wtorek, 4 lutego 2014

JOHN IRVING "W jednej osobie"

Z Johnem Irvingiem poznałam się bliżej przy okazji lektury „Świata według Garpa”. Później przyszła kolej na „Ostatnią noc w Twisted River”, a później okazało się, że całkiem nieźle się ze sobą dogadujemy i chyba zostaniemy przyjaciółmi.

„W jednej osobie” zaczęłam czytać zupełnie nie znając zarysu fabuły (zazwyczaj czytam chociaż notę z okładki). Główny bohater Billy, przedstawia czytelnikowi historię swojego życia biseksualisty. Poznajemy go, jako małego chłopca, który odczuwa pociąg do niewłaściwych osób, a następnie kroczymy z nim przez życie, które bynajmniej nie jest usłane różami. Jeśli chodzi o rys historyczny, akcja rozgrywa się w Ameryce, od lat 50. aż do czasów współczesnych. Autor pokazuje homofobię, plagę AIDS – jak dla mnie był to jeden z najtrudniejszych, ale i najciekawszych wątków.

Mogłoby się wydawać, że ta powieść jest zwyczajna. Nic bardziej mylnego! Jest przezabawna, ironiczna, pełna dystansu do orientacji seksualnych, po prostu niezwykła. Irving ma to do siebie, że nawet tematy tabu potrafi pokazać w taki sposób, że nikogo nie dziwią, nie gorszą, co więcej, podobają się.

Bohaterowie książki są jedyni w swoim rodzaju, nie sposób nie polubić dziadka Harry’ego, czy nie zakochać się w pannie Frost (choć jak się okazuje, nie do końca jest panną…).


Cóż mogę dodać? John Irving po raz kolejny pokazał klasę, myślę, że każdy, kto przeczyta tę książkę, będzie musiał się ze mną zgodzić w tej kwestii. Zachwalam do kwadratu, ale inaczej nie umiem.
Małe ogłoszenie parafialne. Jestem w Finale Wyborów Miss Zimy i byłabym wdzięczna za każdy oddany na mnie głos. Oczywiście, jeśli wam się spodobam :) KLIK

1 komentarz: