sobota, 1 listopada 2014

CHARLOTTE BRONTE "Shirley"

O siostrach Bronte słyszał pewnie każdy. Ich proza przenosi czytelnika w odległe czasy, gdzie kobiety zajmowały się dzierganiem, a mężczyźni utrzymaniem rodziny. Jedni uwielbiają te historie, drudzy okropnie się przy nich nudzą, a ja dotychczas byłam gdzieś pośrodku.

Rzecz dzieje się w małej miejscowości w północnej Anglii. Swoją fabrykę tkanin otwiera tam przyjezdny Robert Moore. Czasy nie są przychylne dla przedsiębiorców, Moore chce sprowadzić do swojego przybytku nowoczesne maszyny, które pomogą w produkcji i zastąpią człowieka... no właśnie, a ów człowiek zostanie bez pracy i grosza by wyżywić swoją rodzinę. Tym sposobem mężczyzna ściąga na siebie masę kłopotów i wrogów.

Równocześnie czytelnik poznaje wątek dotyczący kuzynki przedsiębiorcy, skromnej i zakochanej w nim po uszy Caroline Helstone oraz jej przyjaciółki, pięknej, szalonej i bogatej Shirley Keeldar. 

"Shirley" to tomiszcze sporych rozmiarów, mieści więc w sobie wielu bohaterów i ich historie. Jest to powieść obyczajowa, nie ma w niej więc wielu zwrotów akcji i mocnej dynamiki. Ma za to coś innego, potrafi zaciekawić czytelnika, sprawić, by spędził przy niej dużo czasu, czytając, odpoczywając, rozluźniając się. Nie jest lekturą nudną, jak się początkowo obawiałam, losy bohaterów są ciekawe, a także poprzeplatane ze sobą, dzięki czemu na bieżąco dzieje się coś interesującego. 

Postaci w powieści są bardzo różne, mamy skromniutką i cichą Caroline, która nie potrafi wziąć spraw w swoje ręce, co często doprowadza ją do choroby. I z drugiej strony jest Shirley, bardzo odważna, przebojowa i nie bojąca się wyrażać swojego zdania, nawet w kwestiach, o których kobiety w ówczesnych czasach nie przodowały. Dodatkowo pojawiają się zarozumiali wikarzy, z pozoru zimny i nieczuły Robert i wielu, wielu innych.

Nigdy nie przepadałam za tego typu historiami, nużyły mnie, zachowanie bohaterów (wynikające z pewnością z racji czasów, w których żyli) było dla mnie głupie i infantylne. Czytając "Shirley" nie doszłam do takich wniosków, mogę śmiało powiedzieć, że autorce udało się mnie oczarować.

5 komentarzy: