Lew Tołstoj, do tej pory znany mi był jedynie ze słyszenia. Pewnie nie przeczytałabym jego książek, gdyby nie wpadła mi w ręce „Kolacja z Anną Kareniną”, dzięki której zapragnęłam zapoznać się ze wszystkimi pozycjami omawianymi na spotkaniach bohaterek powieści.
Tom I pozwala nam poznać grono bohaterów. Bo chociaż prym wiodą losy tytułowej Anny, to powieść jest wielowątkowa i poznajemy również rodziny Szczerbackich, gdzie akcja skupia się na Kitty, Obłońskich, gdzie mamy okazję zapoznać się z siostrą Kitty – Dolly, czytamy również o adoratorze młodszej z sióstr, Lewinie i Wrońskim, który zapoczątkuje kłopoty Anny zakochując się w niej bez pamięci.
Prócz perypetii rodzinnych, nakreślony jest również poprzez dialogi, czy przemyślenia bohaterów, wątek historyczny. Jawią nam się, zatem problemy z uwłaszczeniem chłopów, dyskusje na temat emancypacji kobiet, czy asymilacji mniejszości narodowych (tu mowa również o Polsce).
Tak jak w „Mistrzu i Małgorzacie”, drażniły mnie rosyjskie nazwiska, tak tutaj czytało się je bez większych trudności i w ogóle nie raziły w oczy. Tom ma zakończenie otwarte, pozostawia kilka nierozwiązanych aspektów, które z pewnością doczytamy w tomie II.
Skupmy się na chwilkę na bohaterach. Anna Karenina, to kobieta bardzo magnetyczna, powiedziałabym. Ma w sobie wielką siłę, ogromną charyzmę, którą potrafi dobrze wykorzystać. Pomimo nie młodych już lat potrafi skutecznie przyciągać do siebie mężczyzn, którzy wpatrują się w nią jak w obrazek. Co najlepsze, robi to nie całkiem świadomie. Jest wręcz uzależniona od swojego małego syna, dla którego zrobiłaby wszystko.
Drugą bohaterką, którą niezmiernie polubiłam, jest Kitty, która niestety z Anną nie miała za dobrych stosunków. Czemu, zdradzić nie mogę, bo zepsułabym wam całą zabawę. Kitty jest jeszcze młoda, nie wie za wiele o życiu, wiele musi się nauczyć. Jest za to śliczną dziewczyną o wielkim sercu, którą łatwo skrzywdzić, czy pozbawić jakichkolwiek złudzeń. Ta jej dziewczęcość bardzo mnie ujęła.
Zazwyczaj przy wyborze lektury omijam szerokim łukiem klasykę. Książki te po prostu mnie nudzą, losy bohaterów wydają mi się trywialne, ich zachowanie niecodzienne. Zwyczajnie, nie jest to dla mnie przyjemność. Tutaj, czytało mi się szybko, a losy Anny i innych rodzin, bardzo mnie wciągnęły. Z przyjemnością zabiorę się więc za tom drugi, jestem go bardzo ciekawa. Oczywiście chcę się dowiedzieć, jak potoczą się losy mojej ulubionej bohaterki. Czym prędzej zatem biorę się za lekturę, a i wam polecam.
Tołstoj ma swój urok. ;) Czytałam "Wojnę i pokój", "Annę Kareninę" mam na półce w prywatnej biblioteczce, więc nic, tylko czytać i dać się porwać.
OdpowiedzUsuń"Anna Karenina" bardzo mi się podobała :) Nie wiadomo kiedy przeczytałam tak opasłą powieść, jestem ciekawa jak ocenisz zakończenie :)
OdpowiedzUsuńZ klasyką mam podobnie, ale Annę Kareninę chciałam poznać już od dawna. Może właśnie Twoja recenzja okaże się tym ostatecznym bodźcem...
OdpowiedzUsuńA ja nie mogłam się przebić przez styl Tołstoja. :(
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńO rany, ale zazdroszczę! :) Książka jest od dawna na mojej liście "do przeczytania" i po prostu muszę się wreszcie zmobilizować i zabrać się za nią :)
OdpowiedzUsuńA ja wręcz przeciwnie - klasyki poszukuję i bardzo ją cenię. Jedynie tam znajduję tak bogaty język i piękny świat;))
OdpowiedzUsuńAnnę Kareninę zostawię sobie jednak na później - lada chwila będę ją czytać na studiach, wtedy też pewnie podzielę się wrażeniami;) Mam nadzieję, że zrobi na mnie równie dobre wrażenie:)
stanowczo nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń