Gdy tylko przeczytałam jedną z recenzji „Dziecka niczyjego”, wiedziałam, że jest to lektura dla mnie. Lubię wyzwania, lubię książki o dosyć ciężkiej emocjonalnie tematyce, które wiele uczą. Autor a zarazem główny bohater, Ojciec Michael Seed decyduje się podzielić z czytelnikiem swoją historią dzieciństwa pełnego przemocy i lęku.
Mały Michael nigdy nie był przez mamę przytulany i pocieszany, nigdy też nie usłyszał od ojca miłego słowa, czy wsparcia. Jego dziecięce lata naznaczone są bólem i cierpieniem. Niemalże katowany na śmierć przez swojego uzależnionego od alkoholu i pogrążonego w depresji ojca, wykorzystywany do świadczeń seksualnych, nazywanych przez niego „dojeniem mleka”, chłopczyk codziennie musiał mierzyć się z problemami, które niejednego dorosłego doprowadziłyby do ostateczności.
Michael nauczył się żyć ze świadomością, że tylko podczas snu jest bezpieczny. Po samobójczej śmierci matki jego koszmar przybiera na sile i wydaje się, że i to bezbronne dziecko zostanie zmuszone do ostatecznego kroku by połączyć swój los z losem mamy. Tak się jednak nie dzieje, każda sytuacja, nawet najgorsza, ma w końcu swój koniec. Chłopak, choć z mocno nadszarpniętą psychiką wyrasta na młodego mężczyznę, który swe życie poświęca Franciszkanom, a swoją opowieścią chce nas przede wszystkim uczulić, pokazać ogrom problemu, jakim jest przemoc w rodzinie.
Jestem pełna podziwu dla mężczyzny, na którego wyrósł. Mógł się poddać, ale nie zrobił tego. Mógł zejść na złą drogę, ale chciał dla siebie czegoś lepszego niż praca w fabryce, chciał sobie udowodnić, że stać go na więcej. Choć odebrał znikomą naukę, udało mu się ukończyć studia wyższe i piastuje teraz dobre stanowisko.
Gorąco zachęcam do przeczytania tej opowieści, tego wyznania, które z pewnością bardzo dużo go kosztowało. Książka, choć brutalna i niewiarygodnie mocna, ma pozytywne i dające otuchę zakończenie. Myślę też, że wiele możemy z niej czerpać, przede wszystkim pokory i takiego wewnętrznego przeświadczenia, że nie należy narzekać na swoje życie, na to, co otrzymujemy od losu, bo są tacy, którzy mają nieprawdopodobnie gorzej.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Promic. Dziękuję!
www.wydawnictwo.pl |
Chciałabym przeczytać, ale boję się tych brutalnych scen, ponieważ ja bardzo wszystkim się przejmuje
OdpowiedzUsuńZaprawiona w bojach prozą Ketchuma z chęcią przeczytam i tę książkę, uwielbiam takie mocne i trudne lektury:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Właśnie zrecenzowałam inną książkę księdza Seeda :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na oku :)
OdpowiedzUsuńTo ksiazka opisujaca prawdziwe wydarzenia? ;*
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńCzytałam gdzieś również pozytywną recenzję i jestem zdecydowanie na tak ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, książka porusza bardzo ponury temat. Chętnie przeczytałabym ją, oraz podzieliła się wrażeniami z kilkoma osobami, które narzekają, nie potrafiąc docenić własnego losu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie życiowe powieści, więc kiedy tylko książka wpadnie w moje ręce lub dostrzegę ją na bibliotecznej półce, pochłonę ją w kilka godzin ;D
OdpowiedzUsuńBiedne dziecko! Jestem w ciąży i nie mogę teraz czytać takich lektur, no po prostu nie mogę :(
OdpowiedzUsuńAle to obowiązkowa pozycja "na kiedyś"