niedziela, 22 marca 2015

SARA CONNELL "Surogatka. Jak moja mama urodziła mi syna"


W pewnym okresie życia, każdy człowiek zaczyna myśleć o powiększeniu rodziny. Bywa też tak, że dziecko pojawia się nagle, nieoczekiwanie i nie jest przedmiotem szczególnej radości. Czasem zdarzają się również przypadki, kiedy małżeństwo bardzo pragnie dziecka, a okazuje się, że coś stoi na przeszkodzie.

Taką właśnie parą byli Sara i Bill. Przez sześć długich lat próbowali wielu metod by zajść w ciążę. Setki badań, zastrzyków, planowany seks, w końcu kilka cykli in vitro. Gdy już myśleli, że szczęście się do nich uśmiechnie i na świat przyjdą ich dwaj długo wyczekiwani synowie, Sara nie donosiła ciąży i chłopcy urodzili się długo przed czasem martwi. Kolejne próby i coraz mniej nadziei. Aż w końcu genialny, acz brzmiący niemal absurdalnie pomysł. Mama Sary decyduje się, by zostać ich surogatką. Czy sześćdziesięciojedno letnia kobieta może urodzić dziecko? Okazuje się, że tak.

Historia Sary jest jedną z tych trudnych, kiedy po głowie błąka się pytanie "dlaczego?". Dwoje ludzi, których marzeniem jest nowy członek rodziny, którzy mają wszystko i jeszcze więcej, by zapewnić mu szczęście, miłość i bezpieczeństwo. Dlaczego nastolatki rodzą dzieci, dlaczego narkomani potrafią donosić zdrową ciążę, dlaczego ludzie wyrzucają noworodki na śmietnik, a inni, którzy pragną tylko tego, nie mogą mieć potomstwa? To bardzo traumatyczne doświadczenie, ale właściwie nie o tym jest ta książka. 

"Surogatka", to opowieść o nadziei, o ciągłej walce, o miłości i wzajemnym wsparciu. To historia rodziny, która może wszystko, mamy i córki, które niesamowicie się do siebie zbliżyły. To wręcz coś niesamowitego, swego rodzaju cud. Z pewnością bardzo wiele można z tej książki wynieść, chociażby samo nastawienie do życia, sposób na wyciszenie się i współpracę z drugą osobą. Na pewno było wiele par przed Sarą i Billem, i pewnie będzie ich jeszcze bardzo dużo w podobnej sytuacji. I jestem niemal pewna, że sporo z nich nie poradziło sobie z tą sytuacją. A oni wytrwali i jeszcze mocniej się ze sobą złączyli. To od takich ludzi trzeba się uczyć życia ze sobą.

Kończąc czytać tę książkę byłam niesamowicie szczęśliwa, że historia Sary i Billa miała pozytywne zakończenie. Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem, a rodzina Connellów jest doskonałym przykładem na to, że upór i gorliwa wiara w cel mogą przenosić góry.


2 komentarze:

  1. Ojej, Nigdy nie słyszałam o przypadku gdzie surogatką jest mama. Kontrowersyjny temat, chciałabym przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem jak najbardziej za surogacją, uważam, że to świetna szansa dla par, które nie mogą mieć dzieci i wspaniały cud medycyny. Nigdy jednak nie zdecydowałabym się na to, żeby surogatką była moja własna matka. Baaardzo dziwne i stworzenie z tego jeszcze opowieści wzruszającej i pozytywnej wydaje mi się nie lada wyczynem.

    OdpowiedzUsuń