czwartek, 18 kwietnia 2013

DOMINIKA CIECHANOWICZ "O pisaniu książek i paru innych sprawach"

Jak pisze sama autorka, "O pisaniu książek i paru innych sprawach", to "książka, która być może nie jest światu do niczego potrzebna. Ale to dzięki niej zostałam pisarką". Ja chyba nie zgodzę się do końca z tym, że jej książka nie jest potrzebna. Nigdy nie czytałam czegoś tak oryginalnego (ha! wszystko jeszcze przede mną), a według mnie, wszystko, co nowe, jest światu literatury potrzebne. 

Właściwie nie wiem, pod co ową powieść (?!) podciągnąć. Bo to nawet nie jest ciągły tekst, nie ma rozdziałów, są tylko krótsze i dłuższe wątki oddzielone od siebie gwiazdeczką. Ciekawe jest to, że czytelnik ma wrażenie, jakby książka powstawała na jego oczach przy udziale autorki, jej chłopaka Pawła, jej homoseksualnego kolegi Grzegorza, jej koleżanki Asi, która poświęca się pracując w muzeum za grosze i może też przy udziale pana Waldemara, który jest bezrobotnym psychologiem i fikcją literacką (a może wszyscy są fikcją?), bo podobno każda książka powinna mieć swojego psychologa. Podobno też, to podnosi jej morale i wskazuje na bardziej psychologiczny wydźwięk.

Co jeszcze znajdziemy otwierając "O pisaniu książek..."? Trochę gadania o seksie, trochę o tragicznej sytuacji pisarzy i dziwnej sławie pseudopisarzy, kilka wulgaryzmów, parę kolejek wódki i masę dobrej zabawy. Powiedziałabym, że dla każdego coś dobrego. Ta książka jest bardzo ciężka do jednoznacznej kwalifikacji, jest czymś nowym, czymś rozwalającym formę na łopatki, ale też czymś fajnym, co nie pojawia się w literaturze zbyt często.  Właściwie można by ją czytać od końca, środku i strony 34, ale jak się tak głębiej zastanowić, to całość ładnie się komponuje od początku do końca.

Niektórzy pewnie stwierdzą, że "O pisaniu książek...", jest głupia jak tapeta w misie, a niektórzy (w tym i ja) może zauważą, że poprzez nią, autorka wyrzuciła z siebie cały swój żal, smutek, dobry humor i brak apetytu.  Jest zabawnie, ale jest też poważnie. A jak już jest poważnie, to człowiek dochodzi do wniosku, że autorka ma całkowitą rację i to, że nie do końca potrafi gotować, ma tu znikome znaczenie.

A tak na koniec - Pani Dominiko, jeśli będzie Pani kiedykolwiek czytała tę recenzję, proszę bezlitośnie wytknąć mi wszystkie zawarte w niej błędy. Bo ja dopiero uczę się pisać, a Pani ma na siebie fajny pomysł. 

I tymi słowami właśnie, chcę was, mole książkowe zachęcić. Mam nadzieję, że się uda.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res :)

2 komentarze:

  1. Na początku nie byłam zaciekawiona, ale po całej recenzji muszę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku myslałam ze to poradnik, ale jak bardzo się myliłam :D książka wydaje się swietna ! na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń