poniedziałek, 5 września 2011

JANUSZ BEYNAR "Skutki uboczne"


Pan Beynar mieszka w Kanadzie, pochodzi z rodziny, która pisarstwem para się od trzech pokoleń. Jest miłośnikiem kanadyjskiej przyrody, w związku z czym dużą część życia spędza z plecakiem na plecach i w namiotach.

Jan Barski, żyje sobie dosyć spokojnie w Kanadzie. Ma „dziewczynę” i ośmioletniego synka, pracuje jako prywatny detektyw, od czasu do czasu, wyrusza z plecakiem i swoim psem Uchym na przechadzkę po górach i odpocząć od cywilizacji. W czasie jednej z takich wypraw poznaje profesora biogenetyki Alistera Swana, który przekazuje mu dokumenty dotyczące skutków ubocznych środków antykoncepcyjnych. Następnego dnia, mężczyzna ginie rzekomo zaatakowany przez niedźwiedzia, a życie Jana zmienia się bezpowrotnie – komuś zależy żeby dokumenty nigdy nie ujrzały światła dziennego.

Po książce nie spodziewałam się niczego konkretnego i zostałam bardzo miło zaskoczona. Gdybym miała określić jej gatunek, to chyba wybrałabym kryminał, choć na pewno nie w takim typowym, definicyjnym znaczeniu. Mamy tu wartką akcję, ciekawą fabułę i garść wstrząsających informacji.
Jan musi uciekać, jego rodzina jest w niebezpieczeństwie, po piętach depczą mu ludzie, do których kieszeni spływają grube pieniądze za to, żeby szokujący materiał został zniszczony za wszelką cenę.
Lubię książki trzymające w napięciu, które nie pozwalają się bez żalu odłożyć na półkę, przy których nie można się nudzić i niczego przewidzieć. Ja doszukałam się w niej kilku elementów biograficznych – czemu nie, życiorys autora jak nic nadaje się na zarys postaci książkowej.

Cóż dodać, przeczytać naprawdę warto, niezmiernie się cieszę, że w sumie przypadkiem książka wpadła mi w ręce. Moje notowania na temat polskich autorów szybują w górę, was też zachęcam do lektury, bo cudze chwalimy, a swego nie znamy.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję!
www.novaeres.pl


8 komentarzy:

  1. Polscy autorzy naprawdę zasługują na uwagę. Znam paru i wiem że tak jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że autor ma bardzo bujne życie, a to dobrze, bo ciekawi ludzie mają dużo do opowiedzenia - a raczej napisania (w swoich książkach) :)
    Gatunek jak najbardziej dla mnie, myślę że mogłaby mi się spodobać - zwłaszcza że ostatnio zaczęłam się nastawiać na polskich autorów ;) Postaram się przeczytać, tylko kiedy ja znajdę na to czas...? Miłego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na środki antykoncepcyjne jestem tak cięta, że przeczytam tę książkę a choćby i z czystej ciekawości. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Może się jeszcze nad nią zastanowię...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie zgadzam się z ostatnim zdaniem Twojej recenzji. Właśnie to samo miałam na myśli pisząc ostatnie recenzje książek, Pilipiuka i Joanny Jodełki. Tutaj rzeczywiście zanosi się ciekawie, chociaż nie wiem dlaczego okładka wydaje mi się dość nieatrakcyjna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Finkaa: Faktycznie, okładka nie bardzo zachęca do czytania, ale już po lekturze stwierdzam, że troszeczkę pasuje. Co prawda bardziej odpycha niż zachęca, ale tutaj się kłania stare porzekadło "nie oceniaj książki po okładce" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no jeszcze się zastanowię. I mnie do niej coś ciągnie i coś odpycha.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już druga recenzja utrzymana w takim tonie, a więc chyba przeczytam

    OdpowiedzUsuń