Sparks jest niewątpliwie wielkim szczęściarzem. Sądzę tak, bo chyba nie tylko ja jestem zakochana w tym, co tworzy. Jak dla mnie, Stephen King jest mistrzem grozy, a Nicholas Sparks mistrzem romansu. I chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
„Na zakręcie”, to opowieść o dwóch zagubionych osobach, które mają szansę się odnaleźć, ale niekoniecznie się im to uda. Miles Ryan zaczyna powracać do normalnego życia po stracie swojej ukochanej żony Missy. Pewnego dnia poznaje Sarę, nauczycielkę swojego syna Jonaha, który ma w szkole kłopoty. Sara, która niedawno przeniosła się do New Bern jest zaniepokojona wynikami w nauce chłopca – nie nadaje się on do drugiej klasy, gdyż tak ogromne ma zaległości. Postanawia mu pomóc i wtedy zaczyna się również rozwijać jej znajomość z szeryfem.
Autor po raz kolejny zabrał mnie w cudowną podróż po ludzkich umysłach. Rozkoszowałam się charakterami bohaterów, ich losami, doskonałą kreacją. Wiem, że słodzę, ale nic nie mogę na to poradzić, uwielbiam Sparksa. Nieodmiennie mnie zaskakuje, aż nie chce mi się wierzyć, że ma tyle pomysłów na historie miłosne i nigdy nie powstaje z tego harlequin. To mi się u niego podoba, miłość we wszystkich możliwych odsłonach, napięcie do samego końca, zastanawianie się, czy bohaterom się uda, czy wręcz przeciwnie (bo nie zawsze się udaje, uff!). No i zakończenia, które albo doprowadzają mnie do łez, albo do śmiechu. Oba stany lubię jednakowo. Nigdy nie jest tak, żeby akcja gnała w z góry zamierzonym kierunku, musi się pokomplikować, żeby istniała szansa na wyprostowanie sytuacji. Nie wyobrażam sobie książek tego autora bez takiego zabiegu, właśnie dla niego czytam je regularnie.
Sparksa nieodmiennie polecam, tak jest również w tym przypadku. Myślę, że każda kobietka lubiąca czasem się wzruszyć powinna chociaż spróbować się z nim zapoznać.
Muszę zrobić jeszcze jedno podejście do Sparksa skoro tak chwalisz :) Tylko najpierw trzeba się odpowiednio nastawić na odbiór jego książek, tak mi się wydaje :)
OdpowiedzUsuńCzasem lubię sięgnąć do książek Sparksa, kiedy mam ochotę się rozrzewnić, wzruszyć lub odprężyć - jest idealny do takich celów:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam i miło wspominam. Wywołała we mnie wiele emocji, zresztą jak każda książka Sparksa :)
OdpowiedzUsuńDla mnie mistrzynią romansów jest Nora Roberts. Sparksa jeszcze nie czytałam, ale po tej recenzji chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie taka książka, choć Sparksa już raz czytałem, a był to "Szczęściarz"- naprawdę dobra pozycja.
OdpowiedzUsuń