Paweł Olearczyk pisał swoją powieść w oparciu o własną historię, która niestety nie skończyła się tak dobrze, jak przygoda 27-letniego Krzysztofa – głównego bohatera „Nie pytaj mnie o Rose”. Zacznijmy jednak od początku.
Krzysztof jest uzależniony od Internetu, żyje za pieniądze matki, nawet spowiada się za pomocą komputera. Jest zachwycony swoim stylem życia… do czasu. Pewnego dnia dostaje wiadomość od Rose, dziewczyna aktualnie przebywa w Nigerii i potrzebuje pomocy. Początkowo nieufny, w końcu daje się wciągnąć w korespondencję z nieznajomą. W międzyczasie umiera jego jedyna najbliższa osoba – matka, a Rose zapada się pod ziemię. Załamany mężczyzna chce popełnić samobójstwo, kupuje pistolet i wybiera się na cmentarz, by skończyć z sobą przy grobie rodzicielki. Ratuje go artykuł w gazecie – rzekomo porwana kobieta, to nie kto inny, jak jego Rose. Krzysztof, czym prędzej zmienia plany, na priorytet wysuwa się znalezienie ukochanej, a w razie niepowodzenia, ta druga, śmiercionośna opcja.
Cóż, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Uzależnieniu Krzysztofa poświęcony jest tylko jeden, pierwszy rozdział. Później nasz bohater przestaje być komputerowym maniakiem, co wydaje się dziwne, gdyż nie sądzę, iż uzależnienia mogą przechodzić po jednym dniu za sprawą nieznajomej piękności. Tak dobrze niestety nie ma. Historia z Rose jest tak niewiarygodna, że nawet mocno się starając, nie potrafiłam się w nią wczuć. Autor chciał stworzyć opowieść o mężczyźnie, który powraca do „świata żywych” dzięki dziewczynie w potrzebie, ale w moim odczuciu w ogóle mu się to nie udało. Może nie aż tak, hmm… nie pykło. Całość była mocno naciągana, dialogi momentami aż infantylne. Bohaterowie różnorodni, niestety dosyć słabo zarysowani, każdy ma jakąś tam cechę charakterystyczną, ale cecha ta szczególnie się nie wyróżnia.
Nie chciałabym całej powieści oceniać negatywnie, bo moje zdanie jest całkowicie subiektywne, a książka może znaleźć jakieś grono odbiorców, którym trafi w gust. Główne przesłanie, dotyczące przestrogi przed izolowaniem się od realnego życia tym internetowym, zostało pokazane dosyć trafnie, jednakowoż pobieżnie.
Osobiście niestety nie polecam, jedynym ogromnym plusem jaki tu widzę, jest fakt, że książeczka liczy sobie nieco ponad sto stron, więc szybko ją połknęłam.
www.novaeres.pl |
Ja przeczytałem i...właśnie, mam podobne zdanie :-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój konkretny styl. Opis treści brzmi ciekawie, zatem gdy na nią natrafię, zważywszy na jej objętość, chętnie ją przejrzę. Przypomniała mi się oglądana ostatnio Sala samobójców.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej książki, chociaż opis fabuły jest dość ciekawy. Ostatnio jednak mam dość powieści przesłodzonych i nierealistycznych, więc odpuszczam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj nie dla mnie. Chyba bym dostała czkawki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Do momentu przeczytania twojej recenzji miałam ochotę się z nią zapoznać, teraz już sama nie wiem. Na razie się wstrzymam ;)
OdpowiedzUsuńNo szkoda, tytuł genialny, po opisie zapowiada się całkiem nieźle, ale wszystko inne raczej nie zachęca do lektury... Chyba sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszysatkim świetna okładka, ale czasami to tylko jedyny plus książki:)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać do tej książki ;)
OdpowiedzUsuń