Do tej pory bardzo rzadko zdarzało mi się recenzować tutaj książki, które czytam na zajęcia na studiach. Tym razem jednak pomyślałam, że skoro nie czytam jedynie fragmentów, a książkę w całości, w dodatku tak ciekawą, momentami bardzo zabawną i przy okazji antropologiczną, to warto byłoby się nią podzielić z szerszą publicznością.
Nigel Barley, to antropolog, któremu zamarzyła się wyprawa w teren. Jak wielu badaczy przed nim, chciał poznać smak wyprawy, zbadać nową kulturę, poczuć na własnej skórze, jak to jest przebywać w obcym plemieniu. Interesują go głównie zachowania tubylców, ich codzienne życie, ale swoją książkę pisze również w dużej mierze o samym sobie. Jest to jego dziennik z podróży zawierający w sobie opisy przebytej drogi, utarczki z urzędnikami, wyleczone i niedoleczone choroby, ale też sukcesy i radość.
Barley postanawia zbadać lud Dowayów z Kamerunu. Dowayowie dzielą się na dwa szczepy, z których równinny jest spokojny i ucywilizowany przez misjonarzy, natomiast górski, opisywany był jako dziki i barbarzyński. Wiadomo od razu, który z nich wybrał sobie na obiekt obserwacji.
Dowayowie nie są aż tak dzicy, jak ich opisywano. Ich język jest bardzo trudny do przyswojenia, gdyż zwykła zmiana intonacji w efekcie daje zupełnie inne znaczenie słowa. Przysparzało to autorowi nie lada wyzwań, ale również zabawnych sytuacji, kiedy to zamiast powiedzieć, że idzie na obiad, oznajmiał na przykład wszem i wobec, że właśnie udaje się kopulować z sąsiadem. Książka pełna jest zabawnych sytuacji z życia antropologa na obczyźnie, ale również można z niej wyłuskać bardzo dużo informacji o życiu nieco już cywilizowanych "dzikich". Ciekawe rytuały, obrzędy pochówku, sceny z życia codziennego. Nie zawsze jest radośnie i nie zawsze działanie prowadzi do sukcesu, ale nawet nuda jest tutaj przedstawiona w sposób intrygujący.
Nie będę mydlić nikomu oczu, jest to książka antropologiczna, aczkolwiek jedna z niewielu, przy której można się dobrze bawić, zdobywając jednocześnie wiedzę. Problem z nią polega właśnie na tym, że nie można jej jednoznacznie zakwalifikować, jako książki naukowej, a to przede wszystkim dlatego, że jest ogólnodostępna właściwie w większości bibliotek i napisana w sposób mocno powieściowy, właściwie pamiętnikarski.
Myślę, że forma, styl pisania Barleya i wszystko, co opisuje jest na tyle ciekawe, że zainteresuje każdą osobę lubiącą poznawać nowe kultury. I mam tutaj na myśli kulturę dziką, baaardzo różną od naszej europejskiej. Czasem warto poszerzyć horyzonty, spojrzeć na coś od całkiem innej strony, zastanowić się nad pewnymi mechanizmami i wreszcie spróbować zrozumieć odmienny tok postrzegania świata. Polecam jako dobre źródło wiedzy, ale również świetną, zabawną książkę o perypetiach początkującego badacza terenowego.
Zaciekawiłaś mnie nią. Strasznie lubię książki, w których jest jeszcze coś czego mogę się z nich dowiedzieć
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. rozejrze sie za nia ;)
OdpowiedzUsuń