Historia miłosna – Gabrielle i Martin. Ona, studentka
zakochana po raz pierwszy, on, obronił licencjat z prawa, w Ameryce chce
podszlifować język, zakocha się ostatni raz. Trzynaście lat później Martin
dostanie życiową szansę złapania nieosiągalnego dla policji złodzieja dzieł
sztuki. Nie przewiduje, że na drodze do ujęcia przestępcy stanie jego miłość
sprzed lat, Gabrielle.
U Musso cenię lekkość stylu, plastyczność opisu i ciekawą
fabułę, która wciąga od pierwszych przeczytanych stron. Jego książki chcąc nie
chcąc się pochłania, co najlepsze, zazwyczaj nie zdając sobie sprawy z tego,
jak daleko już zabrnęliśmy.
W „Kim byłbym bez Ciebie?” nie spasowała mi jedynie
końcówka. Mam na myśli wplecenie w fabułę wątków fikcyjnych, stworzenie przez
pisarza obrazu nieba, który moim zdaniem był niepotrzebny. W moim odczuciu
ksiązka straciła dzięki temu na autentyczności, tak, jakby zakończenie zostało
doklejone z działu fantastyki.
Generalnie jestem zadowolona z lektury, przeczytałam ją
naprawdę szybko i z przyjemnością. Z pewnością nie jest to książka, o której
pamięta się latami, lecz taka, przy której można spędzić wieczór, nieco się
rozmarzyć, odpocząć. Czasem warto sięgnąć i po taką lekturę.
Moja siostra zaczytuje się w Musso - ja jeszcze nie miałam okazji poznać jego twórczości, ale na pewno zrobię to. W jesienne wieczory lubię zasiąść z lekką, przyjemną książką, więc Musso może być strzałem w dziesiątką. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jak dotąd jedną książkę Musso i musze przyznac ze jego twórczość mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji czytać książek tego autora, ale to się zmieni
OdpowiedzUsuń