poniedziałek, 20 października 2014

DANNY SCHEINMANN "Niezwykłe akty prawdziwej miłości"

"Niezwykłe akty prawdziwej miłości" to powieściowy debiut Scheinmanna, w co trochę trudno uwierzyć, zważając na popularność tej książki oraz moje wrażenia po jej przeczytaniu. Ciekawa jestem jak wypada na jej tle adaptacja filmowa.

Dwie historie miłosne. Jedna, która nagle się kończy pozostawiając w sercu ogromną dziurę i druga, dzięki której chce się żyć, dzięki której śmierć nie ma do bohatera dostępu. Leo i Eleni. Nie widzieli poza sobą świata, a przynajmniej Leo miał przed oczyma tylko ją. Podczas wakacji do autobusu, którym jechali dobiła ciężarówka. Eleni była jedyną śmiertelną ofiarą wypadku. W chwili gdy Leo odzyskał przytomność i dowiedział się prawdy, serce pękło mu na pół i wyglądało na to, że już nigdy nie sklei się w jedno. 

Moritz i Lotta. Przysięga miłości i wierności do czasu, aż on wróci z wojny. Noce w okopach, gruźlica, Sybir i ucieczka, wszystko przepełnione Lotte, miłością do niej, która pcha do przodu, każe iść dalej, gdy nogi odmawiają posłuszeństwa, a kaszel wyrywa wnętrzności. 

Dwie całkiem różne historie, które poruszają w człowieku najczulsze struny. Miłość, której każdy chciałby zaznać, tak piękna, że aż nierealna. Uczucie, które zabija po utracie ukochanej, ale też uczucie, które uskrzydla i jest jedyną nadzieją w okrutnych czasach. 

Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się czytać książkę, w której to koniec miłości jest początkiem historii. Śmierć Eleni i rozpacz Leo opisana została w taki sposób, że aż bolała, rozrywała serce. Szczerze mówiąc, nie byłam na to przygotowana. Taki ładunek emocji już na wstępie. Później nie było gorzej, nieco bardziej melancholijnie, jeszcze później psychodelicznie. Scheinmann w sposób odarty ze złudzeń pokazał cierpienie i szaleństwo. I pięknie mu to wyszło, tak właśnie, jak wyjść powinno.

Druga historia jest retrospektywna, wzbudzająca w czytelniku coraz większą ciekawość. Jest również straszna, bo dotyczy wojny i wszystkich jej konsekwencji. 

Rozdziały przeplatają się ze sobą, a przerywane są wpisami z dziennika Leo, fotografiami kopulujących zwierząt i rysunkami. Ładnie to wygląda, a dodatkowo wprowadza intymny, pamiętnikarski akcent. Wszystkie te wpisy dotyczą pięknej i czystej miłości.

Powieść Scheinmanna zrobiła na mnie duże wrażenie i na pewno na długo ją zapamiętam. Choć nie była wzorowa w swojej formie, to jest to jedynie szczegół, który nie zasługuje na uwagę, bo przyćmiewa go moc opowiedzianej historii. Więcej takich książek poproszę.

4 komentarze:

  1. Piękna recenzja. Zachęciłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oh, książka wydaje się być niesamowita, przeczytałabym ją z ciekawością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak widzę książka posiada dość duży ładunek emocjonalny, czyli taki, który ja bardzo cenię sobie w literaturze. Z pewnością jest to powieść, która wpisuje się w mój gust czytelniczy :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń