Sylwia Kubryńska jest ciekawą świata kobietą z pasją, jaką jest pisanie. Otrzymała kilka wyróżnień z konkursach, jej teksty można znaleźć w pismach artystycznych, czy na blogu. Jak mniemam „Last minute” jest jej debiutem powieściowym.
Główna bohaterka, Agnieszka, ma 30 lat, została zwolniona z pracy, ma ogromne kłopoty z migreną, na domiar wszystkiego rozstaje się z mężczyzną. Poznajemy ją w szpitalu, gdzie leży bez ruchu walcząc z bólem. Brzmi bardzo znajomo, wiele książek teraz posiada taką, mało oryginalną, powiedziałabym, tematykę. Nie to jest jednak głównym motywem książki.
Wraz z Agnieszką i jej niezastąpioną przyjaciółką Zuzanną wyruszamy na wycieczkę last minute do Tunezji. Tam zaś, mamy okazję zaobserwować całkiem inny świat. Pełen ciepła, życzliwości i radości widzianej na każdej mijanej twarzy. Bohaterkom aż w głowach się nie mieści, przecież Ci ludzie niczego nie mają, a zawsze się śmieją. Kobiety zasypywane są tam komplementami, zakochują się w nieodpowiednich mężczyznach, traktowane są jak bóstwa.
„Last minute”, to nie tylko powieść o Tunezji. Przeplata się tam kilka wątków, próba przyjaźni, konflikt rodzinny, przedawnione sprawy i niewypowiedziany żal. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, wszystko to jednak Pani Kubrańska serwuje nam tak, byśmy bez trudu potrafili ogarnąć.
Czytając, kobieta chce tam być, chce być podziwiana, chce czuć się piękna i najważniejsza, choćby to była tylko ułuda, choćby miała zostać oszukana i porzucona. Piękny kraj, kolorowy, uderzający zapachami i barwami, które niemal emanują ze stron powieści.
Lektura wciąga, jest napisana lekko, czasem pojawi się jakieś obcojęzyczne słówko, wkradnie się wulgaryzm. Czasem można się przy niej uśmiechnąć, zaśmiać nawet. Może też zastanowić nad kruchością istnienia, nad wielkością podejmowanych decyzji.
Jedyne, co mi tam nie pasuje, to okładka. Kobieta z rudymi włosami, prawdopodobnie pierwowzór Agnieszki. Obrazek za statyczny, nie pasujący do temperamentu głównej bohaterki, czy twardego spojrzenia na świat Zuzanny. O wiele bardziej podobałby mi się tam jakiś krajobraz Tunezji, te kolory, zapachy.
Nie mniej jednak całość przedstawia się nader interesująco, ja to kupuję i do tej pięknej, pachnącej Tunezji chcę!
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Nowy Świat. Dziękuję!
www.nowy-swiat.pl |
Tak, tak - ta okładka rzeczywiście średnio pasuje. Ale jakaś egzotyka w niej jest:)
OdpowiedzUsuńKsiążka w planach, oby mnie również się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że książka wydaje mi się ciekawa. Co więcej, czytając Twoją recenzję dochodzę do wniosku, że może mieć ona w sobie coś z best sellerów New York Timesa. Chętnie sprawdzę czy się nie mylę...
OdpowiedzUsuńA mnie okładka jakoś przypadła do gustu, ale trudno by wszystkim się podobała ;) Już słyszałam o tej książce i teraz mam zamiar intensywnie o niej pomyśleć. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMoże być interesująca. Mam nadzieję, że będę miała okazję się o tym przekonać :)
OdpowiedzUsuńco do okładki się zgadzam, nawet do samego tytułu nie pasuje, lepszy byłby, zdaje się, nawet głupi bilet lotniczy ;>
OdpowiedzUsuńOrganizuje giveaway. Można wygrać biżuterię. Trwa tylko do poniedziałku. Szczegóły tu:
OdpowiedzUsuńhttp://raroika.blogspot.com/2011/09/konkurs-dla-czytelnikow-bloga.html
Jeżeli kiedyś nabierze mnie ochota na tę książkę to bardzo chętnie po nią sięgnę :) Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana, ale może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam i była świetna.
OdpowiedzUsuńHmmm, na pewno nie pogardzę ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka pozytywnych recenzji tej książki, a więc będę szukała
OdpowiedzUsuńMi również okładka do gustu przypadała. A treść tym bardziej. Ciepło wspominam.
OdpowiedzUsuńPo ten tytuł raczej nie sięgnę, preferuję inny typ literatury.
OdpowiedzUsuńMoże nie powinnam się udzielać, bo nie czytałam, ale według mnie okładka jest sympatyczna. :)
Nie czytałam, więc nie wiem czy pasuje, ale mi się podoba okładka:) Może kiedyś zajrzę, jak będę miała ochotę na coś tego typu - nigdy nie czytałam nieczego "o" Tunezji:)
OdpowiedzUsuń