„Odette i inne historie miłosne” od dawna miałam już w planach. Ostatnio częściej czytam książki Schmitta i bardzo je lubię, gdyż mają swój specyficzny klimat i nie są schematyczne, więc za każdym razem poznaję coś innego i nie mam szansy się tym znudzić.
Zazwyczaj unikam opowiadań. Dlaczego? Jest to dla mnie zbyt krótka forma literacka, gdy zaczynam się wkręcać w fabułę, to zazwyczaj opowiadanie dobiega końca i czuję ogromny niedosyt. Wypożyczając „Odette…” nawet nie wiedziałam, że są to opowiadania. Szczęście w nieszczęściu, gdybym wiedziała, pewnie zastanawiałabym się w nieskończoność, a nie wiedziałam i miło się zaskoczyłam. Nie pozostał mi również słynny niedosyt, z czego jestem zadowolona najbardziej.
Poznajemy osiem historii. Każda z nich dotyczy innego rodzaju miłości. Milionerka Wanda, łowczyni mężczyzn Helene, chora Idole, oszukana przez kochanka Aimee, Izabelle, która ma lęk przed seksem, bosa księżniczka Donatella, Odette Jakkażda i Olga, która wraz z innymi kobietami mieszka w łagrze. Opowiadania te są po prostu piękne, każde w swoim rodzaju, a wszystkie na ten sam temat, jakim jest miłość w czystej postaci. W tych ośmiu historiach jest zawarte osiem różnych sposobów na to, jak można kochać.
Książkę czyta się bardzo szybko, przechodząc od jednej historii do drugiej i koniecznie chcąc wiedzieć, co wydarzy się dalej. Z każdej opowieści na pewno dałoby się stworzyć powieść, ale wtedy straciłyby one swój urok. Choć raz przyznać muszę, że opowiadanie wygrało.
Moim ulubionym opowiadaniem było to o Idole, kobiecie chorej na Alzhaimera, która żyła w swoim własnym świecie, kochając, zapominając i przeżywając cierpienie. Historia ta pokazuje jej pogląd na świat, ale też bezradność jej rodziny, która nic nie może poradzić na postęp choroby.
Schmitt jest dla mnie mistrzem. O jego postrzeganiu miłości można czytać, z góry wiedząc, że będzie to coś głębszego, co na długi czas pozostawi ślad w pamięci, że nie będzie to jakieś ckliwe love story. Myślę, że prędko zabiorę się za jego kolejną książkę, a do tej jeszcze wrócę.
--*--
Zapraszam do Księgarni Poczytajka. Banner po prawej stronie :)
Lęk przed seksem? O. Znałam osobiście taką osobę. Więc to opowiadanie mnie nawet interesuje. Cóż, wypożyczyłam "Przypadek Adolfa H.", a co do tego, jeśli gdzieś zobaczę, zerknę chętnie. Może polubię tego autora. Bo dotąd mi nie przeszkadzał. Ale był w sumie obojętny. A co do własnej książki, zamierzam napisać o tym notkę. Jeszcze nie skończyłam, może uda się do końca roku.
OdpowiedzUsuńMuszę się nad nią zastanowić. Przyznam, że ostatnio Schmitt troszkę mnie rozczarowywał. Jednak jakby podejść do tego z mniejszymi wymaganiami... Byłabym zadowolona:D
OdpowiedzUsuńSchmitt jest dla mnie pisarzem, którego mogę kupować i polecać w ciemno. Bawi i wzrusza jednocześnie, choć porusza ciężkie tematy to zawsze zostawia w czytelniku światełko nadziei.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję być na jego spotkaniu autorskim i przekonać się, że jest dokładnie taki jak pisze: ciepły, zabawny i inteligentny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. :)
Szukałam ostatnio czegoś takiego - trochę o życiu, trochę o miłości :) Niemal ciągle słyszę gdzieś nazwisko tego autora i teraz zastanawiam się, czy rzeczywiście jest tak dobry? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego autora, więc i tą książkę muszę przeczytać ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDla mnie to również mistrz...a tej ksiażki nie czytałem :-) Muszę to zmienić :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam i jest boska :)
OdpowiedzUsuńOdkąd przeczytałam "Oskara..." zamierzam sięgnąć jeszcze po inną książkę tego autora, ale póki co, nie udaje mi się to. Ciągle w moje ręce wpada coś innego :)
OdpowiedzUsuń