środa, 31 lipca 2013

JONAS T. BENGTSSON „Submarino”


„Submarino” wyróżniono Nagrodą Literacką P.O. Enquista 2010, w tym samym roku została również zekranizowana pod tym samym tytułem. Ja trafiłam na książkę, jak zwykle zresztą, przypadkowo w bibliotece, a jako że na mojej liście widniała od X czasu, to grzechem byłoby jej nie wypożyczyć.

W „Submarino” bohaterów mamy kilkoro i próżno byłoby szukać wśród nich pozytywnych. Najpierw poznajemy Nicka – mężczyzna wychodzi właśnie z więzienia, gdzie odsiadywał karę za ciężkie pobicie. Mieszka sam, ostro trenuje na siłowni i usiłuje zapomnieć o swojej dawnej miłości Anie. Przy okazji śledzimy losy brata Any Ivana, który pomieszkuje w starej, spalonej fabryce i próbuje w jakiś sposób wiązać koniec z końcem.
Następnie akcja przenosi się do mieszkania brata Nicka oraz jego małego synka Martina. Ojciec Martina od dawna jest w ciągu narkotykowym, żeby mieć pieniądze na utrzymanie dziecka, sam zaczyna dealować heroiną.

Książka jest swojego rodzaju hipnozą. Wciąga czytelnika w swój brudny świat, opowiada mu najgorsze historie, które przecież zdarzają się na co dzień, ale o których właściwie się nie myśli. Seks, narkotyki, koksy, dziwki, handlarze i mordercy. Tutaj każdy z nich znajdzie swój azyl. Nie wiem, co takiego jest w prozie Bengtssona, może to, że nie owija w bawełnę. A może po prostu temat, który nigdy się nie przedawnia, przeciwnie, często przybiera na sile.

Powieść jest bardzo realistyczna, czytelnik na własnej skórze może poczuć się dilerem, jak to jest żyć na granicy społeczeństwa i prawa. Jak radzić sobie w niebezpiecznych sytuacjach, jak wyrobić sobie w mieście pozycję i przy tym wszystkim, jak nie zwariować.

Jestem pod sporym wrażeniem, polecam szczególnie tym, którzy mają dosyć mdłych happy Endów i dla odmiany zapewniliby sobie garść czegoś mocnego, czegoś noir. 

piątek, 26 lipca 2013

JOEL FUHRMAN "Superodporność. Jak czerpać zdrowie z każdego posiłku"

Doktor Joel Fuhrman jest czołowym ekspertem profilaktyki i odwracania procesów chorobowych. W swojej książce przedstawia prosty przepis na życie bez antybiotyków, chorób, a nawet sposób na pozbycie się raka! Jak dokonać tego swoistego cudu?

Otóż dr Fuhrman twierdzi, iż opracowana przez niego dieta w bardzo mocny sposób wspiera nasz organizm i pozwala mu wypracować superodoporność, która poradzi sobie nawet z najgroźniejszą chorobą. Brzmi dosyć niewiarygodnie, aczkolwiek w książce zostaje przytoczonych wiele wypowiedzi osób już wyleczonych ze swoich przypadłości, lub też takich, które dzięki odpowiedniemu sposobowi żywienia właściwie nigdy nie chorują. 

W czym tkwi sekret? Zielonolistne warzywa, nasiona, jagody, warzywa krzyżowe.  Jest to dieta wegańska obfitująca w produkty, które mają kolosalny wpływ na naszą odporność oraz na szczupłą sylwetkę. Przy jedzeniu odpowiedniego połączenia danych produktów, możemy zapewnić sobie zdrowie na długie lata.

"Superodporność" to z jednej strony dobra wskazówka do tego, jak żyć zdrowo i co zrobić, żeby maksymalnie zabezpieczyć się przed chorobami, a z drugiej przestroga dla zjadaczy białego chleba, słodyczy i tłuszczów zwierzęcych. To przesłanie, że faktycznie jesteśmy tym, co jemy. 

Prócz naukowych dowodów na poparcie swojej teorii (czasem aż mi oczy na wierzch wychodziły od tych nazw), dr Fuhrman dorzuca od siebie coś więcej - pełny jadłospis na dwa tygodnie łącznie z dokładnymi przepisami na każde danie. Są to potrawy stuprocentowo wegańskie i podobno (bo jeszcze nie sprawdziłam), bardzo smaczne.

Dla mnie brzmi to wiarygodnie i myślę, że spróbuję powoli zmienić swój jadłospis na taki, by był jak najbardziej zdrowy. Skoro można w prosty sposób ustrzec się przed wieloma chorobami i żyć w pełni sił długie lata, to dlaczego by z tego nie skorzystać?

Książkę otrzymałam od Studia Astropsychologii. Dziękuję!

środa, 24 lipca 2013

CAT PATRICK "Zapomniane"


Możecie wyobrazić sobie sytuację, w której kładziecie się wieczorem spać, a rano zupełnie nie pamiętacie, co działo się ubiegłego dnia? Mi nie przychodzi to łatwo, a główna bohaterka powieści Cat Patrick London, przechodzi przez to codziennie.

Jej standardowy dzień rozpoczyna się od przeczytania notatki, w której zapisuje między innymi co miała na sobie ubrane wczoraj, kogo poznała, jakie zapowiedziano jej klasówki w szkole. O jej sekrecie wie tylko mama, najlepsza przyjaciółka i tata, z którym ta nie utrzymuje kontaktu. Prócz tego, że dziewczyna codziennie zapomina przeszłość, co dziwne, pamięta przyszłość, co wcale nie jest tak fajne, jak mogłoby się z początku wydawać.

Pewnego dnia bohaterka poznaje superprzystojnego chłopaka. Zaczynają się spotykać i wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że London codziennie go zapomina. Nie ma go ani w jej przeszłości, ani, co gorsza, w przyszłości. Co to może dla niej oznaczać?
Powieść rozpoczyna się od notatki, którą poprzedniego dnia sporządziła sobie London. Stopniowo, zagłębiając się w fabułę, poznajemy jej problem. Bardzo spodobał mi się sam pomysł na książkę, narracja pierwszoosobowa pozwala nam wczuć się w życie głównej bohaterki, poznać świat jej oczami. Sama treść jest dobrze przez autorkę przemyślana – chociażby motyw z codziennym zakochiwaniem się od nowa w swoim chłopaku, która by tak nie chciała?!

Niestety rozczarowało mnie zakończenie. Wypadło na tle całości co najmniej blado, wydało mi się niedopracowane i jakieś takie… suche. Nie wiem, czy „Zapomniane” doczeka się kontynuacji, nie mniej miałam wrażenie, że tak właśnie będzie. Mimo tego małego minusa, ogółem rzecz biorąc powieść mogę polecić. Przyjemne czytadło.

niedziela, 21 lipca 2013

MELISSA SENATE "Szczęśliwa przystań"

To już druga książka Melissy Senate, jaką miałam przyjemność czytać. Pierwsza, "Szkoła gotowania pod Amorem" była pełna ciepła i dobrze się ją czytało. Miałam nadzieję na podobne wrażenia i w tym przypadku.

Daniel Strand, na łożu śmierci wyznaje swojej córce Rebbece, że gdy ta miała dwa latka, dopuścił się romansu owocem, którego było nieślubne dziecko. Kilka dni później mężczyzna umiera, a Rebbeca pełna sprzecznych emocji postanawia odnaleźć swoją siostrę. Skłócona z chłopakiem, który nie rozumie jej decyzji wyjeżdża do Wiscasset i staje u drzwi kobiety, z którą łączą ją więzy krwi - Joy. Czy Rebecca odnajdzie więź łączącą ją z siostrą? A może przeżyje rozczarowanie i wróci do domu?

"Szczęśliwa przystań", to książka, którą się niemal pochłania. Krótkie rozdziały, narracja nie wymaga od czytelnika mocnego skupienia uwagi a wydarzenia płyną w dość szybkim, ale przemyślanym tempie. Przy użyciu prostych słów Melissa Senate potrafi zaciekawić czytelnika, wzbudzić w nim chęć refleksji, zastanowienia nad problemem, który przecież zdarza się cały czas - co sprawia, że kochający się ludzie zdradzają się nawzajem? 

Lektura jest nieco przewidywalna, ale myślę, że to mały minus, bo zazwyczaj sięgając po ten typ książek, czytelnik z góry nastawia się na pewien tok wydarzeń. Za to duży plus stawiam przy bohaterach, a raczej przy całej gamie charakterów, o jaką pokusiła się autorka. Mamy apodyktycznego chłopaka Rebecci, zamkniętą w sobie Joy, emanującą ciepłem Mariannę, czy Theo-do-rany-przyłóż.

Jak dla mnie, jest to bardzo przyjemna książka, idealna na wakacyjne lenistwo.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia :)

czwartek, 18 lipca 2013

CATHLEEN SCHINE "Między nami nowojorczykami"


Cathleen Schnie jest autorką światowych bestsellerów, z których wiele doczekało się ekranizacji. W Polsce, póki co, wydany jest jeszcze jeden – „Trzy kobiety z Westport”.

Akcja książki rozgrywa się głównie przy ulicy niedaleko Central Parku. Mieszka tam kilka interesujących osób, które łączy fakt posiadania czworonoga, bądź niechęci do psów. Poznajemy więc Jody i jej białego pitbulla Beatrycze, Polly i Georga wraz ze znalezionym w szafie Serwusem, właściciela restauracji Jamiego i jego dwa małe teriery. Natomiast po przeciwnej stronie barykady – Doris, która uparcie walczy z psimi odchodami na trawnikach.

Mieszkańcy ulicy, dzięki swoim czworonożnym przyjaciołom wzajemnie się poznają, zacieśniają się między nimi różnego typu więzi, czasem bohaterowie zmieniają się na lepsze, niekiedy podejmują ważne dla siebie decyzje.

Czytało się bardzo przyjemnie, na pewno jest to lektura dla fanów psów, które odgrywają w niej znaczącą rolę. Książka napisana jest w sposób pogodny i humorystyczny, choć zdarzają się momenty, gdzie łezka może zakręcić się w oku.

Bohaterów mamy tam bardzo różnorodnych, każdy z nich ma życie całkowicie różne od swojego sąsiada, przeżywa swoje własne smutki i radości. Oczywiście jednych lubi się mniej innych bardziej. Najbardziej zapadającą mi w pamięć okazała się Jody, zawsze uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia.

Powieść mogę polecić, jako świetną rozrywkę i bardzo dobre czytadło. Zdecydowanie dla fanów czworonogów, gdyż akcja nie należy do najszybszych i myślę, że dla kogoś niezainteresowanego tematem, mogłaby okazać się zwyczajnie nudna.

poniedziałek, 15 lipca 2013

DANIEL LIFSCHITZ "Śmiech po żydowsku. Od A do Z"

Na skrzydełku swojej książki Daniel Lifschitz ostrzega czytelnika przed zbyt dużą dawką kawałów czytanych jednego dnia. Zaleca przyjmowanie ich po kilka  - jak wiadomo, co za dużo, to nie zdrowo.

"Śmiech po żydowsku", to właśnie księga dowcipów dotyczących Żydów, ich obrzędów, obyczajowości, a nawet dość drażliwych kwestii, jak antysemityzm. Książka podzielona jest na litery od A do Z, ponadto na różnego typu podkategorie np. "kuktura", "jidysze mame" (żydowska matka), "wariaci" itp. Dzięki takiemu uporządkowaniu, czytelnik może łatwo znaleźć dział, który najbardziej go interesuje, bądź nawet konkretny kawał, w razie gdyby chciał się nim podzielić z szerszą publicznością.

Jakie jest moje zdanie na temat "Śmiechu po żydowsku"? Ciężko jest mi jednoznacznie się określić, bo nie chciałabym z góry spisać książki na straty. Zacznę może od tego, że czytałam ją kilka miesięcy. Serio. Próbowałam nie czytać na raz, bo pewnie po kilku stronach dowcipów bym oszalała. W praktyce sprowadzało się to do tego, że zapominałam o tej niepozornej lekturce, zawalałam ją innymi, no i tak się to ciągnęło i ciągnęło w nieskończoność. Drugim aspektem mojej umiarkowanej chęci, było moje (może?) spaczone poczucie humoru. Dowcipy zebrane przez autora, zwyczajnie nie trafiały w mój gust, więc zamiast śmiać się do rozpuku czytałam z grobową miną. 

Sam pomysł nie jest zły i Lifschitz z pewnością musiał się nieźle napracować, żeby zebrać to wszystko w zgrabną całość oraz skatalogować. Oprawa również zasługuje na chwilkę uwagi. Okładka wykonana jest z miłego w dotyku, nieco szorstkiego papieru, od razu wpada w oko, każdy kolejny rozdział jest zaznaczony kolorem, co wygląda zwyczajnie ładnie. Dodatkowo autor pokusił się o wprowadzenie przypisów, jeśli jakieś słowo w kawale zostało zapisane w jidysz. 

Myślę, że lektura ta spodoba się fascynatom kultury żydowskiej - w końcu jak już coś poznawać, to dogłębnie, nieprawdaż? Ja niestety nie mogę zaliczyć jej do grona swoich ulubionych.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Promic. Serdecznie dziękuję :)

piątek, 12 lipca 2013

JOHN MARSDEN "Jutro 2. W pułapce nocy"



Nad wypożyczeniem kontynuacji serii „Jutro” nie musiałam się nawet zastanawiać. Na szczęście, była ona akurat dostępna w bibliotece, zapowiadał się zatem dzień zatracenia w lekturze. I tak też się stało.

Akcja rozpoczyna się od pobytu w Piekle. Nastolatkowie, w nieco uszczuplonej grupie wracają tam z ostatniego wypadu do miasteczka, gdzie udało im się wysadzić most. W drugim tomie skontaktują się oni z dorosłymi i przez jakiś czas będą żyli w poczuciu złudnego bezpieczeństwa.

Nie chcę za dużo spoilerować, więc opis jest nieco chaotyczny i bardziej gmatwa niż cokolwiek wyjaśnia. Niemniej „Jutro 2” podobało mi się jeszcze bardziej niż jej poprzednia część. Akcja ciągle gna naprzód, naprawdę wiele się dzieje, a przy tym każdy epizod jest ukazany od początku do końca, nie urywkami, które tylko namieszają, a nic konkretnego do fabuły nie wprowadzą.

Bohaterowie też w pewien sposób dojrzewają, z dnia na dzień uświadamiają sobie, że są ostatnią nadzieję Wirawee i muszą walczyć z wrogiem. Z jednej strony obserwowanie tej zmiany jest fascynujące, z drugiej, napawa przerażeniem. Czytelnik uświadamia sobie, że człowiek doprowadzony do ostateczności, jest w stanie dokonać rzeczy, o których normalnie nawet by nie pomyślał.

Moją ulubioną bohaterką pozostaje chyba Fi – dziewczyna pełna gracji, wrażliwa, ale jednocześnie, gdy trzeba, zdeterminowana do walki i niezwykle silna emocjonalnie.
Każdemu, kto jeszcze nie miał okazji poznać serii „Jutro” gorąco polecam. Ja za każdym razem wprost nie mogę się oderwać, czytam jak w transie. To lektura nie tylko dla nastolatków, to lektura, która spodoba się każdemu. Po prostu bardzo dobrze napisana seria.

poniedziałek, 8 lipca 2013

JO NESBO "Czerwone gardło"


Ostatnimi czasy sporo się słyszy w literackim świecie o Jo Nesbo*. Aż wstyd nie znać jego książek, nadrabiam, zatem zaległości. „Czerwone gardło”, to pierwsza część „Trylogii z Oslo”, która otrzymała Nagrodę Księgarzy w kategorii Najlepsza powieść norweska, a w 2004r. uznana została za najlepszy norweski kryminał wszech czasów.

Głównego bohatera, Harry’ego Hola poznajemy w dosyć niefortunnym dla niego momencie, mianowicie, gdy ten, przez pomyłkę strzela do agenta Secret Service. Cała sprawa zostaje oczywiście sprytnie zatuszowana, Harry’ego natomiast przenoszą na inne stanowisko. Natyka się tam na sprawę dotyczącą broni Marklin, maszyny do zabijania. Wbrew woli swojego przełożonego postanawia zbadać tę sprawę i przy okazji wpakowuje się w niezłe bagno. Musi odnaleźć szaleńca, pokrzyżować mu plany i rozwiązać pewną zagadkę z przeszłości.

Zacznę od tego, że akcja rozgrywa się w dwóch sferach czasowych. Przeplata się ze sobą teraźniejszość i przeszłość – czasy wojny. Zabieg ten powoduje, że czytelnik od samego początku poznaje profil mordercy oraz wszystkie wydarzenia, które kształtowały jego psychikę. Cały czas mamy więc pod nosem sprawcę, aczkolwiek właściwie nie ma szans, żeby przedwcześnie dociec, kim on jest.

Główny bohater został wykreowany w taki sposób, że właściwie nie da się go dokładnie sobie wyobrazić. Na pewno ma genialny umysł i jest świetnym policjantem. Jego wygląd kompletnie kłóci mi się z osobowością, może dlatego tak mnie intryguje.

Fabuła dobrze potęguje napięcie, sprawa wciąga i chce się ją jak najszybciej rozwikłać. Zakończenie nie rozczarowuje, za co daję ogromny plus. Myślę, że większej zachęty nie trzeba.

* recenzję pisałam w lutym 2012r.

PS Pomyślcie, ile mam recenzji w zapasie, skoro ta jest z lutego zeszłego roku ;)

wtorek, 2 lipca 2013

ANDRZEJ SZCZYPIORSKI "Początek"


Słyszałam i czytałam wiele książek o Żydach i holocauście, ta jednak nie była moją lekturą szkolną, więc dowiedziałam się o niej z małym poślizgiem czasowym. „Lubię” tą tematykę, więc postanowiłam przeczytać.

Andrzej Szczypiorski w swojej książce pokazuje nam przeciętne życie mieszkańców Warszawy. Wśród nich są i Żydzi i Polacy, są również Niemcy – zarówno źli, jak i dobrzy. Każdy z bohaterów prowadzi swego typu walkę, ma misję do spełnienia. Dla Irmy Seidenman jest to przyjęcie nowej tożsamości – przecież nie jest Żydówką, nazywa się Maria Magdalena Gostomska. Dla Pawełka, jest to pomoc koledze – Heniowi Fichtelbaum, dla którego walka polega przede wszystkim na przetrwaniu.

Książkę czyta się bardzo płynnie, losy bohaterów wciągają. Dziwię się, że nie jest to szkolna lektura, choć, z drugiej strony, w porównaniu do lektur, jest jakby delikatniejsza, subtelniejsza w przekazie. Oczywiście zawiera w sobie duży ładunek smutku i dramatyczną akcję, ale na tle powieści z tego nurtu, wydaje mi się zwyczajnie inna, wyjątkowa.

Spodobała mi się kreacja bohaterów oraz fakt, że jeden z rozdziałów został napisany z perspektywy Niemca, esesmana. Z takim zabiegiem raczej się wcześniej nie spotkałam, a szkoda, bo ukazuje on drugą stronę medalu, może nie próbę usprawiedliwienia kogoś, ale refleksji nad jego czynami.

Myślę, że książkę warto znać, nie zmarnujecie przy niej swojego czasu, a choć temat jest już nieco oklepany, to tutaj został przedstawiony na świeżo i nieco inaczej nić dotychczas.