Jodi Picoult, chyba nikomu przedstawiać nie muszę – jeśli
nie czytaliście jeszcze jej książek, to radzę nadrobić, dużo na tym tracicie. Słyszeć
jednak o tej Pani musieliście – w świecie moli książkowych, nie mogłoby być inaczej.
W „Jesieni cudów” przenosimy się niejako do innego świata –
świata ludzi prostych, amiszów. Amisze, to zgromadzenie o charakterze
religijnym. Jego członkowie ubierają się skromnie, żyją ze sobą w zgodzie, nie
posiadają prądu, ani samochodów. Coś takiego w dzisiejszych czasach wydaje się
nie do pomyślenia, prawda? Pewnego dnia, na jednej z farm amiszów, znaleziony
zostaje martwy noworodek. W stan oskarżenia zostaje postawiona Katie Fisher,
18-letnia córka gospodarza farmy, która pomimo dowodów przeciw niej, stanowczo
zaprzecza jakoby kiedykolwiek była w ciąży. Jej obrony podejmuje się Ellie –
daleka kuzynka, która by pracować nad sprawą przenosi się do domu Katie.
Kobieta jeszcze nie wie, w jak wielkie bagno się wpakuje.
Powtarzać będę jak mantrę – schematy. Picoult zawsze pisze
swoje powieści według utartej ścieżki – najpierw pojawia się sprawa, która
później trafia na wokandę sądową. Co ciekawe, nie wyobrażam sobie, żeby jej
powieści wyglądały inaczej. Sięgając po Picoult z góry wiem, czego mam się
spodziewać i wiem, że mi się to spodoba. Mimo schematyczności, każda jej
książka jest inna, każda porusza jakiś trudny temat bardzo często związany z
tabu, i każda też jest po prostu świetna.
W „Świadectwie prawdy” zafascynowało mnie przede wszystkim
życie i rozumowanie amiszów. W XXIw nie posiadać elektryczności, nie móc zrobić
sobie zdjęcia, nie móc uczyć się powyżej ósmej klasy. Z jednej strony to dziwne
– z drugiej jednak dość fascynujące. Myślę, że moje myślenie bierze się z tego,
że żyję w całkiem innej kulturze i taka prosta forma egzystencji w ogóle do
mnie nie przemawia. Pewnie, gdybym była amiszką, miałabym na ten temat
diametralnie inne zdanie.
Tym razem zaskoczyło mnie również zakończenie. Ostatnie
zdania wywarły na mnie duże wrażenie. Jak zwykle jestem na tak, powtarzam się z
tym zachwalaniem, ale uwierzcie, w przypadku Jodi Picoult, nie ma innej opcji.
Twórczość autorki znam i bardzo lubię jednak tej książki jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńJa właśnie tej pozycji autorki nie czytałem.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, w książkach Picoult jest schemat. W dodatku miesiąc po przeczytaniu nie pamiętam co się w książce działo, wszystkie zlewają się w jedną całość.
OdpowiedzUsuńSamo nazwisko wystarcza, żebym była chętna na przeczytanie ;)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film na podstawie tej książki. Przeczytałam wiele powieści Jodi Picoult, lecz tej jeszcze nie miałam okazji. Oczywiście, chcę to zmienic. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.okiem-recenzenta.blog.onet.pl
Mam na książki tej Pani ogromną ochotę :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej autorce, ale jeszcze nie czytałam żadnej książki jej autorstwa. I muszę to jak najszybciej zmienić :)
OdpowiedzUsuń