Nie miałam do tej pory okazji czytać książek „Metro 2033” , czy „Metro 2034” Dimitry’a Glukhowsky’ego,
co nie znaczy, że o nich nie słyszałam. Uznałam zatem, że skoro trafia mi się
okazja do przeczytania „Do światła” Andrzeja Diakowa, która to książka została
napisana w ramach projektu „Uniwersum. Metro 2033” , to trzeba z tej okazji
skorzystać.
Świat po zagładzie biologicznej nigdy nie będzie już taki
sam jak wcześniej. Promieniowanie wyniszcza wszystko w zasięgu wzroku, wokół
roi się od niebezpiecznych zwierząt, mutantów. Człowiek musi zatem zacząć
wszystko od nowa, przenosi się do metra, by tam stworzyć jakąś namiastkę
cywilizacji. Jedynymi ludźmi wychodzącymi wciąż na powierzchnię, i mam tutaj na
myśli ludzi zdrowych fizycznie i umysłowo, są stalkerzy – swego rodzaju
wojownicy, czy może żołnierze, którzy na własną rękę podejmują się trudnych
akcji dla mieszkańców metra – oczywiście za stosowną opłatą.
Gdy z odległych terenów nadchodzi wieść o zbliżającym się
exodusie, światełku w tunelu, w sercu wielu ludzi zaczyna tlić się nadzieja na
ocalenie. Mieszkańcy podziemia, proszą więc Tarana, jednego z najodważniejszych
i cieszących się niezwykłą sławą stalkera, o poprowadzenie ekspedycji do
miejsca, gdzie rzekomo cumuje Arka. Taran zgadza się pod jednym warunkiem, jako
zapłatę, chce dostać jednego z chłopców – nastoletniego Gleba.
Gleb, z którego punktu widzenia poznajemy bieg wydarzeń,
wyrusza wraz z grupą doświadczonych stalkerów na powierzchnię, w poszukiwaniu
ocalenia dla ludzi. Przeprawa jest bardzo niebezpieczna i pełna nieoczekiwanych
zwrotów akcji. Roi się w niej od mrożących krew w żyłach sytuacji, przelewa się
mnóstwo krwi i zwyczajnej, zwierzęcej brutalności.
Przy książce nie da się znudzić, cały czas podsyca ona
emocje. Młody chłopak musi w ekspresowym tempie przyzwyczaić się do swojego
nowego życia, a jego głównym celem jest nauczenie się zabijania i walki,
inaczej sam zostanie pokarmem.
Na powierzchni nie ma czasu na sentymenty, owszem,
bohaterowie osłaniają się wzajemnie, ale tak naprawdę liczy się jednostka –
każdy musi radzić sobie sam.
Świetna książka. Przedstawiłam ją może w sposób brutalny i
zwierzęcy, ale z tym trzeba się tam liczyć. Nie zmienia to faktu, że czyta się
bardzo szybko i sprawnie, język jest prosty w odbiorze – denerwować mogą
jedynie niektóre Rosyjskie nazwiska, chociaż ja, przeczulona na tym punkcie,
nie odczuwałam dyskomfortu w czytaniu.
Z czystym sumieniem polecam i zabieram się jak najprędzej,
za kolejny tom.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Pani Iwonie z Wydawnictwa Insignis :)
Ja też słyszałam o tych książkach. Cały czas mam w planie poznać twórczość autora, więc jak będę miała okazję to z pewnością się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńA ja się przekonać nie mogę :(
OdpowiedzUsuńNaprawde bardzo dobra ksiazka, dorownujaca oryginalnemu Metro 2033 :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam "Do światła" oraz najnowszą "W mrok". Teraz niecierpliwie wyczekuję części trzeciej :)
OdpowiedzUsuń