Pan Przypadek jest postacią charakterystyczną i specyficzną. Najczęściej widuje się go w dresie i w biegu, gdyż intensywnie trenuje do maratonu. Pomiędzy treningami rozwiązuje zaś sprawy tajemniczych morderstw, zniknięć, ewentualnie konsumuje słodycze u sąsiadki Bamber. Jest szybki, inteligentny i... bardzo denerwujący, jak utrzymują niektórzy.
Tym razem motywem przewodnim historii są różnej maści korporacje. Tajemnicza śmierć bogatego prezesa, skandal wywołany paleniem papierosów konkurencyjnej firmy i przywłaszczenie własności intelektualnej. Brzmi poważnie i skomplikowanie, ale to bułka z masłem dla Jacka Przypadka. W końcu ludzie są "banalnie przewidywalni".
Jacek Getner, kolejny raz dał z siebie wszystko - jest zabawnie, oryginalnie i swojsko Przypadkowo. Ostatnim razem nie miałam żadnych zastrzeżeń do lektury, tym razem jednak będę musiała trochę pozrzędzić. Może to kwestia tego, że głównego bohatera znam już dosyć dobrze, a może tego, że on cały czas ewoluuje i jest tylko lepszy. I szybszy w tym co robi. Tak szybki, że potrafi rozwiązać sprawę morderstwa w kilka godzin. Nawet jak na literacką fikcję, troszkę za szybkie to tempo.
Poza tym raczej czepiać się nie będę. Pochwalę za to cudownie prześmiewczy charakter książki. Autor pokazuje bohaterów, którym woda sodowa już dawno uderzyła do głowy. Takich, którzy swoją niewinnością operują jak tarczą i skafandrem ochronnym. Takich, którzy są tak w nią zapatrzeni, że nie widzą, że prawdziwa niesprawiedliwość rodzi się tylko i wyłącznie w ich głowach. Całe szczęście, że znajdzie się taki Jacek Przypadek, który wie, jak sobie z "grubymi rybami" radzić.
Czekam na kolejną część. Zapowiada się iście kosmicznie.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję autorowi :)
brzmi naprawdę ciekawie, chciałabym ją przeczytać
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawią książki tego autora, jeszcze nie miałam możliwości ich przeczytać :)
OdpowiedzUsuń