Joanna Bator z wykształcenia jest kulturoznawcą i filozofką,
czyli osobą poniekąd mi bliską z tej racji, że sama studiuję kulturoznawstwo. Jej
powieść pt. „Ciemno, prawie noc” została nagrodzona Nagrodą Nike za rok 2013. Gdyby
nie to, pewnie żyłabym w nieświadomości, na szczęście wpadliśmy, na zajęciach z
literatury, na genialny plan zrecenzowania jej.
Główna bohaterka, Alicja Tabor, po 15 latach wraca do
rodzinnego Wałbrzycha, by napisać do gazety, w której pracuje reportaż o trójce
zaginionych tam dzieci. Kobieta czuje, że nadszedł właściwy czas, by zostawić
za sobą smutną przeszłość, zmierzyć się z jej duchami i wyjść z tej potyczki zwycięsko.
W Wałbrzychu czeka na nią dom, którym opiekuje się jej sąsiad Albert, dawny przyjaciel
jej ojca. A w domu? Masa wspomnień, głosów, milion zagadek do odkrycia. Jedna przykra
opowieść, jak lawina, ciągnie za sobą następną. Nie wiadomo już czy więcej
beznadziei niosą historie dzieci, czy fakty z dzieciństwa samej Alicji. A może
to wszystko w jakiś chory sposób się ze sobą łączy?
Nazywa się Alicja i mówią na nią Pancernik. Jest zamknięta w
sobie, nie potrafi kochać bez opamiętania, bo boi się, że mogłaby się
przywiązać do kogoś, kto pewnie prędzej czy później ją opuści. Kiedyś była
Wielbłądką, dziewczynką o wielbłądzim kolorze włosów, którą wychowała starsza
siostra Ewa, a może nie Ewa, tylko przyszła znana aktorka Daisy Tabor. Piękna
Ewa schizofreniczka, w którą jednej nocy weszły kotojady.
„Ciemno, prawie noc” to powieść, którą ciężko jest opisać
zwykłymi słowami, która jest wręcz magiczna w swojej prostocie. Łatwiej jest
mówić o niej w kwestiach moralnych poruszanych na jej łamach. Tak, ta książka
przepełniona jest złem i nienawiścią do świata i ludzi. Przeplata się w niej
sen z rzeczywistością, prostota człowieka i jego zezwierzęcenie. Wspomnienia,
masa wspomnień tak trudnych do przyjęcia. Porwania dzieci, molestowanie
seksualne, choroby psychiczne, pornografia, pedofilia, kotojady… Aż strach
wymieniać dalej. I wśród tego wszystkiego, absolutnie fantastyczna postać
transwestytki oraz zwykli ludzie o prostych i dobrych sercach, kociary, jakie
znajdziemy w każdym mieście i rudy Hans z NRD.
„Ciemno, prawie noc” to ponad 500 stron, od których ciężko
jest się oderwać, które biją czytelnika w twarz prawdą, okrucieństwem, smutkiem
i walką. Walką o życie małych, niczemu niewinnych istot, o wygraną z traumatycznymi
przeżyciami z dzieciństwa, walką o dobro. O jego kruche resztki, w tym dziwnym
świecie.
Jedyne, co w tej powieści podobało mi się mniej, to trzy
rozdziały, o jakże wymownych tytułach „Bluzg”. Są to teksty w formie rozmów na
czacie ogólnym danego miasta. Autorka zachowała tam oryginalną (aż do przesady)
pisownię, wszystkie przekleństwa, niestworzone historie i zwykłe nieuctwo.
Ciężko mi się to czytało, choć z drugiej strony, ta ludzka nienawiść, która aż
kipiała z każdego zdania, była wręcz fascynująca i hipnotyzująca.
Cóż więcej mogę powiedzieć? Pani Bator odwaliła kawał dobrej
roboty i myślę, że Nagroda Nike należy jej się bez zastrzeżeń. Choć książka
jest mocno przerażająca tematyką, jaką porusza, to nie ma wątpliwości, że
napisana została świetnie. Cieszę się, że są w Polsce takie pisarki. Brawo!
* J. Bator, "Ciemno, prawie noc", str. 15
Jeśli chcesz należeć do ŚBK, pisz na maila:
OdpowiedzUsuńsilaqui86@gmail.com
Już kiedyś dawałam ci znać w tej sprawie...
Pozdrawiam!
Wiem, pamiętam. Nie wiem czemu, nie umiałam wtedy znaleźć Twojego maila, gapa jestem. Dzięki, odezwę się :)
UsuńKsiążka zdecydowanie mnie zaciekawiła. Wydaje się być warta poznania.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i będę musiała poszukać
OdpowiedzUsuńO pani Bator słyszałam na długo przed tym, jak została laureatką Nagrody Nobla, ale przez ten czas nie sięgnęłam po żadną z jej powieści. Mam zamiar nadrobić to w końcu.
OdpowiedzUsuńNike! :) Nobla jeszcze się nie dorobiła ;)
UsuńJeszcze tej ksiazki nie czytalam ale zapowiada sie dobrze:)
OdpowiedzUsuń