wtorek, 17 czerwca 2014

ANNA KUCHARKSA "Całkiem dobra książka o miłości"

Czasem mam ochotę poczytać o miłości. Uwielbiam Sparksa, ale nie gardzę również mniej znanymi autorami romansów. Tym razem padło na chwytliwy tytuł, co skoro to "Całkiem dobra książka o miłości", to jest szansa, że mi się spodoba.

Trzy kobiety - matka, córka i tejże przyjaciółka. Elżbieta jest już po pięćdziesiątce, ale wygląda i czuje się co najmniej dwadzieścia lat młodziej. Niemały wpływ na to ma jej dużo młodszy chłopak Mateusz, który nie widzi poza nią świata i postanawia to udowodnić prosząc ją o rękę. 
Judyta i Tomasz, nierozłączni od dziesięciu lat, w końcu decydują się na ślub. Kobieta jest wniebowzięta, natomiast jej przyszły mąż, raczej nie pali się, by stanąć na ślubnym kobiercu.
Jest jeszcze Karina i maleństwo, które pojawiło się w jej brzuchu z czystej wpadki. Może to i nic niecodziennego, ale jeśli dołożyć do tego fakt, że dzidziuś jest dzieckiem jej przyjaciela geja, sprawa wyraźnie się komplikuje. Dżentelmen Igor chce stanąć na wysokości zadania i stworzyć z Kariną zalegalizowany, ale fikcyjny związek. Czy taki układ ma jakiś sens?

Trzy całkiem różne życiowe scenariusze, o które nietrudno w rzeczywistym świecie. Punktem spajającym jest oczywiście miłość - gorąca, ufna, czasem ślepa, czy beznadziejna. Każda z bohaterek musi zmierzyć się z samą sobą, uświadomić sobie swoje potrzeby i podjąć odpowiednie kroki, by być szczęśliwą. 

"Całkiem dobra książka o miłości" jest książką króciutką, ale zawierającą mocno skondensowaną fabułę. To prawie rok zawarty na zaledwie 140 stronach. Czyta się więc szybko, to taka lekturka na jeden wieczór. W moim odczuciu całość spisana jest nieco na skróty, chociaż, może lepiej w ten sposób, niż rozwlekać wszystko w nieskończoność? Jedyne co mnie w tej książce denerwowało, to niektóre dialogi, czy sformułowania. Np. Ela przez większość powieści mówiła do swojego mężczyzny "szczeniaku" czy innym tego typu słowem. Dobrze, różnili się wiekiem, ale Mateusz miał w końcu te swoje trzydzieści lat, więc wcale nie był już "dzieciakiem".

Przy "Całkiem dobrej książce o miłości" miło spędziłam czas, ale pewnie zapomnę o niej tak szybko, jak szybko udało mi się ją przeczytać. Na pewno jest to dobra książka rozrywkowa, o ciekawej tematyce, szkoda tylko, że autorka nie pokusiła się o szersze rozbudowanie fabuły. 

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję! 

3 komentarze:

  1. Ja też czasem mam ochote na romans, ale nie aktualnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za recenzję! :)
    Teraz, gdy jest już prawie pół roku po premierze, mam podobne odczucia co do tej mojej książki ;) Zgadzam się, jeśli chodzi o "pójście na skróty" oraz o niektóre denerwujące sformułowania. Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to mój debiut, dziękuję za tak ciepłe przyjęcie mojej pierworodnej :)

    PS: Aktualnie jestem na etapie pisania dreszczowca, mam nadzieję, że i ta pozycja doczeka się publikacji :) Proszę o trzymanie kciuków ;)

    Pozdrawiam ciepło, Ania :)

    http://annakucharska-autorka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń