wtorek, 2 grudnia 2014

WOJCIECH JAGIELSKI "Wypalanie traw"

Wojciech Jagielsk jest wielokrotnie nagradzanym pisarzem, korespondentem wojennym i publicystą. Jego książki łączą w sobie reportaż z powieścią, dzięki czemu świetnie się je czyta i łatwo zapadają w pamięć.

"Wypalanie traw" wpadło mi w ręce dzięki mojej Pani promotor na studiach. Uznała, że jeśli interesuje mnie tematyka rasizmu i nietolerancji, to książka Jagielskiego spełni moje oczekiwania. Nie myliła się. 

Miasteczko Venterstorp od zawsze rządzili biali Burowie. Czarni mieli tam swoją dzielnicę i byli traktowani jak niewolnicy, bo chcąc mieć pracę, musieli zgadzać się na wszelkie warunki białych farmerów. Czasy mają się zmienić, gdy do władzy dochodzi wypuszczony z więzienia Nelson Mandela. Koniec z apartheidem, rządy przejmuje czarnoskóra większość miasteczka. Jest to jednak przejście tylko pozorne, bo w Ventersdorpie tak na prawdę, choć nieoficjialnie władzę sprawuje Eugene Terre'Blanche, samozwańczy generał, który u czarnych budzi paniczny lęk i który nigdy nie pogodzi się z ich rządami. Ale co się stanie, gdy dwóch czarnych zmęczonych czekaniem na zaległą wypłatę zbuntuje się i zabije słynnego przywódcę?

Miejsce akcji, Ventersdorp, to małe miasteczko, w którym zatrzymał się czas, i w którym każdy obcy traktowany jest jak intruz - o ile ktoś obcy w ogóle się tam pojawi. Mieszkańcy Ventersdorpu nie są przychylnie traktowani w innych miejscowościach, gdyż zła sława Terre'Blanche'a sięga daleko i wzbudza uczucie lęku podszytego szacunkiem. 

Jagielski pisze swoją książkę bardzo obiektywnie, nie ocenia niczyich działań, nie stara się też ich zrozumieć. To po prostu przedstawienie przykrych i niewygodnych faktów, o których rzadko rozmawia się na forum. "Wypalanie traw", to opowieść o czarnych, których nikt nie słucha i mało kto szanuje, pomimo praw, jakie im przysługują. To historia o człowieku, który żył dla urojonej ideologii, dla którego czarni, to zło, którego trzeba się wystrzegać, które należy tępić.
Wreszcie "Wypalanie traw", to historia o rozczarowaniu ludzi, którzy w rewolucji pokładali wielkie nadzieje, i którzy srodze się zawiedli, bo nadal nikt nie traktował ich poważnie. Nadal nic się nie zmieniło.

W książce uderzyło mnie przede wszystkim to, jak Burowie mówili o swoich pracownikach, że to złodzieje, że są leniwi, że niczego nowego nie chcą się nauczyć, a zarabiać chcieliby dużo. Wydawało mi się to mocno przesadzone, wywołane jakimś stereotypem. Wszystko do momentu, gdy zauważyłam, że to nie są wymysły ludzi i przynajmniej część oskarżeń jest najczystszą prawdą. Okropnie mnie to rozczarowało, ale czy powinno? 

"Wypalanie traw", to świetnie napisana relacja z pobytu Jagielskiego w Ventersdorpie. Tak dobra, że wydaje się być literacką fikcją, z drugiej strony ciągle przypominająca czytelnikowi, że wszystko, co w niej opisane, działo się naprawdę. Polecam. Musicie ją przeczytać. 

3 komentarze:

  1. Takie książki są niesamowite! Muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, koniecznie muszę przeczytać, zwłaszcza, że autor mnie intryguje, a to po lekturze "Koresponentów.pl", której był jednym z bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też ciekawi tematyka rasizmu, więc z chęcią bym przeczytała

    OdpowiedzUsuń