piątek, 9 sierpnia 2013

MIA MARLOWE "Dotyk złodziejki"

Z czytaniem powieści erotycznych mam trochę tak, jak z czytaniem kolejnych "podróbek" "Zmierzchu". Rozumiem trend i popyt, ale oczekuję też jakiejś oryginalności i nieszablonowości. "Dotyk złodziejki" mimowolnie skojarzyłam z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" (jestem po lekturze pierwszej części), na szczęście w tym pojedynku plusa przyznaję Mii Marlowe. 

By zapewnić rodzinie jako taki byt, Lady Viola zaczyna kraść. Na jej celowniku znajdują się zamożne osoby i będące w ich posiadaniu szlachetne klejnoty, które można sprzedać na czarnym rynku.  Jedną z osób, których dom ma odwiedzić dziewczyna, jest porucznik Greydon Quinn. Na jej nieszczęście, przechwalanie się majątkiem było zasadzką, by schwytać złodziejkę. W zamian za zachowanie tożsamości kobiety w tajemnicy, ta musi zgodzić się na pewien układ. Ma pomóc w kradzieży kamienia o potężnej mocy - Krwi Tygrysa, który musi wrócić do świątyni, z której go skradziono. Viola nie ma zatem większego wyboru... a może nie chce mieć?

Nie brzmi jak powieść, z której kart aż kipi erotyzmem, prawda? Chyba celowo nie chciałam jej postawić w takim świetle, nie spłycać. Sam wątek przygodowy, wyraźnie zarysowana fabuła zasługuje zdecydowanie na uwagę. Jeśli jednak chodzi o to, co pominęłam milczeniem, sceny erotyczne zostały nakreślone dokładnie, ale w sposób delikatny, który nie razi czytelnika po oczach. Mia Marlowe nie używa wulgarnych określeń, seks w jej powieści pokazany jest jako wyrafinowana sztuka. Rzadko pojawia się tam nawet słowo "penis", części ciała napisane są w języku indyjskim, za sprawą nielicznych wkładek z kamasutry. Taka forma podeszła mi dużo bardziej niż proste, a często również "zalatujące" tanim porno odpowiedniki w niektórych powieściach.

Żeby nie było za kolorowo, książka w niektórych momentach jest zbyt cukierkowa, w innych znów lekko przewidywalna. Kłopoty dziwnym trafem zawsze rozwiązują się w zawrotnym tempie, bohaterowie dziwnie szybko zmieniają swoje zdanie na temat innych osób. Takie to nierzeczywiste. 

Przyczepię się też na chwilkę do okładki, ale to już raczej czysto subiektywna opinia i nie sądzę, żeby była znacząca. Sam projekt graficzny bardzo mi się spodobał, przyciąga uwagę, ale też nie narzuca się zbytnio. Troszkę nie spodobała mi się faktura (?) okładki. To ten typ, na którym widać każdy odcisk palca i zabrudzenie. Nie wiem czemu, ale nie lubię czegoś takiego.

Kończąc, dodam, że chętnie przeczytam kolejne części (bo nie wspomniałam, że jest to saga). Lekturę czyta się szybko i przyjemnie, jako rozrywka na upały nadaje się idealnie.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia :)

5 komentarzy:

  1. Nie wiedziałam, że jest to początek sagi. Dziękuję za ta informację, a samą książkę już nabyłam, tylko jeszcze jej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za powieści erotycznymi- wcale, a wcale mi się nie podobają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, nie nie i jeszcze raz nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba będzie zacząć nową serię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta wydaje mi się inna niż powieści erotyczne, których pełno na rynku, a więc może się skuszę. Zobaczymy jeszcze

    OdpowiedzUsuń