czwartek, 8 maja 2014

ANONIM "Księga bez tytułu"

Jak głosi opis z okładki "Księga bez tytułu anonimowego autora przynosi śmierć każdemu, kto ją przeczyta". Cóż, ja jeszcze żyję i póki co mam się całkiem nieźle.

Niestety tego samego nie można powiedzieć o bohaterach powieści mieszkających w Santa Mondega, mieście, gdzie reguły już dawno przestały obowiązywać. Chyba najwięcej wie o tym barman Sanchez, który pracuje w spelunce o urokliwej nazwie "Tapioka", a jego dodatkowym zajęciem jest codzienne opróżnianie lokalu z przynajmniej jednego nie całkiem żywego już klienta. Zgłębmy temat: do baru Sancheza przychodzą najgorsze szumowiny, a obcym zamiast piwa podaje się w kuflu mocz. Nie mówi się tam również głośno o Bourbon Kidzie, który pięć lat wstecz, wystrzelał w "Tapioce" całą klientelę.
Póki co, jest spokojnie, to jednak tylko pozory. Ktoś ośmielił się bowiem ukraść z zakonu braci Hubalan drogocenny klejnot - Oko Księżyca, a jest w Santa Mondega kilka osób, które nie cofną się przed niczym, byle tylko być w jego posiadaniu.

Co do tej całej historii ma tytułowa Księga? Jest to swego rodzaju wątek poboczny, który rozwija się równolegle z główną fabułą i wrzuca do powieści nieco kryminalnego powiewu.

"Księga bez tytułu" to powieść, którą czyta się niezwykle szybko. Rozdziały są krótkie, akcja ciągle się rozwija. Całość, choć mocno krwawa, jest też troszkę zabarwiona komizmem, co daje dosyć niespodziewany efekt. Książka pełna jest bohaterów mniej lub bardziej ludzkich, bądź też totalnych pomyleńców, którzy z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Fajny pomysł na powieść rozrywkową.

2 komentarze:

  1. Czytałam, bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od kilku lat chodzi za mną ten tytuł. Chyba widziałam go u miejscowego bukinisty, zaopatrzę się na lato;)

    OdpowiedzUsuń