wtorek, 27 sierpnia 2013

WALTER R. BROOKS "Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły" oraz "Wakacje Fryderyka"

Walter R. Brooks, to nieżyjący już pisarz amerykański, który pisał bajki dla dzieci. Seria o Prosiaczku Fryderyku, licząca sobie 26 tomów, jest jego najsłynniejszym dziełem. 

Farma Pana Beana jest znana w całym Stanie Nowy Jork. Dzieje się tak ze względu na zwierzęta, które ją zamieszkują. Nie dość, że potrafią mówić, to jeszcze na czas wakacji, na które ma wyjechać ich gospodarz, mają zająć się całą farmą. Pewnego dnia, podczas silnej burzy, do domu państwa Bean wpada ledwie żywy ze zmęczenia dzięcioł. Po wprowadzeniu go w ogólne normy przyjęte na farmie, ptak o imieniu John Quincy, proponuje założenie w gospodarstwie banku i wybranie prezydenta Pierwszej Republiki Zwierzęcej.

Literaturę dziecięcą czytałam ostatnio będąc jeszcze w podstawówce. Skusiłam się na lekturę "Prosiaczka Fryderyka", gdyż był zachwalany na równi z Kubusiem Puchatkiem, co moim zdaniem jest sporym wyróżnieniem. Na pewno jest to książka, która będzie się podobała młodszym czytelnikom. Zwierzęta przedstawione są tam w sposób bardzo ludzki, pozostając przy tym zwierzętami, bajka jest zabawna, dużo w niej zwrotów akcji. Choć prosta w odbiorze, zawiera uniwersalne prawdy, jak uczciwość, szlachetność, pomoc przyjaciołom. 

Mi czytało się szybko i przyjemnie, co wspomagały piękne obrazki malowane przez Kurta Wiese. Czarno-białe rysunki rozpoczynały każdy rozdział, tworząc do niego ładne wprowadzenie, były również wplecione w akcję i odnosiły się do niej.

Przy określaniu wieku odbiorcy, stawiałabym na czytelników w przedziale wiekowym od 7 do 12 lat oraz tych, którzy mają chęć wrócić na chwilę do swoich dziecięcych lat, a przejadł im się już Kubuś Puchatek.



"Wakacje Fryderyka", to oczywiście kontynuacja serii, nie mniej myślę, że spokojnie można  rozpocząć przygodę ze znajomymi zwierzętami od czytania dowolnego tomu - nie są one ze sobą ściśle związane wydarzeniami, posiadają jedynie tych samych bohaterów.

Jak można się domyślić patrząc na tytuł, kolejny tom, to wyprawa zwierząt z farmy do ciepłych krajów. Ekspedycja na Florydę składa się z Prosiaczka Fryderyka, krowy Wandy, konia Hanka, kota Jinxa, psa Roberta, koguta Karola wraz z żoną Henriettą, kaczuszek Emmy i  Alicji, pająków Pana i Pani Webb oraz myszek Ika , Ina i Quika. W tym pełnym składzie zwierzęta wyruszają w stronę Florydy, by spędzić tam zimę  w przyjemnych warunkach atmosferycznych. Po drodze spotyka ich sporo przygód i niespodzianek.

W drugim tomie zaskoczyła mnie zasadniczo jedna rzecz, mała niekonsekwencja autora. Skoro w części (umownie) pierwszej, trzoda Pana Beana potrafiła mówić ludzkim głosem i nikogo to nie dziwiło, dlaczego nagle w kontynuacji uzdolnienia te zanikły? Być może dla młodszego odbiorcy nie będzie to miało istotnego znaczenia, zwłaszcza jeśli posiada jeden z tomów, myślę jednak, że zdecydowanie lepiej wyglądałoby, gdyby każdy tom utrzymany był w podobnej konwencji (niestety nie mam porównania do kolejnych części i nie wiem jak przedstawia się w nich ten aspekt).

Prócz tego małego niedociągnięcia właściwie nie mam do czego się przyczepić. Czytałam z przyjemnością, nie sądziłam, że po tylu latach "odwyku" literatura dziecięca może przysporzyć mi tak dobrej rozrywki. Przyznam bez bicia, że bawiłam się lepiej niż przy czytaniu niektórych popularnych młodzieżówek.

Dla młodych czytelników będzie to z pewnością miła odmiana od Kubusia Puchatka, utrzymana jednak w podobnym tonie. Zachęcam do lektury.

Książki otrzymałam od Pani Iwony Wodzińskiej. Dziękuję!

2 komentarze:

  1. Być może przeczytam. Trzeba od czasu do czasu sięgnąć po coś dla dzieci

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie odpuszczam sobie te pozycje :/

    OdpowiedzUsuń