Federico Moccia jest powszechnie znanym włoskim pisarzem. O
jego książkach słyszałam wiele, w pamięci utkwiły mi piękne okładki i chwytliwe
tytuły. W końcu i mnie udało się dorwać jedną z nich w bibliotece. I tak oto
zagłębiłam się w historię życia czternastoletniej Caro. Proszę się nie zrażać
młodym wiekiem głównej bohaterki, opowieść jest napisana w taki sposób, że nie
tylko rówieśnikom Caroliny Bolli się spodoba.
Dziewczyna jest uczennicą gimnazjum, ma dwie najlepsze
przyjaciółki – Alis i Clod, ma też ukochanego brata Rusty Jamesa, którego każdy
szczerze jej zazdrości, siostrę Alessandrę, której nie sposób rozgryźć i
cudownych, kochających dziadków. Ostatni rok w gimnazjum przynosi jej wiele
niespodzianek, w tym chłopaka Massiego, którego spotyka przypadkiem w
księgarni. Pech chce, że numer do nowo poznanego znajduje się w komórce, którą
tego samego dnia ktoś jej kradnie. Czy mimo tej kłody rzuconej pod nogi Caro
znajdzie swojego księcia z bajki?
Zacznijmy od tego, że początki bywają ciężkie. Tak było i
tutaj. Główna bohaterka jest szaloną nastolatką i taka jest również narracja w
powieści – zdania wielokrotnie złożone skutecznie utrudniały mi zatopienie się
w fabule. Później po prostu się do tego przyzwyczaiłam i muszę oddać honor
autorowi – inny język zupełnie by tam nie pasował.
Losy 14-latki są momentami zabawne, czasem również smutne. Akcja
opiewa skromnie – na rok życia dziewczyny. Myślę, że nie jest to jakiś ogromny
szmat czasu, gdy już wciągnęłam się w powieść, zleciało bardzo szybko.
Bohaterowie dobrani nieco chaotycznie, dziwi już sam fakt,
że przyjaźnią się ze sobą trzy całkowicie od siebie różne dziewczyny: bogata
Alis, wiecznie głodna Clod i zwariowana Caro. Mam wrażenie, że nawzajem się
dopełniają, że ta ich przyjaźń czyni je wyjątkowymi.
No i zakończenie – mistrzostwo świata, połączenie ogromnego
bólu, rozczarowania, ale też trochę nadziei na lepsze jutro. Przy tym wszystkim
nie wolno zapomnieć, że przede wszystkim jest to przepiękna powieść o miłości. Polecam.
Kiedyś będę musiała się zabrać za tego autora;)
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam czytać, ale ciężko mi szło, więc książkę odłożyłam. Potem trafiłam na "Trzy metry nad Niebem" i stwierdziłam, że dam jeszcze jedną szansę "Amore 14", bo pokochałam styl Mocci.
OdpowiedzUsuńCzytałam, bardzo lubię tego autora.
OdpowiedzUsuńJakoś nie bardzo mnie przekonuje...
OdpowiedzUsuńPO takiej recenzji mam ochotę lecieć do księgarni w tym momencie!
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, książka trafia na listę 'do przeczytania' ;)
OdpowiedzUsuńWnioskuje ze książka napisana jest w sposób chaotyczny, a jeżeli nie mogę się w nią od początlu zagłębić, tak jak napisałaś , przez zdania wielokrotnie złożone, zazwyczaj książka mi nie przypada do gustu. Jednak powieść wydaje się dobra po to, aby oderwać się od świata rzeczywistego :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń