wtorek, 15 grudnia 2015

IAN MCEWAN "Betonowy ogród"



Kolejna powieść, którą miałam na swojej niekończącej się liście książek, które chcę przeczytać (powiedzcie, że też macie taką listę!). Kolejna, co do której nie miałam konkretnych oczekiwań, bo nie pamiętałam o czym jest (plusy długich list ;)). Kolejna, która zbiła mnie z nóg.

Zwykła rodzina, ani biedna, ani bogata. Czworo dzieci, ojciec trzymający je krótko i mama o łagodnym charakterze. Najpierw umiera ojciec, a matka stopniowo podupada na zdrowiu. Najważniejsze dla nich jest, by utrzymywać dom, by rodzina pozostała razem. Główny bohater, Jack, jest nastolatkiem, dojrzewa i przeżywa swój nastoletni bunt. Zazdrości siostrze jej kontaktu z mamą, więc wszystkim okazuje niechęć. Gdy po długiej walce z chorobą mama umiera, rodzeństwo nie wie, co z tym zrobić. Za wszelką cenę chcą pozostać razem, nie chcą, żeby odebrano im małego Toma. Jack i Julia znoszą więc zwłoki matki do piwnicy, wkładają do dużej skrzyni, a tą zalewają betonem. Ale to nie koniec dziwnych zdarzeń.

Książka jest krótka, więc ciężko opowiedzieć o niej tak, żeby nic nie zdradzić. "Betonowy ogród" jest powieścią dziwną, momentami chorą, psychodeliczną i przesiąkniętą strachem. Czasem czuć wstręt, albo słodkawy odór zwłok rozkładających się w piwnicy. Powieść jest zbiorem ludzkich lęków i dziwactw. Wciąga, ale nie w ten przyjemny sposób, raczej jak wciąga coś co jest nam obce, okropne, ale chcemy mimo wszystko zobaczyć co się stanie, kiedy podejdziemy bliżej. 
Mimo absurdalności całej fabuły, przy lekturze czujemy emocje, które popychają bohaterów do takich lub innych czynów i rozumiemy, że tak być musi, że nie da się tej sytuacji rozwiązać w inny sposób.

Zakończenie książki jest po prostu końcem wszystkiego. Końcem koszmaru, końcem dociekań, wybuchem spaczenia, eksplozją świństwa. I nie zostaje już nic. Koniec.

2 komentarze: