Po książkę sięgnęłam głównie dlatego, że w jednej z recenzji zauważyłam powiązanie jej z „Tajemniczym ogrodem”, który bardzo mi się podobał (a czytałam milion lat temu, nawiasem).
Faktycznie, kilka nawiązań istnieje. Co prawda ogrodu nie ma, ale jest za to przyrodnie rodzeństwo – Florence i Giles, mieszkające w ogromnym domu, który czasy świetności ma już dawno za sobą. Bohaterowie oficjalnie są pod opieką wuja, którego nigdy nie widzieli, ba, większość służby również jedynie o nim słyszała.
Narratorką jest Florencja, dziewczynka nad wyraz rozwinięta, jak na swoje jedenaście lat, posługująca się swoim wymyślonym językiem. Opowiada nam ona historię tego, jak musiała ratować swojego młodszego braciszka przed guwernantką, która chciała go porwać. Owe zmagania nie są proste chociażby z tego tytułu, że panna Taylor, nie jest zwyczajną guwernantką. A kim, lub czym jest? Nie do końca wiadomo, istotą nadnaturalną, powiedziałabym.
Autor stworzył ciekawą opowieść, w której wszystko zdarzyć się może. Czytelnik do samego końca nie wie, czy Flo uda się uratować Gilesa, mało tego, nie wie nawet czy dziewczynkę można traktować poważnie, czy nie wymyśla sobie wszystkiego.
Język w powieści zdecydowanie zasługuje na uwagę. Początkowo ciężko się do niego przyzwyczaić, ja miałam z tym ogromny problem, przez co czytanie było troszkę spowolnione. Narratorka zwyczajnie wymyśla sobie przeróżne słowa jak „drogocenniłam” czy „wchowanegowaliśmy” i używa ich nadzwyczaj często. Mniej więcej w połowie książki przywykłam do tych dziwacznych słów i chociaż na początku uznawałam je za spory minus, później zaliczyłam do plusów, jako dobre urozmaicenie, z którym wcześniej w powieściach się nie spotkałam.
Podoba mi się również szata graficzna. Może nie jest jakoś bardzo wyszukana, łyżwy nie bardzo mi się „kojarzyły”, póki nie dowiedziałam się, że odgrywają w książce dość istotną rolę. Bardzo ładnie książka wygląda również wewnątrz, okładka ma ciekawą teksturę, z tyłu znajdują się cytaty.
Ogółem mówiąc, książka bardzo dobra, na pewno jest to coś nowatorskiego, warto się z nią zapoznać chociażby ze względu na styl pisania Pana Hardinga.
Książkę otrzymałam od Domu Wydawniczego Mała Kurka. Bardzo dziękuję!
Poluję na tę książkę :) Naczytałam się tylu pochlebnych opinii, że mnie strasznie kusi. Poza tym kojarzy mi się trochę z gotyckimi powieściami, muszę sprawdzić czy mam właściwe skojarzenia :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i polecam, interesująca :)
OdpowiedzUsuńCzytam, ale dopiero na początku jestem...ciesze się że mazz takie dobre wrazenia, mam nadzieje,że mi się też udzielą:)
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała. Świetna.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym i to z wielką chęcią!
OdpowiedzUsuńChyba by mi się spodobała, więc muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńSkądś mi się kojarzy, ale zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, skąd :D
OdpowiedzUsuńMam straszną ochotę na tą książkę. Obym w najbliższym czasie znalazła sposobność jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuń