poniedziałek, 13 lutego 2012

CARLOS RUIZ ZAFÓN "Cień wiatru"


Zafóna pokochałam ze względu na „Grę anioła”, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Na „Cień wiatru” czekałam długo i jak zwykle długo się do niego zabierałam. Na szczęście w końcu mi się udało i muszę przyznać, że autor po raz kolejny mnie oczarował.

Głównym bohaterem jest Daniel Sempre, którego troszeczkę mogliśmy już poznać w „Grze anioła”. Daniel, zgodnie z rodzinną tradycją udaje się z ojcem na Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie ma sobie wybrać jedną z nich, by zostać jej opiekunem. Pozycja, którą wybiera nosi tytuł „Cień wiatru”, a napisał ją niejaki Julian Carax. Po jej przeczytaniu chłopak postanawia znaleźć cokolwiek o pisarzu, który zawładnął nim poprzez swoją książkę. Przypadkowo Daniel wplątuje się w sprawę człowieka, który niszczy wszelki ślad po Julianie Caraxie, sprawę, która może zagrażać również jemu.

Czytając, znów miałam okazję przenieść się do świata, którego specyficzność cechuje Zafóna. A trzeba przyznać, że jest to świat, który wciąga bez reszty z każdą przeczytaną stroną. Historia Daniela bardzo mi się spodobała, szczególnie zaś fragment opowieści Nurii Monfort. Jedyne, co mnie raziło, to przekleństwa, które do języka powieści w ogóle nie pasują. Zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi, po prostu sobie są i w niczym mi nie wadzą, tutaj, choć występowały stosunkowo rzadko, świeciły po oczach jak neony.

Co do miejsca akcji, przenosimy się, jak chyba w każdej książce Zafóna, do przepięknej Barcelony. Miasto zawsze przedstawione jest dosyć szczegółowo, możemy zobaczyć jego piękno, ale również i tą ciemną stronę, która nieodmiennie interesuje i intryguje.  
Ulubioną postacią stał się dla mnie Fermin Romero de Torres, którego humor (przede wszystkim) i odwaga nie rzadko wprawiały mnie w zdumienie.

Cóż, książkę mogę polecić każdemu molowi książkowemu, gdyż cała akcja właśnie na książce się skupia, zatem myślę, że trafi również do waszych serc.

12 komentarzy:

  1. Moja ukochana książka <3 Mało która może z nią konkurować, przynajmniej jak dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się bardzo podobała. Obecnie jednak wolę powieści młodzieżowe Zafona.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. stoi na półce czekają na swą kolej zresztą jak większość moich książek ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna książka, co jakiś czas do niej wracam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja co do książek Zafona mam wyjątkowo skrajne uczucia. Niczego nie czytałam, ale rozmawiałam o jego dziełach z dwoma polonistkami. Jedna była zachwycona, a druga twierdziła, że nie idzie przez nie przebrnąć. Mimo to, ogromna większość blogowych recenzji jest "za", więc może czas i na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesli chodzi o tego autora to jak na razie przeczytalam tylko Cien wiatru ale zafascynowana jestem strasznie...super ksiazka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam zamiar przeczytać, bo słyszałam o tej książce same dobre rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam tą pozycję, za to, że cały czas utrzymuje czytelnika w napięciu ;D W przyszłości przeczytam zapewne jeszcze nie raz ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciągle słyszę o tej książce same pozytywne rzeczy i zamierzam niedługo ją przeczytać ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach Zafon!
    Chyba z pełną świadomością mogę powiedzieć, że tak naprawdę od tej książki rozkręciłam się z czytaniem :)
    Mój egzemplarz jest dość sfatygowany, czytało go chyba z 9 osób :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam, czytałam. Bardzo mi się podobała. Te przekleństwa tak nie raziły mnie w oczy

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja pierwsza i na pewno nie ostatnia książka tego autora. Oczarowała mnie, a Fermina także polubiłam. Moim zdaniem jest to arcydzieło i już nie mogę doczekać się kolejnych spotkań z twórczością pana Zafona. :)

    OdpowiedzUsuń