina, wrzucam wam zwiastun najnowszej książki Wydawnictwa Mała Kurka.
Fanom na pewno się spodoba, ja zacieram rączki :)

Przedstawiam wam "Księgę ogni" Jane Borodale



wtorek, 29 maja 2012

SYLWIA SERWA "Istnienie. Dwa światy"


Sylwia Serwa jest moją rówieśniczką, mieszkającą w Opolu Lubelskim. Pisze od dawna, mówi, że jest to jej „nałóg”. Poza „Istnieniem” ma w swoim dorobku setki opowiadań.

Główna bohaterka książki, Julia, ma 17 lat i złamane serce. Rzucił ją chłopak, a ta nie widząc innego wyjścia, postanawia się zabić. Po kilku próbach samobójczych w końcu jej się udaje i przenosi się do innego świata. Tam wita ją Caria, która uczy dziewczynę reguł, obowiązujących w Złym Świecie. Julia postanawia zemścić się na swoim Księciu i zamienić jego życie z nową dziewczyną w koszmar.

Powieść jest bardzo krótka, właściwie dobiega końca zanim na dobre się zacznie. Minusem takiej objętości książki, jest fakt, że akcja rozwija się wręcz za szybko, mam wrażenie, że niektóre wątki nawet nie miały szansy się rozwinąć.

Po śmierci, Julia zmienia się w potwora, któremu robienie krzywdy sprawia przyjemność. W ogóle nie pasuje mi to do jej osobowości. Nie miałam okazji poznać jej bliżej za życia, ale wydaje mi się, że nawet po śmierci zachowuje się resztki tożsamości, które Julia wyrzuca jak dziurawe skarpetki. Jak na mój gust, książkę można było pociągnąć w stronę samobójstwa, te wątki podobały mi się najbardziej.

Zakończenie otwarte, sugeruje, że będą dalsze części. Mam nadzieję, że lepszych, bo ta pierwsza niestety mnie zawiodła. Powieść kończy się, jakby się urwała. Nie było to jakieś płynne zakończenie z pointą… coś jakby urwać książkę w trakcie jakiegoś rozdziału. Nie spodobało mi się to.

Ciężko ocenić mi tę książkę. Pomysł jest bardzo dobry, ale niestety realizacja kuleje. Powiedziałabym, że całość mogłaby być ledwie prologiem w dłuższej wersji. Oby kolejne tomiki nadrobiły tę lukę. I tego właśnie życzę autorce.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa NovaeRes. Dziękuję!

czwartek, 24 maja 2012

JENNIFER CLEMENT "Trucizną mnie uwodzisz"


Jennifer Clement studiowała literaturę angielską, literaturę francuską i antropologię. Jej dzieła przetłumaczono na jedenaście języków, a jej nazwisko znalazło się wśród pisarzy współczesnych w zbiorze dokumentującym prace „cieszące się największym uznaniem w świecie literatury”.

„Trucizną mnie uwodzisz”, to już druga książka, którą miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mała Kurka. Wprost nie mogłam się jej doczekać (niedawno pokazywałam wam zwiastun, pamiętacie?), taka byłam ciekawa cóż to będzie.
Zacznę jednak od krótkiej prezentacji fabuły. 
Główna bohaterka, Emily Neale, mieszka z ojcem w Mexico City, zajmuje się kolekcjonowaniem opisów kobiet-morderczyń, zna życiorysy każdego ze świętych i pomaga w sierocińcu im. Świętej Róży z Limy. Jej życie zmienia się, gdy do domu sprowadza się praktycznie nieznajomy kuzyn, Santiago. Jakie sekrety skrywa ten dziwny członek rodziny?

Po pierwsze, muszę pochwalić szatę graficzną. Uwielbiam Małą Kurkę, za taką piękną oprawę ich książek. Podobnie było z „Siostrzycą”. Dzięki takiej okładce, książka wiele zyskuje w moich oczach.

Po drugie – fabuła. Początkowo nie wzbudzała we mnie zbyt silnych emocji. Nie widziałam związku między nią, a faktami dotyczącymi morderczyń, które to wplecione zostały pomiędzy rozdziałami. Później wszystko nabrało wyrazistości i czytałam z sercem bijącym jak dzwon. Nie liczyło się nic innego, ta powieść bije magnetyzmem.

Język jest specyficzny. Trzeba się do niego przyzwyczaić, ale jak już się to zrobi, to później człowiek łapie się na tym, że nawet myśli w podobny sposób.
Bohaterowie bardzo zróżnicowani. I dobrze! Największą sympatią zapałałam zdecydowanie do Matki Agaty, której nie da się nie lubić. I myślę, że nie tylko ja mam takie zdanie. Najmniej polubiłam Santiego. Myślę, że było to zamierzone. To taki typ, którego ciężko rozgryźć, czytelnik od samego początku ma wrażenie, że coś jest z nim nie tak jak powinno być.

Komu mogę polecić? Każdemu bez wyjątku. Dawno nie czytałam takiej książki. Nie potrafię opisać wrażenia, jakie na mnie zrobiła.

„Kobieto, bogini
Trucizną spojrzenia mnie uwodzisz
Kobieto, rozsiewasz wokół woń
Kwitnącej pomarańczy”

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Mała Kurka. Dziękuję serdecznie!

poniedziałek, 21 maja 2012

KRISTAN HAWKINS "Kapelusze doni Nicanory"


Zazwyczaj jest u mnie tak, że czytam recenzję danej książki i zapisuję ją sobie na listę „książek do przeczytania”. W zależności od tego, kiedy znajdę daną pozycję w bibliotece, albo pamiętam, o czym była, albo nie. W tym przypadku zupełnie nie pamiętałam, więc troszkę zwlekałam z przeczytaniem. Okazało się, że nie słusznie, gdyż, gdy tylko sięgnęłam po powieść, od razu przeniosłam się do odludnego Valle de la Virgen, gdzie życie od lat biegnie tym samym, utartym szlakiem.

Główną bohaterką jest dona Nicanora, która nie jedno w życiu przeszła, a obecnie użera się z trójką swoich temperamentnych dzieci. Jedno z nich – Ernesto, wraca z podróży, przywożąc ze sobą do miasta Gringito – dziwnego mężczyznę, który rozmawia tylko z najmłodszą córką Nicanory, Neną i wprowadza zamęt, medytując pod eukaliptusem na rynku. W tym czasie do miasta zostaje sprowadzony również lekarz Arturro. Co jak co, ale dwóch obcych, pojawiających się w miasteczku, w którym od lat nic się nie zmienia, może zwiastować jedynie kłopoty.

Opowieść skupia się głównie na Nicanorze, ale poznajemy ją z różnych perspektyw, więc mamy okazję zapoznać się z większością mieszkańców Valle de la Virgen (których szczerze mówiąc, nie ma zbyt wielu). Najbardziej polubiłam donę Glorię, żonę burmistrza, która słynęła ze swoich dziwactw i częstych depresji.

Książkę czyta się przyjemnie, ma krótkie rozdziały i jest napisana w sposób humorystyczny, o co bym jej nie podejrzewała, patrząc na przykład na okładkę. Podobała mi się, choć początkowo nie umiałam wczuć się w jej klimat. Jest to historia rodem z innej epoki, miasto, w którym najważniejszą funkcję pełni golarz (facet od golenia bród), a o komputerach nawet się nie słyszy. Bardzo miło spędziłam przy niej czas, uśmiechnęłam się nie raz, łezka w oku również się zakręciła. Dobra powieść, temu nie można zaprzeczyć.

sobota, 19 maja 2012

HENRYK DERUS "Poligon"


Kiedy przeczytałam opis „Poligonu”, przed oczami stanął mi obraz ławeczki z serialu „Ranczo Wilkowyje” i jej stałych bywalców pod wpływem. Tytułowy poligon, to podobne miejsce, na którym prym wiodą Kędzierzawy, Chrypa, Alfabeta i Kinol.

Najpierw poznajemy historię każdego z nich, to, jak z porządnych obywateli Badziejowic, stali się największymi pijusami w wiosce. Następnie mamy okazję śledzić ich losy, wszelkie przygody, śmieszne, niebezpieczne lub zwyczajne, codzienne.

Książka nie należy ani do długich, ani do skomplikowanych, czy trudnych w odbiorze. Ot, rozrywka na jeden wieczór. Czyta się o tyle ciekawie, że każdy z bohaterów posługuje się nieco inną gwarą, przez co łatwo ich szybko zapamiętać, występują również bardzo oryginalne przekleństwa, o których do tej pory nie słyszałam.

Powieść, w dosyć żartobliwy sposób i z przymrużeniem oka ukazuje częsty problem, jakim jest alkoholizm. Pod przykrywką śmiesznych sytuacji kryje się poważna choroba, która naszych bohaterów doprowadziła niemal do ostateczności – kiedyś dobrzy gospodarze, teraz czekają pod sklepem na darczyńcę, który wrzuci im coś do kapelusza. Właściwie tylko od czytelnika zależy, czy dostrzeże drugie dno lektury, czy może po prostu uśmiechnie się czytając np. o tym, jak jeden z bohaterów praktycznie wyleciał w powietrze razem z szaletem, który akurat czyścił.

Całość mocno przeciętna. Sam pomysł na książkę, jest moim zdaniem bardzo dobry, z realizacją też nie jest do końca źle, ale czytając, miałam poczucie jakiejś pustki. Ewidentnie czegoś mi w niej brakowało, była za mało plastyczna, za dużo w niej było papierowości i płaskości.
Czy polecam? Jak powiedziałam, źle nie jest, na pewno spodoba się fanom bohaterów serialu „Ranczo”.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję!
www.novaeres.pl

poniedziałek, 14 maja 2012

CARLOS RUIZ ZAFÓN "Marina


Wydaje mi się, że nie ma wśród moli książkowych osoby, która nie słyszałaby, kim jest pan Zafón. Kojarzymy go przede wszystkim z książek „Cień wiatru”, czy „Gra anioła”. Obie czytałam i bardzo mi się podobały, wzięłam się zatem za kolejną.

Akcja, standardowo dzieje się w Barcelonie, ci z was, którzy już z prozą pisarza się zetknęli, będą mieli jako taką orientację w terenie, myślę też, że szybciej wczujecie się w klimat.
Pewnego dnia Óscar Drai wybiera się na przechadzkę do dzielnicy starych, secesyjnych pałaców. Wchodzi do jednego z nich, gdzie słyszy piękną muzykę. W środku, znajduje zegarek, a przyłapany przez właściciela posesji na myszkowaniu, czym prędzej ucieka, nieświadomie zabierając zdobycz ze sobą. Kilka dni później wraca, by zwrócić przedmiot i na swej drodze spotyka Marinę, która na zawsze zmienia jego życie.
Razem z przyjaciółką zaczynają śledzić dziwną damę w czerni i wplątują się w historię godną miana sennego koszmaru.

Niewątpliwym atutem książek Zafóna jest to, że bardzo szybko się je czyta. Akcja nie stoi w miejscu, zawsze dzieje się coś ciekawego, a autor nie raz potrafi nas zaskoczyć. Duży plus za ciekawą i nietuzinkową fabułę, której na pewno się tu nie spodziewałam.
Bohaterowie również dobrze dobrani. Óskar, który mieszka w Internacie i Marina, która potrzebuje prawdziwego przyjaciela i skrywa w sobie tajemnicę, którą chce się z kimś podzielić.

Zakończenie również zaliczę na plus (wiem, to już nudne), nie było tradycyjnego happy endu, który czasem jest tak przewidywalny, że aż mdli. Było za to dosyć melancholijnie i refleksyjnie.

Zafón jest pisarzem, który do tej pory mnie nie zawiódł i jego książki, mogę polecić każdemu w ciemno. Choć „Marina” pisana była właściwie dla młodzieży, to myślę, że nie tylko młodzieży się spodoba. Uważam, że jest to powieść dla fanów tajemnic, dreszczyku emocji, powiewu grozy, czy po prostu dobrej, wciągającej lektury na nudne popołudnie.

_______

Dosyć długo wymigiwałam się od oTAGowania. To nie dlatego, że nie chciałam brać udziału w zabawie. Przeciwnie, lubię takie rzeczy i dziękuję Chabrowej za wytypowanie :). Niemniej ostatnio miotam się to tu, to tam, pewnie zauważyliście, że i na blogu spędzam mniej czasu. Pocieszam się tym, że już niedługo wakacje.
No, w każdym razie zabieram się za odpowiadanie na pytania, więcej informacji znajdziecie tu

1. Ulubiona książka? Dlaczego?
Hmm, ciężka sprawa, mam dużo książek, które lubię. Ostatnio bardzo wciągnęłam się w serię "Jutro" (poświęcam jej każdy wykład ;)), bardzo lubię również "Zmierzch", "Millenium", czy "Milczące słowa". Długo by wymieniać, takiej najbardziej ulubionej chyba nie mam.

2. Masz jakieś zwierzęta w domu? Jakie?
Mam, pieska. Wabi się Max i jest już dosyć stary. Wcześniej miałam również szczurka, niestety zdechł.

3. Uprawiasz jakieś sporty? A może wolisz oglądać je w telewizji. Jeśli tak to jakie?
Okazyjnie siatkówkę, którą bardzo lubię. W gimnazjum grałam nawet w reprezentacji szkoły. W poprzednim semestrze trenowałam ergometr wioślarski, a teraz chodzę jeszcze na aerobik :). W telewizji zazwyczaj oglądam jakieś typowo męskie sporty i to tylko wtedy, gdy ogląda je mój tata.

4. Ulubiony autor książek?
Nicholas Sparks <3

5. Ulubiony kolor?
Bardzo długo był nim fioletowy, który chyba już mi się przejadł. Ostatnio eksperymentuję, więc można u mnie znaleźć dużo różnych kolorów. Neony i pastele w modzie!

6. Jeśli miałbyś/miałabyś wziąć ze sobą na bezludną wyspę cztery rzeczy, co by to było?
Rzeczy. Na pewno jakąś książkę, chociaż pewnie nie umiałabym się zdecydować, którą. Poza tym jakiś ochronny krem z filtrem, zdjęcie mojego mężczyzny (bo jego nie mogę zabrać skoro nie jest rzeczą ;)) i kostium kąpielowy.

7. Masz ulubiony film? Jaki?
Mam! Burleska.

8. Kiedy czytasz najchętniej? Pora dnia.
Ostatnio w autobusie, jak wyjeżdżam i wracam z uczelni. W wakacje zazwyczaj rano, jak się obudzę.

9. W jakiej pozycji czytasz?
Najczęściej na siedząco.

10.  Co musisz mieć podczas czytania pod ręką? Notatnik, szklanka wody, czy może nic?
Czasem mam herbatę. Ale najczęściej, muszę się przyznać, telefon komórkowy :)

11. Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś prowadzić bloga z recenzjami książek?
To było tak dawno temu, że właściwie nie pamiętam. Ale podejrzewam, że głównie dlatego, iż zawsze czytałam wyjątkowo dużo i stwierdziłam, że będzie miło wrócić do recenzji danej książki, gdybym zapomniała o czym była. Poza tym, wiele ciekawych książek można tu poznać, wielu wspaniałych moli książkowych :).

Uporałam się :). Swoich pytań nie daję, kto chce, może odpowiedzieć u siebie na te. Podejrzewam, że większość już brała udział w zabawie, tylko ja jestem tak w tyle.

Obiecuję poprawę!

niedziela, 6 maja 2012

LAURA WHITCOMB "Światła pochylenie"


Laura Whitcomb z zawodu jest nauczycielką języka angielskiego. „Światła pochylenie”, to jej pierwsza powieść i mam nadzieję, że nie ostatnia, bo bardzo miło spędziłam przy niej czas. Już sam początek jest intrygujący: „Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, gdy jest się martwym.”.

Główna bohaterka, Helen, jest Światłem. Umarła, ale z jakiegoś powodu nie może iść do nieba, więc błąka się po ziemi za swoimi gospodarzami, których wybiera sobie dość przypadkowo. Pewnego dnia, przebywając ze swoim ówczesnym gospodarzem Brownem, na lekcji angielskiego, którego ów oczy, zauważa, że ktoś się jej przygląda. Okazuje się, że tą przypatrującą się jej osobą jest James, który zajął ciało jednego z uczniów – Billego, gdy ten przedawkował narkotyki. Od tej pory Helen i jej nowy przyjaciel szukają drugiego ciała, tym razem dla dziewczyny, by nic nie stało im na przeszkodzie do bycia razem.

Zacznijmy od fabuły – pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem, za co duży plus. Wątek romansowy jest na przyzwoitym poziomie, nie ma słodzenia, jest za to wiele przeszkód na drodze kochanków.

Książka przykuwa do fotela, nie da się od niej oderwać, bo chce się koniecznie wiedzieć, co będzie dalej. Zakończenie iście dramatyczne, takie, jakie najbardziej zapadają człowiekowi w pamięć.

Ciekawe jest przedstawienie bohaterów. Jako Światło, są ludźmi dorosłymi, w prawdziwym życiu, wchodzą zaś w ciała nastolatków i muszą zachowywać się tak, aby nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak. Jest to trudne o tyle, iż pragnąc być ze sobą, napotykają masę przeszkód – ich rodzice nie rozumieją relacji pomiędzy nimi, a nie mogą dowiedzieć się prawdy.

Podsumowując, książka o dobrym przesłaniu, który każdy odczyta we własnym zakresie i po swojemu, bardzo dobra i oryginalna fabuła oraz element dramatyczny, przyszpilą was do fotela na kilka godzin, ale nie będziecie żałować.

wtorek, 1 maja 2012

Zwiastun "Trucizną mnie uwodzisz"

Pozdrawiam was majówkowo, mam nadzieję, że wszystkim pogoda dopisuje :).
Zapraszam też do oglądania zwiastuna książki "Trucizną mnie uwodzisz" Wydawnictwa Mała Kurka.

http://www.youtube.com/watch?v=36GBvsEjRJI