czwartek, 11 sierpnia 2011

WALTER MOERS "Miasto Śniących Książek"

Walter Moers, jest bardzo popularną postacią w Niemczech. Dzieje się tak pewnie, dlatego, że jest twórcą komiksów, powieści i książek dla dzieci i dorosłych. „Miasto Śniących Książek” otrzymało nawet Nagrodę Fantastyki w 2005 roku.

„Miasto Śniących Książek” od dawna figurowało na moich listach gończych, aż w końcu udało mi się je dopaść i przeczytać. Chciałam osobiście przekonać się, nad czym tak wiele osób się zachwycało, więc czym prędzej zabrałam się do roboty i udało mi się w ciągu zaledwie dwóch dni poznać losy Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów.
Osoba, o której mowa, to smok zamieszkujący Twierdzę Smoków, który wyrusza po śmierci swojego ojca poetyckiego, Lancelota Tokarza Sylab, do Miasta Śniących Książek w poszukiwaniu autora pewnego manuskryptu, który raz na zawsze zmienił ich zdanie o wszystkich książkach, jakie do tej pory przeczytali.
Gdy dociera do Miasta, jest podniecony jak dziecko, na każdym kroku natyka się na książki, antykwariaty i wydawnictwa. Raj dla moli książkowych, chciałoby się rzec. Próbując odnaleźć tajemniczego autora, nasz bohater poznaje Kibicera i Przeraźnicę, którzy na widok pokazanego im tekstu, wyrzucają Hildegunsta ze swoich antykwariatów i surowo nakazują mu uciekać z miasta. W końcu smok trafia do Fistomefela Szmejka, który w obawie przed książką zsyła Hildegunsta do katakumb miasta, gdzie prawie na pewno czeka go śmierć.

Ciężko jest streścić fabułę tej książki, bo to, co napisałam jest właściwie samym początkiem, a rozwinięcie dzieje się w katakumbach miasta, z których Hildegunst próbuje się wydostać i gdzie czeka go bardzo wiele niebezpieczeństw.
W książce roi się od tajemniczych stworzeń, jak pająxxxxy, bardzo sympatyczne buchlingi czy książkowe robaki. Najbardziej polubiłam właśnie wymienione przed chwilką buchlingi – małe cyklopy o imionach poetów, których książek uczą się na pamięć.
W opowieści nie znajdziecie przestoju akcji, cały czas coś się dzieje, a historia prze naprzód. Czytelnik nie powinien się zatem nudzić. Ja jednak przez cały czas odczuwałam jakiś niewytłumaczalny niedosyt, może, dlatego, że im dalej posuwała się akcja, tym spokojniejsza była narracja. Nie do końca potrafiłam się w niej więc odnaleźć, brakowało mi tych emocji wyczuwanych na każdej kartce.

Całość oceniam jednak na plus, jest to książka i dla młodszych czytelników i dla tych już średnio zaawansowanych. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ja miałam ochotę na troszkę fantastyki, niecodziennej fabuły z książkami w tle. I tu zaczyna się historia. 

8 komentarzy:

  1. Kilkakrotnie polowałam na książkę w bibliotece, ale zawsze nie było jej kiedy ja się tam zjawiałam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie na blogspocie ;] Tylko teraz muszę zmienić Twój stary blog na nowy ;]

    Jako ulepszenie to radziłabym Ci zrezygnować z zabezpieczenia antySPAM ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. Obiecywaną pomoc znajdziesz w wiadomości na lubimyczytac.pl ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już dość dawno temu i pamiętam, że ogromnie mi się podobało. Byłam zachwycona i już mam na półce dwie kolejne książki tego autora (Rumo... i Kota alchemika), trzeciej niestety nie mogę nigdzie dostać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie czytałam, ale mam w planach i może niedługo sobie ją wypożyczę

    OdpowiedzUsuń
  6. Cokolwiek by o niej nie mówić - gdy książka traktuje o książkach -muszę ją mieć;) Mam nadzieję, ze mnie niedosyt nie dosięgnie, choć czasem to on motywuje to czytania kolejnych ksiażek danego autora;)
    A może ta zwalniająca narracja ma na celu uspokoić emocje czytelnika?
    Przeczytam i wtedy będę mogła przyłączyć się do dyskusji;)

    OdpowiedzUsuń
  7. KOcham tę książkę i zdecydowanie figuruje w czołówce moich ulubionych dzieł. Czytałam ją kilkakrotnie i na pewno wrócę nieraz. Fabuła wciąga, ale mnie podobała się także wersja edytorska, te wszystkie rysunki i zabawy tekstem - coś genialnego.

    OdpowiedzUsuń