„Życie zaczyna się we Włoszech”, to opowieści mieszkańców
wioski w Ligurii, spisane przez autorkę, która osiedliła się tam w roku 1999. Początkowo,
nie znając języka, czuła się obco, z biegiem lat zadomowiła się jednak w
pięknym zakątku Włoch i zyskała sobie sympatię miejscowych.
Adriana, Armando i Ida, Nanda, Agostina, Tunin i Terzina, to
tylko kilkoro bohaterów opowieści Julii Blackburn, której książka jest ich
wspomnieniami z czasów wojny, a także, gdy większość była jedynie mezzadri – „półludźmi”,
żyjącymi niemal pod władzą padrone, dla którego musieli być gotowi zrobić
niemal wszystko – oddać większość jedzenia, czy ukochaną kobietę.
Pisarka mówi również o sobie, o życzliwości, z jaką się
spotkała, cierpliwości mieszkańców, którzy musieli znosić jej „afrykański”
włoski, a także o pięknie jej „miejsca na ziemi”. Książka napisana jest w
formie reportażu, nie jest to jednak suchy i bezuczuciowy opis, a barwna
powieść przesycona różnego typu emocjami – od spontanicznej radości i
rozpierającego poczucia piękna i zadowolenia z życia, po bardzo głęboki i
przytłaczający smutek ze śmiercią w roli oddanej przyjaciółki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, choć w jednym
zdaniu o okładce, która mnie urzekła. Błękit genialnie kontrastuje ze
stonowanym tłem, wszystko ładne i przyjemne dla oka. Interesująca, zwracająca
uwagę. I bardzo dobrze, taka powinna być każda okładka.
Czyta się bardzo dobrze, płynnie, język jest prosty, a
fabuła bardzo swojska – można się łatwo wgryźć w jej klimat, odpocząć przy niej
i posłuchać fascynujących historii. Nazwałabym ją odprężającą, pomimo iż
porusza trudny temat wojny, straty i cierpienia. Po prostu dobrze się czułam „w
jej towarzystwie”. Zachęcam.
Książkę otrzymałam z Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Dziękuję serdecznie!
Ciekawa propozycja, bardzo chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńziemii? Chyba jedno i :P
OdpowiedzUsuńOjej, nie zauważyłam tego :). Dziękuję!
UsuńOkładka kusi :)
OdpowiedzUsuń