Marc Levy, to najbardziej popularny pisarz francuski, który
debiutował w roku 2000, właśnie powieścią „Jak w niebie”. Szczerze mówiąc, nie
powiedziałabym, że jest to debiut. Książka jest na to po prostu za dobra,
podczas, gdy często debiuty okazują się nie do końca szczęśliwe i można się w
nich dopatrzyć jakichś niedociągnięć.
Młody architekt, Arthur, wprowadza się do nowego mieszkania
i już w pierwszy dzień dowiaduje się, że ma gościa. Owym gościem jest
właścicielka mieszkania, Lauren, która aktualnie przebywa w szpitalu, po
wypadku wpadła, bowiem w śpiączkę. Co więc robi Lauren w szafie Arthura?
Rezyduje jako duch, który potrafi się przemieszczać z miejsca na miejsce.
Mężczyzna zaś, jest jedyną osobą, z którą może normalnie rozmawiać i przede
wszystkim, która ją widzi.
Cóż mogę powiedzieć, chyba się zauroczyłam. Pomimo dosyć
naiwnego początku, w którym główny bohater bardzo szybko porzuca myśl o tym, że
zwariował i postanawia pomóc Lauren, całość oceniam na plus. Książka jest
zabawna wtedy, kiedy trzeba, poważna w odpowiednich momentach, niezwykle
klimatyczna i ciepła.
Mężczyzna, który chodzi do restauracji z niewidzialną
towarzyszką, obejmuje powietrze i gada sam do siebie, jest przecież widokiem
niecodziennym. Lauren za to, wykreowana jest na bohaterkę o trzeźwym spojrzeniu
na świat, która często studzi zapały zdolnego do wszystkiego Arthura.
Podsumowując króciutko, wzruszająca opowieść o specyficznym
rodzaju miłości, która na pewno pozostanie w mojej pamięci na długi czas.
Zachęcam do zapoznania się, tym bardziej, że nie jest gruba, więc czasu nad nią
nie zmarnujecie.
Chętnie poczytam ;)
OdpowiedzUsuńwidziałam film na podstawie tej książki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę obie częsci, ciekawe :)
OdpowiedzUsuńMarc Levy to kolejny autor, którego - dzięki pochlebnym recenzjom jego książek - mam zamiar bliżej poznać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam w planach, zobaczymy czy mi się spodoba
OdpowiedzUsuńnie wiem czy dla mnie...
OdpowiedzUsuń