wtorek, 30 października 2012

ROS MORIARTY "Pieśń aborygenki"

Zanim zasypię was kolejną recenzją, chciałabym się podzielić miłą dla mnie niespodzianką, jaką jest fakt, że ten post będzie na blogu setnym :). Bardzo się cieszę, że już tyle czasu tutaj z wami jestem. Ostatnio troszkę mniej aktywnie, ale mam nadzieję, że wkrótce wrócę z pełną parą!



„Pieśń Aborygenki”, to autentyczna opowieść autorki o kraju jej męża – Australii. Autorka długo zabierała się za pisanie o Borrololi, musiało minąć wiele lat, zanim się na to zdobyła. Dzięki temu jej książka wiele zyskała na autentyczności, przynajmniej moim zdaniem, poruszyła więcej problemów i zrobiła to głębiej.


Ros Moriarty, jako osoba spoza plemienia, do tego biała kobieta, jest jedną z nielicznych, która miała okazję uczestniczyć w ceremonii inicjacyjnej kobiet z Borrololi. Nie o tym jednak czytamy w głównej mierze, bo opisywanie rytuałów, które tam zaszły jest zwyczajnie zabronione.

Czytelnik ma za to szansę poznać Australię od całkiem innej strony, zachwycić się jej nasyconymi barwami, krajobrazem. Nie ma w tej książce miejsca na jakiekolwiek przekłamania, wyolbrzymianie pewnych spraw. Każdy aspekt życia jest ukazany aż do bólu prawdziwie.

Czytamy więc o nigdy nie wygasającym bólu po stracie dziecka, które ktoś wywiózł z jego kraju, „by było mu lepiej”, o tradycji plemiennej, która umiera śmiercią naturalną, bo nikt już się nią nie interesuje i nie chce jej kontynuować. Poznajemy też problemy ekonomiczne, pijaństwo i zależność Aborygenów od państwa.

Wreszcie, dostrzegamy dobroć i piękno duszy tych ludzi, którzy każdego przyjmują z otwartymi ramionami, każdemu chcą pomóc, bo uważają, że po prostu tak trzeba, nawet jeśli dla nich samych oznacza to kolejny dzień bez jedzenia.

Polecam, bo nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Naprawdę warto poznać tę kulturę, tym bardziej, że niestety już wkrótce, może ona po prostu przestać istnieć.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!

4 komentarze:

  1. Mam straszną ochotę na tę lekturę - nawet udało mi się ją zdobyć dzięki wymianie z Książkozaurem, który również bardzo pochlebnie wypowiadał się o niej. Już nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie zaię zapowiada. Gratuluję setnej recenzji

    OdpowiedzUsuń
  3. Również gratuluję stóweczki ;)
    Jakoś nie specjalnie ciągnie mnie do takowych książek, więc zazwyczaj omijam je szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam książkę z uwagą prawie jednym tchem. Australię znam jako piękny kraj. Piękna przyroda, życzliwi ludzie i niestety jedynymi pijanymi jakich widziałam to Aborygeni. Mają swoją ambasadę /szopa/ w Canberze i nie wiem po co ta rudera stoi. Smutne to jest i przygnębiające. Bardzo żal mi tych ludzi, potępiam to co z nimi zrobił biały człowiek. Straty nie do naprawienia

    OdpowiedzUsuń