To już ostatnia część "Nocy i dni" (tak, więcej nie będę was męczyć ;)). Czas spędzony przy lekturze raz wspominam lepiej, raz gorzej, na pewno jednak go nie żałuję. Na okładce widnieje napis "Klasyka polska", który jednym wyjaśnia wiele, a drugim nic. Dla mnie klasyka jest swego rodzaju wyzwaniem - czy mi się spodoba? czy powinna? czy zrozumiem, co autor miał na myśli?
"Noce i dnie" to, z jednej strony, saga rodzinna, z drugiej zaś, coś głębszego, przez co czasem ciężko jest przebrnąć. Tom czwarty zawiera w sobie spore partie dotyczące sytuacji społeczno-politycznej w przedsionku wojny. Dużo tu sporów pomiędzy bohaterami, mów patriotycznych i narodowo-wyzwoleńczych, pracy na rzecz kraju. Sama rodzina Niechciców musi ustąpić pola, ich losy ciągle toczą się na łamach powieści, ale mam wrażenie, że autorka chce czytelnikowi zwrócić uwagę głównie na patriotyzm i wykorzystuje w tym celu osobę Agnieszki - najstarszą córkę Niechciców.
Przyznam szczerze, że polityka mało mnie interesuje, wojny znam jedynie z lekcji historii, więc długie na kilka stron dywagacje na te tematy czasem nudziły mnie wręcz na śmierć, odciągały od głównej fabuły, oddalały od bohaterów. Do Niechciców, chcąc nie chcąc, mocno się przywiązałam, polubiłam histeryczną naturę Barbary, znielubiłam Tomaszka za jego lekkomyślność, kibicowałam Agnieszce i wstydziłam się za Emilkę. Tak, i było mi smutno z powodu Bogumiła. Ciekawa to była rodzina, prosta, z kłopotami na głowie, ale zawsze optymistycznie patrząca w przyszłość. Miło mi było ich poznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz