Ostatnimi czasy sporo powieści z motywem religijnym w tle
pojawia się w moich recenzjach. „Grzech ojca” to historia inspirowana
prawdziwymi wydarzeniami, jak zostało napisane na okładce. Dotyczy w głównej
mierze o. Eugeniusza Szafrona, właściciela Radia Wiara. Jakby nie było, brzmi
troszkę znajomo, prawda?
Młody dziennikarz, Przemysław Próchnicki, specjalizuje się w
wywlekaniu na wierzch dosyć trudnych spraw. Często przez jego skrupulatne
podejście do pracy, a także dociekliwość udaje się złapać, czy ukarać grube
ryby polityki. Tym razem Przemek ma przygotować artykuł o księdzu Eugeniuszu
Szafronie, w związku ze zniknięciem pieniędzy ze zbiórki organizowanej na rzecz
ratowania Stoczni Gdańskiej. Mężczyzna odkrywa materiały, do których nikt
wcześniej nie miał dostępu. W tym samym czasie, ginie człowiek, z którym o nich
rozmawiał, a kolejna, powiązana ze sprawą osoba, cudem unika śmierci. Czy
pomimo niebezpieczeństwa uda się opublikować reportaż? A może dziennikarz
będzie musiał zrezygnować z ciągnięcia sprawy, by uratować jedną z najbliższych
mu osób?
Jeśli ktoś z was ma obawy, co do religijnej strony powieści,
może odetchnąć z ulgą. Szafron, choć odegra kluczową rolę w rozwiązaniu,
podczas prowadzenia „śledztwa” na jego temat, jest niemal nieobecny. Książkę
nazwałabym raczej przemyślaną intrygą polityczną, gdzie niewygodnych świadków
zwyczajnie się usuwa.
„Grzech ojca” jest dobrą lekturą z wielopoziomową fabułą. To
nie tylko Szafron, ale również problemy z dzieciństwa głównego bohatera, jego
zmagania z przeszłością, które mają odbicie w teraźniejszym życiu z żoną oraz
choroba jego pięcioletniego synka Michałka.
Wielkim plusem chcę wyróżnić zakończenie, które było mocne i
moim zdaniem niespodziewane. Przeczuwałam, że pewnie nastąpi jakiś zwrot akcji,
ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Minus za powtarzanie niektórych
fragmentów wywiadów. Uważam, że było to zbędne tak samo, jak oryginały pisanych
po niemiecku listów – nie uczę się tegoż języka, więc po prostu od razu
przechodziłam do tłumaczenia.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o szacie graficznej.
Po pierwsze, w rzeczywistości okładka prezentuje się o wiele ładniej niż w
wersji elektronicznej. Ma w sobie jakąś głębię. Po drugie, obraz mężczyzny na niej
widniejący, w ogóle nie pasuje mi do wizerunku księdza przedstawionego w
fabule. Może i detal, ale ja się lubię czepiać takich detali.
Podsumowując, nie jest źle, przeciwnie, książka jest całkiem
dobra, fabuła interesująca i przyjemnie się to czyta.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Dziękuję!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmoże w przyszłości, jeśli wpadnie mi w ręce, to przeczytam
OdpowiedzUsuńpóki co pass
niespecjalnie czuję pociąg do tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńRaczej mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNie czytalam i waham sie czy po nia siegnac...bo intryga polityczna to nue dla mnie ale jednak cos kusi..
OdpowiedzUsuń